FLESZ - Po co nam Polski Ład?

Widać tu wyraźną poprawę sytuacji w porównaniu z zeszłorocznymi badaniami, prowadzonymi u progu roku akademickiego – i zarazem na początku trzeciej fali pandemii, która – jak już wiemy – doprowadziła do wielomiesięcznego lockdownu turystyki, gastronomii i wielkopowierzchniowego handlu, czyli głównych miejsc zarobkowania młodych ludzi, w tym studentów. Z raportu wynika, że znaczna część młodzieży umiała się w tym odnaleźć, zyskując inne źródła dochodu. Większość ograniczyła przy tym konsumpcję: wydatki miesięczne studentów, szczególnie uczęszczających na studia dzienne, obniżyły się poniżej 2000 zł.
Dochody studenta mocno zależą od tego, co studiuje i gdzie
W całej Polsce nowy rok akademicki rozpocznie ok. 1,2 mln studentów (w tym 84 tys. cudzoziemców), z czego ćwierć miliona w województwie mazowieckim i ok. 145 tys. w małopolskim (dla porównania – w woj. lubuskim jest to niecałe 12 tys.). Na studiach stacjonarnych kształci się dokładnie dwie trzecie młodych. Najwięcej kandydatów na jedno miejsce przypada ostatnio na czołowych politechnikach (ponad 6), na uczelniach ekonomicznych jest to ponad 5,2 (bryluje tu Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie), a na klasycznych uniwersytetach 5,1.
Zdecydowanie najwięcej studentów (33,5 tys.) wybiera dziś informatykę; na tym kierunku szanse dorobienia są bardzo duże – i to w dziedzinie, którą się studiuje, właściwie już od pierwszego roku. Tym bardziej, że pracodawcy coraz silniej konkurują o kandydatów, a jednocześnie wielu z nich próbuje kształcić kadry pod kątem swych potrzeb już w czasie studiów, a nie dopiero po. W Krakowie, który stał się w ostatnich latach jednym z najszybciej rozwijających się ośrodków IT i usług dla biznesu, możliwości łączenia nauki z pracą i osiągania przy tym znaczących dochodów są znacznie większe niż w większości ośrodków akademickich.
Drugim najpopularniejszym kierunkiem jest psychologia (ponad 29 tys. kandydatów), a trzecim – zarządzanie (25,5 tys.). Tu możliwości dorabianie w dziedzinie, którą się studiuje, są bardziej ograniczone, zwłaszcza na pierwszym i drugim roku.
Studia zdalne, czyli rewolucja w portfelach
Autorzy raportu „Portfel studenta” podkreślają, że pandemia zmieniła zasadniczo strukturę budżetu wielu, jeśli nie większości studiujących. Podstawowym powodem jest nauka zdalna. Niemal wszyscy studenci wynajmujący dotąd stancje lub miejsca w akademikach, pozostali przez cały rok akademicki w domach, rezygnując z najmu, co doprowadziło do spadku stawek w najmie długoterminowym – także w Krakowie. Wpłynęło to zasadniczo także na inne wydatki młodych ludzi, zwłaszcza na żywność (tę przyrządzaną samodzielnie i te gotową, spożywaną lub zamawianą w barach i restauracjach), ale też np. na ciuchy i komunikację.
„Z drugiej strony rosnąca inflacja w Polsce, a także przynajmniej czasowe zamrożenie dodatkowych źródeł dochodów z tzw. pracy dorywczej mogło wpłynąć na ogólną sytuację finansową studenta. Symulacja miesięcznego rachunku, przeprowadzana regularnie od 2016 r., zakłada delikatny, ale jednak wzrost kosztów studiowania i utrzymania w roku akademickim 2021/22” – czytamy w raporcie ZBP i WIB.
