Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Recydywistki chciałyby cofnąć czas

Spadły na samo dno
Dla Kamili (z lewej) to nie pierwszy pobyt w więzieniu. Ale tym razem ostatni - obiecuje sobie.  Agnieszka (z prawej) do więzienia trafiła za kradzieże. Za kratami spędzi najbliższe pięć lat
Dla Kamili (z lewej) to nie pierwszy pobyt w więzieniu. Ale tym razem ostatni - obiecuje sobie. Agnieszka (z prawej) do więzienia trafiła za kradzieże. Za kratami spędzi najbliższe pięć lat Wojciech Matusik
"Świeże petunie", czyli "petki" to te, co siedzą pierwszy raz. Sala "sztywnych erek" jest podobno najgorsza - sądowa recydywa, po kilka wyroków na koncie. W zakładzie karnym w Ruszczy to one wiodą prym. Mówią o nich: terrorystki. O tym, jak tu trafiły i jak wyobrażają sobie życie na wolności - opowiadają Katarzynie Janiszewskiej.

Kamila (23 lata, blond włosy w kitkę, sympatyczna, trochę nadpobudliwa), gdyby mogła cofnąć czas i mieć znowu 15 lat, słuchałaby mamy, skończyła szkołę. A już na pewno nie wpadłaby w tamto towarzystwo. Dziś miałaby rodzinę: męża i dzieci - parkę, chłopczyka i dziewczynkę. Kiedyś chciała być ratowniczką. Teraz sama nie wie.

Beata (37 lat, trochę przy kości, z długimi włosami i smutnymi oczami), gdyby mogła cofnąć czas nie zignorowałaby ostrzegawczego światełka. Tego, które podpowiadało jej, że traci kontrolę nad swoim życiem. Nie zawiodłaby dzieci, nadal byliby kochającą się rodziną.

Anna (35 lat, z burzą miedzianych loków i licznymi tatuażami, pewna siebie), gdyby mogła cofnąć czas, zrobiłaby wszystko, żeby nie złapać wyroków. Lepiej by to sobie zorganizowała, zabezpieczyła się finansowo, znalazła kogoś do dzieci. Ale i tak w sumie nieźle na tym wyszła...

Zaczęło się z głupa

Za więziennym murem słychać głośne śmiechy. Trochę zaskakujące, ale to chyba dobry znak? Strażnik otwiera ciężkie, metalowe drzwi. Potem kraty: jedna, druga, trzecia. Długi korytarz. Więzienie w krakowskiej Ruszczy to zakład półotwarty. To znaczy, że dziewczyny mogą swobodnie chodzić po korytarzu, łatwiej dostają zwolnienia przedterminowe. Wyroki odsiaduje tu 95 kobiet.

Sala 303 jest podobno najgorsza: twarda recydywa, zero szans na resocjalizację. - Jak jesteś z nami, to jesz to, co my, myjesz się tym, czym my. Te, co myślą, że są lepsze, zostają same - dziewczyny tłumaczą mi więzienne zasady.

- Jak mamy problem, załatwiamy to same. Nikogo nie tępimy. To "półotworek", więc bójek nie ma. Co najwyżej afery koperkowe, czyli kłótnie o duperele - śmieją się.

23-letnia Kamila wpada do sali z bluzką zawiniętą nad pępkiem. Właśnie się opalała. Kilka dni temu złożyła prośbę do dyrektora o zgodę na zrobienie pasemek. W kantynie kupiła nawet farbę. Wychodzi na przepustkę, więc chce jakoś wyglądać. - Tutaj na każdą pierdołę trzeba mieć zgodę - mówi. - I za wszystko są kary: zakaz odbierania paczek, odmowy przepustek. Za przeklinanie, za nadmiar ubrań, za pożyczanie ciuchów. Są takie oddziałowe, co zapamiętają do szczegółu. Jak cię zobaczy w cudzej bluzce, masz wniosek karny.

