- Ośrodek, który prowadzony będzie przez Fundację Dzikusy Salamandry, będzie się mieścił w centrum miasta – przy ul. Kazimierza Wielkiego, i obejmie opieką małe zwierzęta: płazy, gady i ptaki, a także ssaki. W punkcie będą leczone i rehabilitowane zwierzęta dziko występujące, wymagające tylko okresowej opieki człowieka w celu przywrócenia ich do środowiska przyrodniczego - informują krakowscy urzędnicy.
Konieczność utworzenia ośrodka rehabilitacji zwierząt w Krakowie to odpowiedź na "rozlewanie się" miasta na okoliczne podmiejskie tereny. Zjawisko to powoduje, że w mieście pojawia się coraz więcej dzikich zwierząt.
- Jest to również przyczyną rosnącej ilości zwierząt poszkodowanych w wypadkach, chorych i zabłąkanych, wymagających specjalistycznego leczenia i rehabilitacji - podkreśla magistrat.
Urzędnicy wyliczają też, że dotychczas najbliższe ośrodki rehabilitacji dzikich zwierząt, zdolne do przyjęcia, leczenia i rehabilitacji zwierząt to: ośrodek dla drobnych zwierząt prowadzony przez Fundację Akcja dla Dzikich Zwierząt przy ul. Lipskiej oraz ośrodek w Tomaszowicach koło Krakowa, który zajmuje się także większymi ssakami.
Co udało się już zrobić w tej sprawie?
Dotychczas Wydział Środowiska, Klimatu i Powietrza Urzędu Miasta Krakowa przeprowadził wizję w proponowanej lokalizacji i stwierdził, że warunki spełniają wymogi ustawowe do prowadzenia ośrodka rehabilitacji dzikich zwierząt.
Teraz wypowiedzieć musi się jeszcze Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Krakowie, który musi wydać zgodę na uruchomienie ośrodka.
Urzędnicy zapewniają też, że uchwała podjęta przez RMK nie wywoła skutków finansowych dla budżetu miasta Krakowa.
- Posiadanie ośrodka rehabilitacji dla dzikich zwierząt niekoniecznie oznacza współprace z miastem. Na ten moment takiej współpracy nie ma i nie wiadomo czy będą na to przeznaczone środki w budżecie - mówią nam przedstawiciele Fundacji Dzikusy Salamandry, która ma poprowadzić ośrodek.
Fundacja Dzikusy Salamandry
- W naszym ośrodku oferujemy pomoc dla różnych gatunków, w tym ptaków, gadów, płazów oraz małych ssaków, takich jak np. jeże, wiewiórki, nietoperze czy łasicowate - wyjaśniają nam przedstawiciele Fundacji Dzikusy Salamandry.
Dalej wyjaśniają również: - Kiedy zwierzę trafia do nas, a dokładniej do Przychodni Weterynaryjnej Salamandra, gdzie w pierwszej kolejności trafiają wszyscy nasi podopieczni, natychmiast zostaje objęte opieką lekarza. Zostaje przeprowadzone wstępne badanie, przegląd, diagnostyka i jest wdrażane odpowiednie leczenie. Po zakończeniu terapii, ale jeszcze przed wypuszczeniem na wolność, zwierzęta trafiają do lokalu fundacji, położonego zaledwie 50 metrów od kliniki, gdzie mają szansę na pełny powrót do sił. W przyszłości planujemy budowę wolier zewnętrznych gminie Krzeszowice dla zwierząt, które z powodu swojego stanu zdrowia nie będą mogły wrócić do natury - wyjaśnia w rozmowie z nami fundacja.
Czas trwania poszczególnych hospitalizacji to sprawa bardzo indywidualna, może to być 3-4 dni, ale też nawet do 2 lub 3 miesięcy.
- W przychodni obecnie pracuje 10 lekarzy oraz 6 osób technicznych. Mamy także wielu chętnych wolontariuszy, którzy pragną pomagać. Planujemy, aby w przyszłości, gdy finanse na to pozwolą, oddelegować jednego lekarza i jednego technika do zajmowania się wyłącznie fundacyjnymi pacjentami - tłumaczy nam Fundacja Dzikusy Salamandry.
Aktualnie w fundacji przebywa około 100 zwierząt, w tym 50 jeży zimujących, które czekają na wiosnę. Warto pamiętać, że "dzikusy", zgodnie z celem fundacji, mają wracać na wolność, dlatego rotacja pacjentów, którzy są wypuszczani i przyjmowani, jest dość duża.
- Zdarzały się dni, w których przyjmowaliśmy nawet 30 nowych pacjentów fundacyjnych. Najwięcej przyjmujemy jeży i gołębi. Działamy jako fundacja przeszło 4 miesiące i możemy powiedzieć, że trafiło do nas około 100 pacjentów miesięcznie - tłumaczy fundacja.
Na pytania dotyczące działalności fundacji odpowiadał jej zarząd: Jacek Słowik, Przemysław Baran i Agnieszka Meller.