Eksperci przyjrzeli się finansom studentki, która mieszka w domu rodzinnym w okolicach Krakowa, studiuje zaocznie i zdalnie uczestniczy w zajęciach uczelnianych i wyliczyli jej miesięczne wydatki na poziomie 2740,68 zł (o 88 zł więcej niż w 2020 i o ponad 600 zł więcej niż w 2019). W przypadku jej kolegi na studiach stacjonarnych, a więc nie ponoszącego kosztów z tytułu czesnego, suma miesięcznych wydatków wyniosła poniżej 2000 zł, czyli tyle, ile wynosiła średnia dla ogółu studentów sprzed kilku lat. Warto zważyć, że pewne inne koszty ponoszone przez studentów w minionych czasach – zwłaszcza rachunki za media (woda, prąd, gaz) są dziś poukrywane w budżetach domowych ich domów rodzinnych. Co nie znaczy, że ich nie ma. Zdalne studiowanie oznacza przecież obecność studenta w mieszkaniu, a więc podwyższone zużycie owych mediów.
U studentów studiów niestacjonarnych, a więc jednej trzeciej ogółu, największą pozycją w wydatkach jest czesne. Jego wysokość zależy przede wszystkim od miasta, uczelni i kierunku. Np. zaoczne studiowanie prawa kosztuje średnio 6625 zł za rok akademicki; na Uniwersytecie Warszawskim jest to 8500 zł, na Uniwersytecie Jagiellońskim 7000 zł, na Uniwersytecie Wrocławskim 6100 zł, a na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza 4900 zł. Czesne stanowi więc około jednej trzeciej miesięcznego budżetu studenta niestacjonarnego. Pozostałe wydatki to żywność (plus – często – wsparcie budżetu domowego, jeśli nauka odbywa się zdalnie), ubrania, alkohol, kosmetyki, imprezy (wyjścia do kawiarni, restauracji), bilety, karnety (np. na basen), rachunki (telefon, Netflix, Spotify…).
Skąd młodzi czerpią dochody? Według WIB i ZBP, dzięki akcji szczepień w ciągu ostatnich miesięcy młodzi stopniowo wracali do swoich dorywczych zajęć - zwłaszcza w gastronomii, handlu czy usługach. Znalazło to odzwierciedlenie w wynikach badań przeprowadzonych dla WIB w sierpniu 2021: dla co trzeciego studenta ogólna sytuacja finansowa w ciągu ostatniego roku poprawiła się, a pogorszenie (pewne lub znaczne) zadeklarowało 25 proc. osób. Dla porównania w 2020 r., pozytywną ocenę swojego statusu materialnego wyraziło jedynie 8 proc. studentów, podczas gdy pogorszenie aż 53 proc.
Oszczędności studentów: najczęściej od 250 do 500 zł miesięcznie, albo... nic
Autorzy raportu przyjrzeli się także oszczędnościom młodych. Ok. 23 proc. ankietowanych zadeklarowało, że oszczędza miesięcznie od 250 do 500 zł. W porównaniu do 2020 r., z 15 do 18 proc. wzrósł odsetek osób oszczędzających powyżej 500 zł. Równocześnie jednak z 8 do 13 proc. zwiększył się odsetek deklarujących, że nie oszczędza wcale. Eksperci tłumaczą, że to może być efekt wcześniejszych lockdownów, przez które studenci musieli sięgnąć do zasobów na tzw. czarną godzinę.
Pytani o kwotę, jaką chcieliby zarabiać w obecnej pracy, studenci najczęściej (52 proc. odpowiedzi) wskazują przedział 3001-6000 złotych netto miesięcznie. Z kolei za 10 lat ponad jedna trzecia ankietowanych chciałaby zarabiać ponad 10 000 złotych netto miesięcznie. Na drugim miejscu znalazły się zarobki na poziomie 6001-8000 zł netto (blisko 25 proc. odpowiedzi). Tylko 3,6 proc. ankietowanych nie ma sprecyzowanych oczekiwań finansowych.