Kamila do więzienia w Ruszczy trafiła za pobicia. - Tak jakoś zaczęło się z głupa - twierdzi. - Chyba taki szpan. Pokazać, kim to ja nie jestem. Pierwszy raz to była kradzież z przedłużeniem ręki [z użyciem niebezpiecznego narzędzia - przyp. red.]. No i dobra, odbębniłam pół roku do sprawy. To był gruby błąd, spieprzył mi życie.
Jak wyszła, myślała, że się wszystko poukłada, ale było gorzej. Nie dogadywała się z kuratorem sądowym, bo - jak mówi - ciągle mu coś nie pasowało. - Ja też mam mordę, jak się wkurzę, to jej nie hamuję - przyznaje Kamila. - Jak tu drugi raz trafiłam, myślałam o sobie jak o najgorszej. W oczach najbliższych i samej siebie byłam skreślona. Pomyślałam: dość, koniec, nie chcę tak żyć. Siadłam sobie na dupie. Ale poszłam na imprezę, wypiło się, wiadomo. Jeden facet gadał głupoty. A u mnie to jest tak, że jak się zdenerwuję, to hop-bęc. No i mu z koleżanką wpieprzyłyśmy. Już byłam karana za ten sam czyn. Więc trafiłam za kratki. I znów zawiodłam swoją miłość, swoją rodzinę.

Smarka, charczy, pluje

Anna na pewno wie jedno: świat opiera się na pieniądzach i machlojach. Bez tego ani rusz. Za pieniądze nawet zdrowie można kupić. - W dzisiejszych czasach za tysiąc złotych nie pójdę do roboty - tłumaczy swoją filozofię życia. - Żeby mieć dobry ciuch, wyglądać jakoś, trzeba zapier... Raz w miesiącu fryzjera zaliczyć, solarium. Kupić buty, bluzeczkę. Na imprezę wyskoczyć. Z czego to? Mam czterech synów, uczą się w szkole muzycznej, sportowej. Utrzymanie dzieci kosztuje.

Więc dziś już nie musi zapierdal..., w ogóle do 2017 r. nic nie musi. Siedzi za handel narkotykami. Amfetaminą, heroiną, trawą. - Ale nie dzieciom - zaznacza. - Tylko między dorosłymi. Spodobało mi się. To łatwy pieniądz.

Sama nigdy nie brała. Nie ma nałogów, lubi tylko dobrze zjeść. Raz czy dwa paliła "zioło". - Jak widziałam ludzi po używkach, to coś strasznego - mówi z obrzydzeniem. - Smarka się taki, charczy, pluje, szcza pod siebie, śmierdzi od niego. Jęczy, wszystko go boli. A ja im ratowałam życie. Sami biorą. No przecież nie pchałam im tego do gardła, ani nie wstrzykiwałam. Nie zmuszę nikogo, żeby szedł na odwyk.

Żeby handlować, trzeba mieć wejścia i układy na mieście. Miała towar z pierwszej ręki i stałych klientów. Jak któryś dzwonił, podjeżdżała na miasto i przywoziła co trzeba. - Nie bałam się - przekonuje. - Mój chłop jest recydywistą. To ja go wciągnęłam - dodaje.

Ryzyko było i owszem. - Nieraz jakiś ćpun wystawił mnie policji. Ale nie mieli dobrego haka - mówi z dumą. - Zawsze zdążyłam pozbyć się towaru. Raz rozbiłam przy policjantach słoik z marihuaną, innym razem musiałam wyrzucić amfę. Wyroki dostawałam: rok, trzy miesiące, dwa lata. Wszystko w zawieszeniu. No i się uzbierało. Złapali mnie, bo ufałam zbyt wielu osobom. Wystawiła mnie bliska koleżanka.

Zasypiałam z flaszką

Beata miała dzieciństwo sielskie i anielskie. Najmłodsza, wychuchana, wszędzie zabierana. Nie było wakacji, żeby nie wyjeżdżała gdzieś z mamą i ciocią. Niczego jej nie brakowało, nie musiała zazdrościć innym dzieciom. - Mama pracowała w sądzie, ojciec był majorem w jednostce wojskowej - opowiada. - Tata odszedł od mamy, jak miałam trzy lata. Ale kontakt był. Nikt w rodzinie nie miał konfliktów z prawem. Tylko ja, taka czarna owca.

Na to, że trafiła za kraty, złożyło się całe pasmo niepowodzeń. Wyszła za mąż, gdy miała 19 lat. Mąż bił ją, był alkoholikiem. Jak miała 25 lat, zmarła mama. Świat przewrócił jej się do góry nogami.

