- Już dwa lata szukam okulisty. Chętnie zatrudniłabym też reumatologa i neurologa. O znalezieniu lekarza rehabilitacji mogę tylko pomarzyć - mówi Agnieszka Dulkiewicz-Rozlach, lekarka i właścicielka Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Krynicy-Zdroju.
Przyczyn upatruje między innymi w tym, że miejsca na specjalizacje lekarskie są ściśle limitowane przez wojewódzkich konsultantów medycznych podległych resortowi zdrowia. To powoduje, że specjalistów jest po prostu za mało.
- Jeden z moich lekarzy robi właśnie specjalizację z rehabilitacji. Były dwa miejsca, a chętnych pięćdziesięciu. Lekarzy brakuje. Czy to normalne? - pyta lekarka. - Statystyczny polski lekarz ma około 50 lat, młodym ogranicza się dostęp do specjalizacji, więc dusimy się we własnym sosie i zaczyna brakować nawet pediatrów.
Kolejny problem polega na tym, że w szpitalach dyżuruje przykładowo dwóch lekarzy, choć powinno czterech. Ci dwaj biorą na siebie obowiązki i pieniądze za czterech i płaca w przychodni przestaje być atrakcyjna.
Właściciel jednej z przychodni w Nowym Sączu (nazwisko do wiadomości redakcji) już od kilku miesięcy szuka do swej placówki pulmunologa i alergologa.
- Niestety, specjaliści wolą brać dyżury w szpitalach za kominowe stawki, niż leczyć ludzi czekających na pomoc w kolejkach - ubolewa nasz rozmówca. - Trudno mi przyjąć do wiadomości, że dla lekarza już tylko pieniądz się liczy. Po co robili te specjalizacje?
Pogryzł kontrolera MPK, nie wiedział, że ma HIV
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!