- Na tych 13 ulicach jest w sumie ponad 8 tysięcy mkw. reklam wolnostojących i 20 tys. mkw. reklam na obiektach budowlanych, a w łącznej wielkości ich powierzchni przoduje ul. Zakopiańska. W sumie reklamy zajmują na tych ulicach 3 hektary, czyli powierzchnię czterech dużych boisk piłkarskich – podsumowuje dr inż. Karol Kwiatek, który na zlecenie miasta wykonał inwentaryzację.
Karol Kwiatek specjalizuje się w fotogrametrii, która jest nauką bazującą na wykonywaniu pomiarów na podstawie zdjęć. Jest twórca autorskiego narzędzia do badania chaosu reklamowego i to ono właśnie zostało wykorzystane. Składa się z kamery panoramicznej i GPS umieszczonych na dachu samochodu, ale też ze specjalnej aplikacji komputerowej, która pozwala „rozpracować” każdą złowioną przez kamerę reklamę, szyld, tabliczkę na ogrodzeniu itp.
Ulice, na których dr Kwiatek wykonał inwentaryzację, to: Brodowicza, Conrada, Dobrego Pasterza, Kalwaryjska, Klasztorna, Kobierzyńska, Makuszyńskiego, Malborska, Mazowiecka, Półłanki, Wadowicka, Wrocławska i Zakopiańska.
Pozyskane na ulicach dane wykorzystano do sprawdzenia, jakie byłyby skutki wprowadzenia w Krakowie uchwały krajobrazowej w – kolejnej już - wersji, jaką w styczniu Biuro Planowania Przestrzennego przedstawiło radnym. Chodzi np. o wymaganą minimalną odległość od wiaty przystanku czy od skrzyżowania.
Efekt eksperymentu? Przy ulicy Conrada, Zakopiańskiej czy Wadowickiej miażdżąca większość reklam byłaby do likwidacji. A generalne dane dla wszystkich trzynastu ulic, które wzięto pod lupę, to: 69 proc. reklam wolnostojących niezgodnych z proponowanymi zapisami uchwały oraz 94 proc. reklam na budynkach, które ta uchwała by „wykasowała”. A inaczej licząc, 88 proc. wszystkich reklam byłoby niezgodnych z nowymi regulacjami.
Istotna w zapisach porządkujących przestrzeń miasta ma być też narzucona odległość pomiędzy poszczególnymi nośnikami reklam. W razie, gdy trzeba będzie wybrać, która reklama z dwóch ma zostać wyeliminowana, zasada jest taka, że pozostawia się najmniej inwazyjne, więc np. pozostaje szyld lub mniejsze urządzenie reklamowe, a likwiduje wielki billboard. Decyduje też to, która reklama stoi jako pierwsza np. w dozwolonej odległości od przystanku; ta zostaje, likwidowana jest ta następna tuż obok.
Zapowiedź takiej regulacji budzi najwięcej emocji i protestów ze strony branży reklamowej. Jej przedstawiciele wskazują, że w takiej sytuacji będą mogły dalej tkwić na miejscu reklamy nielegalne - tylko dlatego, że są bliżej przystanku lub skrzyżowania. A legalne, uzgodnione, nawet z konserwatorem zabytków – zostaną wyeliminowane.
Radni z komisji planowania przestrzennego Rady Miasta w poniedziałek zapoznali się z wynikami wykonanej inwentaryzacji i analizy jej wyników. Na posiedzeniu obecny był również Jerzy Muzyk, wiceprezydent Krakowa ds. zrównoważonego rozwoju. Na gorąco zareagował w sprawie proponowanych zasad co do kolejności usuwania reklam.
- W pierwszej kolejności trzeba podjąć działania w celu oczyszczenia naszej przestrzeni z reklam nielegalnych. To musi zostać zmienione – stwierdził kategorycznie.
Komisja zdecydowała natomiast, że dla stanowiących osobną kategorię tzw. okrąglaków (słupy plakatowo-reklamowe) - na które, jak można się spodziewać, po dużych cięciach w innych nośnikach reklamowych przerzucą się firmy i agencje reklamowe – należy przyjąć nie tylko obostrzenie odległości od przystanku, ale też odległości 15 metrów między jednym a drugim słupem.
Z wprowadzonymi zmianami projekt uchwały miałby zostać przekazany radnym do uchwalenia w grudniu tego roku, a wtedy będzie mogła wejść w życie w przyszłym roku.
WIDEO: Dzieci mówią jak jest
- Była legendą Krakowa. Wspominamy wróżkę Dzidziannę spod Sukiennic
- Te dzikie zwierzęta żyją w Krakowie [ZDJĘCIA]
- Mapa wypadków drogowych ze skutkiem śmiertelnym
- Nową zakopianką pojedziemy tuż po wakacjach! [NOWE ZDJĘCIA]
- Krakowianka łamie prawa grawitacji i... podbija internet
- Sprawdź 10 sposobów na walkę z upałem!
