"Nasze prawo, prawo pracy", "Precz z wyzyskiem", "Jeden front, wspólny front" - to hasła, które dziś wygłaszali pracownicy Tesco przy największym sklepie sieci w Krakowie.
Zatrudnieni w Tesco protestują, bo pracodawca zaproponowało im tylko 50 zł podwyżki brutto. - To kwota za którą kupimy waciki, a może nie. Jeżeli ktoś pracuje na niepełny etat, to nawet tego nie dostanie. To kpina! - opowiada Elżbieta Fornalczyk, przewodnicząca Wolnego Związku Zawodowego "Sierpień 80" w Tesco Polska, która w sklepie pracuje od 17 lat i zarabia 1600 z "na rękę". Związkowcy zwracają też uwagę, że pracownicy mają zbyt dużo obowiązków, a liczba zatrudnionych w poszczególnych sklepach osób jest zbyt mała.
We wtorek 27 czerwca obie strony czeka kolejna tura rozmów. Pracownicy chcą podwyżek o 400 zł. - Wyszliśmy na ulicę, przed sklepy, bo pracodawca nie bardzo chce nas słuchać - mówi Fornalczyk. Jeżeli pikiety nie pomogą odbędzie się strajk. Na razie nie wiadomo jaki będzie miał charakter.
Protesty przed marketami Tesco organizują cztery z pięciu działających w sieci organizacji związkowych: WZZ "Sierpień 80", NSZZ "Solidarność 80", OPZZ "Konfederacja Pracy i ZZ Pracowników Handlu.
W Małopolsce Tesco zatrudnia ok. 3,5 tys. osób, przy czym liczba ta uwzględnia także pracowników ogólnopolskiej centrali firmy oraz struktur regionalnych. W samych sklepach pracuje ok. 2 tys. osób.