- Wpadłam w nałóg alkoholowy, w towarzystwo czysto patologiczne, kryminogenne - mówi smutno. - Zasypiałam z flaszką i budziłam się z flaszką. Po rozwodzie musiałam sobie radzić sama, zaczęły się przygody z kradzieżami. Z czasem weszło mi to w krew. Po raz pierwszy poszłam siedzieć za kradzież z włamaniem. Miałam przy sobie towaru, kurde, na jakieś trzy tysiące złotych.

W 2007 r. opuściła zakład karny. Na wolności była przez 40 dni. Pech chciał, że na imprezie zdarzył się "incydent".

- Chodzi o to, że jeden gość doniósł na naszego kumpla - wspomina Beata. - Od słowa, do słowa. Byłam pijana, nie pamiętam co się działo, wspólnicy też wypici. Próbowaliśmy ratować mu życie, wezwaliśmy pogotowie. Dwa lata trwał proces. Wyrok - 5 lat za pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Facet zmarł w drodze do szpitala.

W więzieniu Beata znalazła miłość swojego życia. Przyjaciółka z celi miała kolegę w Wiśniczu, wspólnika z wolności. On też miał kolegę, i ten kolega chciał z kimś pisać.

- I tak, korespondencyjnie poznałam swojego partnera, z którym wiążę nadzieje i plany - opowiada. - Mogę powiedzieć: partner, bo padły mocne słowa przyszłościowe. On ma 32 lata, prawie całe życie spędził w zakładach karnych. I ma już dość takiego życia. Nie spotkaliśmy się, mam tylko jego zdjęcie. Trafiłam na swój typ, ale urodą się nie sugerowałam. Jest szczery do bólu, nie robi z siebie kogoś, kim nie jest. Ufam mu bezgranicznie.

Da się wytrzymać

Dziewczyny wstają o godz. 6 rano. Trzeba się szybko umyć, uczesać i przygotować do apelu. Miska z wodą jest dostępna codziennie. Prysznic - dwa razy w tygodniu. Kto nie zje śniadania, dostaje wniosek karny. Godz. 13, pora obiadu. To jeden z niewielu przerywników dnia. Dziewczyny mówią, że w Ruszczy da się wytrzymać, ale lekko nie jest. Bo nuda, monotonia. Czas szybciej leci, jeśli ma się pracę: w kuchni, pralni. Niektóre wyszywają, pieką, sprzątają. Jest boisko, na którym można pograć w siatkówkę.

Życie od nowa

Niemal wszystkie dokładnie wiedzą, co będą robić, gdy już opuszczą więzienne mury. - Marzę, żeby iść z dziećmi na lody - mówi Anna. - Położę się w łóżku, chłopcy koło mnie, będziemy się miziać po włosach i oglądać bajki Scooby'ego. A później pójdziemy do Galerii Krakowskiej, na pierwszym piętrze jest taka włoska kawiarnia. Albo do Mc Donald'a. Czy coś bym w życiu zmieniła? Wie pani. Ci, co ćpają, gówno mają. A ja nie zostałam goła i wesoła.

Beata zrobi wszystko, by odbudować dobre relacje z synami. Żeby wiedzieli, że znowu mają matkę, na której mogą polegać. Ułoży sobie życie od nowa.

- Wiem, że będzie ciężko zaczynać od zera - przyznaje. - Nie przyrzekamy sobie z moim partnerem, że będzie idylla. Ale chcemy spróbować, wyjechać z naszych miast i osiedlić się w Krakowie. Ja mam perspektywy w Belgii - kuzynka podaje mi rękę. A tam, nie ukrywajmy, lepszy pieniądz zarobkowy. Priorytety mam już poukładane.

Kamila woli nie mieć marzeń. Bo się nie spełniają. Do końca wyroku został jej rok. Może starać się o wcześniejsze zwolnienie.

- W sumie nie jestem strasznym człowiekiem. Nikogo nie zabiłam, dożywocia nie mam. Tylko że wszystko zaczęłam od końca. Straciłam najlepsze lata w więzieniu. Miałam swoją miłość. On zaakceptował mnie taką, jaką byłam. I było pięknie przez jakiś czas. Żyliśmy jak mąż i żona: praca, obiadki, zakupy. Była baja, a zmieniło się w koszmar. Mam żal do siebie. Z samego dna weszłam na szczyt. I znów upadłam...

Imiona dziewczyn zostały zmienione na ich prośbę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska