Szefowie policji w Łódzkiem powołali centrum operacyjne przy Komendzie Wojewódzkiej Policji w Łodzi. Jak można się domyślać, jest to rodzaj sztabu kryzysowego, który błyskawicznie reaguje na wszelkie sytuacje „podbramkowe” i związane z nimi zagrożenia. Chodzi głównie o korki tworzące się na drogach zarówno z przyczyn naturalnych – duże natężenie ruchu w okresie Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego, jak i z powodu wypadków i kolizji.
- Sytuacja jest wyjątkowa. Do tej pory takiej jeszcze nie mieliśmy – podkreśla młodszy inspektor Joanna Kącka, rzecznik KWP w Łodzi. I dodaje, że od czwartku sytuacja ustabilizowała się, co oznacza, że nie nastąpił wzrost liczby zwolnień lekarskich. Dlatego – jak twierdzi pani rzecznik – na razie nie potrzeby przesuwania stróżów prawa z jednego powiatu do drugiego ani sprowadzania posiłków spoza woj. łódzkiego.
Oznacza to, że ogromną dziurę kadrową policja w Łódzkiem łata łata we własnym zakresie. W praktyce wygląda to tak, że KWP w Łodzi, Oddział Prewencji Policji w Łodzi oraz Ośrodek Szkolenia Policji w Sieradzu udziela wsparcia tym jednostkom, w których nagle rozchorowało się najwięcej funkcjonariuszy. Ponadto policjanci otrzymują wsparcie ze strony straży miejskiej – m.in. w Łodzi, żandarmerii wojskowej – w Tomaszowie Mazowieckim oraz członków Ochotniczej Straży Pożarnej, bo i takie sygnały docierają z terenu.
Przypuszcza się, że masowe zachorowania policjantów mają związek z ich trwającym od kilku miesięcy protestem, jednak nie potwierdza tego ani Joanna Kącka, ani związkowiec Krzysztof Balcer, szef NSZZ Policjantów w Łódzkiem.
- Przechodzenie policjantów na L 4 nie jest elementem naszego protestu, chociaż jakiś związek z protestem może mieć – mówi Krzysztof Balcer. Wyjaśnia, że policjanci są coraz bardziej przemęczeni pracą i protestem, który wciąż trwa i na razie nic nie wskazuje na to, że zostanie wkrótce zakończony. Dlatego policjanci, w trosce o zdrowie i kondycję, która marnieje, masowo ruszyli do lekarzy.
Według Krzysztofa Balcera, piłka jest po stronie ministra spraw wewnętrznych Joachima Brudzińskiego, który w drodze negocjacji powinien doprowadzić do przełamania patowej sytuacji. Na razie nie ma przełomu i policjanci zapowiadają kolejną akcję protestacyjną pod hasłem „Poleje się krew”. Odbędzie się ona w dniach 9 – 10 listopada i będzie polegała na gremialnym, honorowym oddawaniu krwi, co łączy się z dniem wolnym od pracy, co oznacza, że szeregi policyjne znów się wykruszą.
Przypomnijmy, że protestujący policjanci domagają się podwyżek w wysokości 650 zł, wypłacania pełnego wynagrodzenia za nadgodziny i za zwolnienia lekarskie (do 30 dni w ciągu roku) oraz powrotu do systemu emerytalnego z 31 grudnia 2012 roku, gdy mogli przechodzić szybciej na emeryturę. Ich akcja protestacyjna polega m.in. na niechętnym wypisywania mandatów, co ma miejsce od 10 lipca br. Efekt jest taki, ze – według Krzysztofa Balcera – Skarb Państwa traci na tym około 2 mln zł dziennie.
Akcja Znicz polega m.in. na patrolowaniu głównych dróg oraz pilnowaniu porządku i bezpieczeństwa w rejonie cmentarzy, gdzie stróże prawa udrażniają ruch drogowy i starają się zapobiegać tworzeniu się korków. Podczas pierwszego dnia akcji (31 października) na drogach woj. łódzkiego doszło do 16 wypadków, w których zostało rannych 17 osób, zaś jedna osoba zginęła. Do tragedii doszło w Paradyżu (powiat opoczyński), gdzie 26-latek kierujący saabem potrącił 67-letniego pieszego, który przechodził jezdnię w miejscu niedozwolonym i nie posiadał elementów odblaskowych. Niestety, przechodzień zmarł na miejscu. Natomiast 1 listopada doszło do sześciu wypadków, w których sześć osób zostało rannych, ale za to nikt nie zginął.