Siedząca na ławce Małgosia, zaczytana w książce, miała pod dach Akademii Górniczo-Hutniczej dostarczyć odrobinę humanizmu. Profesor ma głowę pełną pomysłów i przeróżnych rozmyślań. Stąd jego felietony w „Gazecie Krakowskiej”, w których często wyjaśnia przeróżne naukowe kwestie w taki sposób, że zrozumie je każdy. Pisze o energii słonecznej, wszechobecnych i niezbędnych dziś do życia komputerach czy bakteriach lekoodpornych.
Profesor ukończył Akademię Górniczo-Hutniczą i Akademię Medyczną w Krakowie, zajmuje się m.in. biocybernetyką. Trzykrotny rektor AGH, członek wielu naukowych organizacji krajowych i zagranicznych, m.in. PAN i PAU, World Academy of Art & Sciences. Gdyby wymieniać wszystkie pełnione przez niego funkcje w towarzystwach naukowych, zabrakłoby miejsca w gazecie. Doktor honoris causa 12 uniwersytetów, włada czterema językami obcymi, autor ponad 80 książek i setek artykułów naukowych. Był promotorem kilkudziesięciu prac doktorskich i recenzentem kilkuset habilitacji oraz doktoratów. Na pytanie, co w jego pracy jest najważniejsze, odpowiada krótko: umysł.
- W nauce liczą się rzeczy nowe, które wydobyć można ze swojego umysłu, wyobraźni, kreatywności. Dopiero potem naukowcowi potrzebne jest laboratorium, sprzęt, książki, żeby to zweryfikować. Najpierw jednak trzeba mieć pomysł, dopiero potem można posługiwać się narzędziami - powiedział kiedyś dziennikarkom „Gazety Krakowskiej”. Profesor Tadeusiewicz mówi sam o sobie: jestem scjentystą i wierzę, że na samym początku jest umysł.