Czy w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie dochodziło do nieprawidłowości w leczeniu oparzeń u jedenastu pacjentów? - na to pytanie próbowali odpowiedzieć krakowscy śledczy. Ostatecznie nie dopatrzyli się znamion czynu zabronionego. Śledztwo trwało od października 2014 roku.
Było prowadzone w sprawie narażenia leczonych dzieci na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu poprzez m.in. zaniechanie agresywnego usuwania martwych tkanek przez lekarzy. Dwoje dzieci zmarło.
Początkowo śledztwo prowadziła Prokuratura Rejonowa w Krakowie-Podgórzu. W sierpniu minionego roku sprawę przejęła Prokuratura Regionalna w Krakowie. Około dwóch miesięcy zajęło jej szukanie instytucji naukowej, która sporządzi opinię i stwierdzi, czy doszło do błędów w leczeniu. W tym czasie kilkanaście instytucji odmówiło przygotowania takiej opinii.
Jak informowaliśmy z początkiem roku, nastąpił przełom. Na przygotowanie opinii zdecydowali się biegli z Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.
Dotarliśmy do części dokumentacji tej sprawy. Dzięki temu udało nam się ustalić, dlaczego śledztwo zostało umorzone.
W jego trakcie uznano, że medycy postępowali zgodnie z obowiązującymi standardami. Nie narazili oni również dzieci na utratę życia bądź ciężki uszczerbek na zdrowiu. Specjaliści stwierdzili, że śmierć dwóch pacjentów nie była spowodowana np. zaniechaniem lekarskim. Dzieci miały ciężkie urazy - to w ich konsekwencji zmarły. Wycinanie martwych tkanek odbywało się regularnie.
Matka jednego z pacjentów planuje zaskarżyć decyzję prokuratury do sądu. Zwraca uwagę, że sprawę dla Prokuratury Regionalnej w Krakowie opiniował konsultant krajowy ds. chirurgii dziecięcej, który w 2015 r. kontrolował metody leczenia dzieci w oddziale oparzeń. Na podstawie zebranych danych szpital otrzymał od ministra zdrowia wystąpienie pokontrolne, w którym stwierdzono, że jednostka nie dopuściła się nieprawidłowości.
- Przecież wiadomo było, że i tym razem ten lekarz wyda pozytywną opinię dla szpitala. Według mnie powinien opiniować ktoś inny. W tej sprawie nie zachowano m.in. zasady bezstronności - uważa Sylwia Piskorska-Breksa, matka Dominika, jednego z pacjentów.
Dodaje, że po zapoznaniu się z opinią w czerwcu, wraz ze swoim pełnomocnikiem złożyli wniosek do Prokuratury Regionalnej o uznanie, że nie stanowi ona dowodu w śledztwie. Śledczy się na to nie zgodzili.
O opinię poprosiliśmy mec. Jolantę Budzowską, jednego z najbardziej znanych w Polsce adwokatów, zajmujących się m.in. błędami lekarzy. - Formalnie nie ma przeszkód, żeby konsultant był biegłym. W obu rolach powinien być bezstronny - tłumaczy.
Z kolei Prokuratura Regionalna w Krakowie stoi na stanowisku, że „sporządzenie przez biegłego opinii pozaprocesowej nie podważa zaufania do jego wiedzy i bezstronności jako wydającego później opinię w sprawie karnej”. Śledczy zwracają też uwagę, że kontrola z 2015 r. obejmowała trzech spośród jedenastu pokrzywdzonych.
WIDEO: Krótki wywiad
- Zdjęcia Krakowa przed II wojną światową. Tak wyglądało życie codzienne mieszkańców
- Ohydztwa, które kazali nam jeść w dzieciństwie. Pamiętacie?
- Szkieletor zmieni się nie do poznania [ZDJĘCIA]
- Imponująca budowa zakopianki, wkrótce nią pojedziemy!
- W te miejsca polecisz z Krakowa za mniej niż 100 zł
- Kolejki do lekarzy. Tyle poczekasz na wizytę, badanie i operacje w Małopolsce
