Filip Zięba, wicedyrektor TPN, który pomagał Czechom, zaznacza, że sąsiedzi zwrócili się do nich o pomoc, bo sami nie mają doświadczenia w radzeniu sobie z niedźwiedziami, które pochodzą zbyt blisko ludzkich osad. A że niedźwiedzica - według Czechów - narobiła strat w pasiekach na łączną kwotę ok. 200 tys. zł, powiedzieli dość.
- Pomogli im złapać niedźwiedzie do specjalnej klatki, uśpić go, a następnie wyposażyć w obrożę telemetryczną. Następnie niedźwiedź został przez nas wywieziony do lasu i po wybudzeniu wypuszczony - mówi "Krakowskiej" Filip Zięba.
Dzięki obroży telemetrycznej Czesi będą mogli śledzić niedźwiedzicę - której nadali imię Ema. Polscy przyrodnicy nauczyli ich obsługi sprzętu do śledzenia misia, a także przekonywali, by ci regularnie odstraszali niedźwiedzie przy pomocy gumowych kul.
Pracownicy TPN mają spore doświadczenie w radzeniu sobie z niedźwiedziami. Na Podhalu te największe drapieżniki regularnie podchodzą blisko ludzkich zabudować. Głównie robią to jesienią, gdy poszukują pokarmy, który pozwoli im się odpowiednio natłuścić przed tym jak zapadną na zimowy sen.
FLESZ: Zwierzęta na drodze - jak uniknąć wypadku?
ZOBACZ KONIECZNIE
