FLESZ - Pandemia przybiera na sile. Coraz więcej zgonów chorych na COVID-19

Wyjazd radnego z Wiśnicza do Hajnówki na protest „Matki na granice” był wyrazem sprzeciwu wobec tego, co dzieje się na terenach wzdłuż granicy z Białorusią. Mirosław Chodur często publikuje na swoim profilu facebookowym komentarze do sytuacji w tym rejonie Polski. Ale jego relacja z sobotniego wyjazdu wywołała ogromny odzew: ponad 1600 udostępnień, setki komentarzy, ponad tysiąc reakcji.
Dotknięcie mroku w przygranicznym lesie
Uwagę przykuwają dwa zdjęcia, wykonane napotkanemu nieznajomemu. Na jednym z nich żona lokalnego polityka przytula do siebie zziębniętego mężczyznę, który tułał się po okolicznych lasach w letnim ubraniu. „Na krawędzi lasu pojawił się żywy trup. Chłopak prawie bez kontaktu z rzeczywistością, przemoczony, dygoczący z zimna, ubrany w letnie ubrania. 4 dni nie jadł, Białorusini go pobili, za granicą strzelają, chce do szpitala” - relacjonuje Mirosław Chodur.
Szybko zdecydował, by - na ile to możliwe - pomóc. „Stoimy na poboczu, ogrzewa się w aucie. Zasypia w sekundę. Dajemy całe jedzenie, które mamy. Dajemy moje buty. Zdjęcie paszportu”.
Gdy podjechała Straż Graniczna, funkcjonariusze wylegitymowali małżeństwo spod Bochni i zajęli się cudzoziemcem. „Zabierają go. Pytamy o azyl - zbywają nas. Pomożemy, zawieziemy do szpitala - będzie poddany właściwym procedurom. Pojechali”.
„Co się z nim dalej stało?”
Jakie są dalsze losy Irakijczyka? Jaka pomoc została mu udzielona? Czy trafił do szpitala? Jeśli tak, w jakim mieście? Jeśli nie, gdzie aktualnie się znajduje i w jakim jest stanie? Te pytania zadaliśmy komendantowi Straży Granicznej w Dubiczach Wielkich.
- Nie udzielamy informacji na temat cudzoziemców, wobec których prowadziliśmy czynności - słyszymy w odpowiedzi. Komendant odsyła nas do rzecznika podlaskiego oddziału w z Białymstoku. Wysyłamy zapytanie.
- Ze względu na ochronę danych osobowych nie udzielamy informacji osobom postronnym o cudzoziemcach, którzy przekroczyli granicę zarówno legalnie jak i nielegalnie - mówi kpt. SG Krystyna Jakimik-Jarosz z referatu prasowego Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej.
- Nie możemy również udzielać informacji, o tym którzy i czy cudzoziemcy są objęci wnioskiem o ochronę międzynarodową przede wszystkim ze względu na bezpieczeństwo tych osób, bo przecież składają wniosek o ochronę w związku z prześladowaniem ich w kraju pochodzenia - precyzuje mjr SG Katarzyna Zdanowicz, rzeczniczka Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej. - W przypadku, gdy osoba złoży wniosek o ochronę międzynarodową w Polsce, wniosek będzie przyjęty. Jeżeli cudzoziemiec nie wyrazi chęci uzyskania pomocy od strony polskiej, to zgodnie z obowiązującymi przepisami, otrzyma postanowienie o opuszczeniu terytorium Polski - dodaje Katarzyna Zdanowicz.
Czy zatem Irakijczyk, którego spotkał Mirosław Chodur uzyskał pomoc medyczną?
- Jak wynika z naszych informacji, człowiek ten nie trafił do szpitala, tylko został odesłany na Białoruś - rozwiewa nasze wątpliwości Karolina Baca-Pogorzelska, dziennikarka z grupy Outriders.
Według jej informacji, migranci, którzy nielegalnie przekroczyli granicę Polski od strony Białorusi, uzyskują pomoc medyczną przede wszystkim poza strefą stanu wyjątkowego (wcześniej grupa Medycy Na Granicy, a obecnie Medyczny Zespół Ratunkowy PCPM nie mogą wjechać do strefy).
- Szpital w Hajnówce pomógł już ponad 200 osobom, trafiają one też do szpitala w Bielsku Podlaskim (ostatnio trzy takie osoby). Pytanie tylko, czy mają szansę tam trafić. Jeśli np. są znalezieni przez aktywistów, a na miejscu są dziennikarze czy przedstawiciele biura RPO (mówimy o miejscach poza strefą stanu wyjątkowego), to o pomoc jest łatwiej. Ale generalnie to Straż Graniczna ocenia, czy i na ile potrzebna jest pomoc medyczna dla migrantów - wyjaśnia dziennikarka.
Bezradność w obecnej sytuacji czuje wolontariuszka Polskiego Czerwonego Krzyża w Hajnówce.
- Ten człowiek jak gdyby rozpłynął się w powietrzu. Mam nadzieję, że szum medialny sprawi, że przynajmniej powiedzą, co się z nim stało - przyznaje nam Alina Miszczuk, prezes oddziału rejonowego PCK w Hajnówce.
Chwali zachowanie Mirosława Chodura i jego żony. - Ci państwo stanęli pierwszy raz w takiej sytuacji, każdy z nas pewnie by zgłupiał i nie wiedział, co zrobi. Oni wierzyli w praworządność, zaleziono osobę, która ma dokumenty, chce ubiegać się o azyl, oddają go służbie granicznej.
Mirosław Chodur nie jest jednak pewien, czy zrobił wszystko, co powinien. Czuje rozgoryczenie, że nie wiedział o możliwości reprezentowania Irakijczyka w staraniach o azyl lub ochronę międzynarodową. Niestety, Straż Graniczna nie poinformowała go o takiej możliwości. - Według mnie stanowi to poważne zaniechanie, mogące skutkować jego śmiercią w przypadku zawrócenia go na Białoruś.
- Wjazd do Bochni z DK94 od strony Łapczycy niemożliwy z powodu przebudowy wiaduktu
- Brzesko. Będzie nowa komenda policji, powstanie obok szpitala
- Bochnia-Brzesko. Coraz więcej szkół przeszło na nauczanie zdalne lub hybrydowe
- Zarzuty po wybuchu w Maszkienicach dla 73-latka. Chciał zabić swoich bliskich?
- Brzesko. Będzie lodowisko na Placu Kazimierza Wielkiego, jego uruchomienie 4 grudnia
- Oddziały covidowe szpitali w Bochni i Brzesku zapełniły się w kilka dni