Do stłumienia ognia trawiącego budynek w Barcicach skierowano trzy wozy gaśnicze Państwowej Straży Pożarnej z Nowego Sącza. Musiały one pokonać dystans kilkunastu kilometrów. Najbliżej do miejsca akcji mieli natomiast druhowie z barciczańskiej Ochotniczej Straży Pożarnej.
To były zbyt skromne siły od opanowania żywiołu. Alarmowo ściągano do Barcic kolejne jednostki OSP z pobliskich miejscowości: Przysietnicy, Starego Sącz i Moszczenicy Wyżnej i Rytra.
Ogień nie tylko zniszczył budynek, ale także zabił znajdujące się w nim zwierzęta inwentarskie, w tym dziesięć sztuk trzody chlewnej. Z płomieni nie wydostało się także ptactwo domowe. Zginęło nawet trzydzieści gołębi.
Minęły ponad dwie godziny zanim strażacy opanowali sytuację. Później zajęli się sprawdzaniem czy w zgliszczach nie kryją się kolejne zarzewia ognia.
- W czasie trwania akcji gaśniczej nagle poczuli się źle właściciele gospodarstwa - relacjonuje oficer dyżurny sądeckiej PSP. - Wezwany został ambulans pogotowia ratunkowego. Mieszkańcy zostali przebadani i na miejscu otrzymali pomoc medyczną. Nie było konieczności przetransportowania ich do szpitala w Nowym Sączu.
Strażacy i policjanci starają się ustalić przyczyny wybuchu pożaru.