https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pracę magisterską piszą za pieniądze

- Tanich prac nie przygotowuję. Konkurencja ma takie, ale plagiaty sprzedaje - mówi „wykładowca”.

„Witam, jestem studentką V roku zarządzania. Chciałabym uzyskać informację, czy jest Pan w stanie przygotować mi pracę magisterską do 10 września br. Temat: „Rola zarządzania zasobami ludzkimi w nowoczesnym przedsiębiorstwie”. Praca ma liczyć około 70 stron. Ile by kosztowała?”

- Tanich prac nie przygotowuję. Konkurencja ma takie, ale plagiaty sprzedaje - mówi „wykładowca”.
- Tanich prac nie przygotowuję. Konkurencja ma takie, ale plagiaty sprzedaje - mówi „wykładowca”.

Maila o takiej treści wysłałam do mężczyzny (przedstawia się jako Paweł), który pisze prace dyplomowe na zamówienie. Paweł nawet stronę internetową prowadzi. I na tej stronie wyczytałam, że kontakt telefoniczny jest możliwy, ale po wcześniejszym mailowym umówieniu. To ze względu na dużą liczbę chętnych. Paweł odpisuje w ciągu 2 minut. Jak mu wyślę plan pracy i spis treści, wyceni całość.

Kolejny autor jest z Torunia. Mogę na niego mówić „wykładowca”. Cenę podaje mi od razu. Jakieś 2400-2900 złotych. Inni piszący stosują stawkę za stronę, np. 15 złotych. On - nie. - Oceniam łączny trud włożony w pisanie - wyjaśnia.

Nie ukrywam, że rozejrzę się za innymi ofertami. - Pewnie pani moja cena się nie podoba - kwituje mężczyzna. - Fakt, tanich prac nie przygotowuję. Konkurencja takie ma, ale ona plagiaty sprzedaje.

„Wykładowca” gwarantuje, że jego prace są „czyste”. To znaczy: sprawdzone przez system antyplagiatowy nie wykażą powtórzeń. Wybór autorów prac dyplomowych jest spory. Zwłaszcza teraz, w czerwcu, gdy do planowanego terminu obrony pozostał miesiąc. Kto nie zdążył napisać, kupuje. Za licencjacką, liczącą około 40 stron, zapłaci przeciętnie 600 złotych. „Inżynierka” mająca 60 stron to wydatek mniej więcej 900 złotych. Najtańsze magisterki kosztują 1000 złotych. Zależy od kierunku studiów, stopnia trudności (np. z obliczeniami czy bez) oraz terminu. - Przestępstwo i tyle - komentuje dr Mieczysław Naparty, rzecznik Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy. - Nie przypominam sobie, żeby taki przypadek u nas miał miejsce.

Ale gdyby miał, uczelnia zgłosiłaby go na policję i do prokuratury. - Prace na zamówienie mogą okazać się plagiatem.

Komentarze 5

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

u
uuyyuu, to ja k(l)empa.

Już wiem. Naczelna politolog, Beata, która odbywa praktykę w rządzie, przy boku drugej Beaty,  pełniącej rolę tożsamą z rolą figuranta Du.y, czyli oba długopisy mają w swoim otoczeniu takie właśnie przymulaste osoby, które kupiły sobie tytuły. 

f
fikcja
Jak to możliwe, że promotor przez pół roku nie zauważy iż jest robiony w ciula przez studenta?
s
sami swoi
To tylko świadczy o tym, że promotor to zwykły słup, któremu uczelnia przelewa na konto forsę za nicnierobienie. Ciekawe za co biorą forsę recenzenci?
c
clint

Ciekawe, którym antyplagiatem "Paweł" te prace sprawdza... Pewnie tym, który nie działa i puszcza babole... Dzięki temu "Paweł" może nadal handlować lekko zmodyfikowanymi pracami... Następnym razem poprosić o raport z systemu Genuino... Ciekawe, jak wtedy "Paweł" zareaguje :)

s
spokojny
Śmieciowe studia prowadzą do śmieciowych umów. Całe pokolenie zostało oszukane na zasadzie „dyplom to gwarancja pracy i to dobrej”. Nic z tego. Bo to działało jak 5-10% ludzi miało dyplomy. A dziś się daje pliki dyplomów z automatu gimbusom i nagle większość społeczeństwa to „akademicy”?!.

To co ma zrobić pracodawca jak mu każdy gimbus macha plikiem dyplomów? Ano też mu macha odwrotnie w stylu „nie zawracaj głowy a jak chcesz to cię mogę za darmo przyjąć na moje własne studia stażowe żebyś się wreszcie czegoś nauczył a potem zobaczymy”. I potem skaczą też porządni absolwenci po śmieciówkach od darmowego stażu do stażu. A ludzie z potencjalnie porządnymi dyplomami, porządnych uczelni, myją szyby na stacjach benzynowych albo sezonowo podają piwko w budzie z frytkami. A kto ma fach w ręku ma robotę.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska