https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rekordowy sezon w Gródku nad Dunajcem. Od 21 lat nie było tylu turystów

Piotr Jankowski, dzierżawca pola namiotowego w Gródku nad Dunajcem musi się chwilę zastanowić zanim odpowie na pytanie, kiedy miejsc na rozbicie się na plaży było mniej niż chętnych. - Chyba w 1994 roku, wtedy też było takie wyrównane pogodowo lato - stwierdza po namyśle. W ostatnich tygodniach sierpnia 2015 r. na pole namiotowe, mogące pomieścić tysiąc namiotów i przyczep nie wpuszczał już gości. Choć patrzył z żalem, jak odjeżdżają, będzie pielęgnował ten obraz w pamięci, gdy znowu przyjdą chude lata.

Taki sezon po fatalnym lecie 2014 r. pozwala odbić się od dna. A było ono blisko, gdy w lipcu ubiegłego roku nie padało tylko przez cztery dni. - Plaża nawet nie zdążyła wyschnąć, gdy nadchodziły kolejne deszcze - wspomina Piotr Jankowski. - Trudno wtedy liczyć na turystów. Nie mamy przecież term, na których można by ich zatrzymać.

Dlatego dzierżawca pola namiotowego prowadzi jednocześnie ośrodek wypoczynkowy "Barbara". W restauracji serwuje kuchnię regionalną, w tym pstrąga i sandacza z miejscowych wód. Stateczkiem "Jaskółka" wozi turystów po Jeziorze Rożnowskim. Z sentymentem wraca do czasów, gdy wynajmowano letnikom przeszło dwa tysiące domków zakładowych, rozsianych po całym rejonie jeziora. Potem sprzedano je pracownikom i tłuste lata się skończyły.

- Ci ludzie to głównie emeryci, których nie stać na korzystanie z tutejszych atrakcji - zauważa Jankowski. - Jeśli w ogóle przyjeżdżają nad jezioro, to przywożą ze sobą jedzenie. Miejscowa gastronomia w ogóle nie zauważa więc ich obecności.

Tymczasem turyści twierdzą, że jakość dań serwowanych nad jeziorem znacznie się poprawiła. Krakowianin Piotr Kurczab chwali obiady wydawane w "Barbarze". Zwłaszcza że nie są drogie. - Jeśli moi synowie, 13-letni Piotr i 7-letni Paweł znani w rodzinie jako smakosze pomidorówki chwalą serwowaną tutaj zupę za trzy złote, to chyba dowód, że jest naprawdę smaczna - sugeruje Piotr Kurczab. Nad Jezioro Rożnowskie wrócił po wielu latach i już deklaruje, że będzie tutaj spędzał wakacje.

- Teren rozpoznałem i widzę, że jest gdzie się zatrzymać z przyczepą, więc ją kupię i do Gródka z pewnością wrócę - zapowiada.
Takiej opcji nie wyklucza też Dariusz Chudziak. Nad jezioro przyjechał aż z Rotterdamu ze swoją partnerką Izabelą i 10-letnim synem Igorem. Szukali jakiegoś ciekawego miejsca na wypoczynek w Małopolsce. W internecie znaleźli Gródek i ruszyli w drogę. Igor twierdzi, że warto było dla ciepłej wody i widoku gór, okalających jezioro. - Tamta jest piękna - przekonuje i wskazuje palcem na Małpią Wyspę.

Cała trójka zamieszkała w małym domku przy plaży.

- Sheratonu nie przypomina, ale jest czysto i schludnie - mówi pani Izabela. - No i mamy zupełnie inny klimat. W Rotterdamie mieszkamy przy porcie. Czujemy morską bryzę i słyszymy nieustanny krzyk mew. Tutaj jest cicho i spokojnie.

Spokój ceni sobie też rodzina Wójcików z miejscowości Sudół koło Ostrowca Świętokrzyskiego. Nad jezioro przyjechali tylko na cztery dni i już żałują, że wypoczywali tam tak krótko. - Naszego 3-letniego Daniela w ogóle nie można było wygonić z plaży - mówi Monika Wójcik. - A 9-letni Patryk ciągle siedział w wodzie, taka była ciepła.

- Czasami z niej wychodziłem - protestuje Patryk. - Przecież płynąłem z tatą "Jaskółką" do zapory w Rożnowie.

Wójcikowie podkreślają, że cenią Gródek za czyste, piaszczyste plaże. - No i wszystko jest na miejscu - dodaje Piotr Wójcik. - Sklepy, bary, jezioro. Nie trzeba pokonywać wielu kilometrów, żeby zrobić zakupy, coś zjeść i poplażować.

Woda i słońce to za mało
Piotr Jankowski, który zna miejscowy biznes jak mało kto, zwraca uwagę, że nad jeziorem przybyło atrakcji. Samo słońce i woda nie zatrzymają turystów, którzy szukają czegoś więcej niż plażowanie. Stąd m.in. park linowy, który otwarto w maju w lesie nieopodal urzędu gminy. Nie było dnia, by nie szalały tam dzieci. Wśród nich były m.in. 14-letnia Kamila i 12-letni Sebastian Stankiewiczowie ze Strzelec Opolskich.

- Przyjechaliśmy nad jezioro w ostatnich dniach sierpnia, a więc już prawie po sezonie - mówi Beata Stankiewicz. - Dlatego jest już cicho i spokojnie. No i nie ma kolejek do takich atrakcji, jak ten wspaniały park.

Rodzina ze Śląska Opolskiego planowała jeszcze skorzystać z oferty stadniny koni, prowadzonej przez Małgorzatę i Jerzego Jabłońskich. Ona także mieści się w centrum Gródka nad Dunajcem i na brak klientów nie może narzekać. Mają do dyspozycji dziesięć koni, w tym dwa kucyki.

- Działamy od czterech lat i wciąż rozwijamy działalność, bo widzimy, że jest duże zainteresowanie jazdą konną - mówi Małgorzata Jabłońska. - Po długim dniu na plaży przychodzą do nas zmęczeni słońcem turyści, żeby się zrelaksować.

Małżeństwo Jabłońskich prowadzi jednocześnie "Szałas pod Dębem". To jedyny lokal w Gródku, w którym w każdy weekend odbywają się wieczorki taneczne z muzyką na żywo.

- Nazywamy je potupajkami i zawsze mamy komplet gości - cieszy się Jerzy Jabłoński.

Wójt Gródka nad Dunajcem nie pamięta tak udanego sezonu. Dotąd każdego lata na jego biurko spływały wnioski o umorzenie bądź rozłożenie na raty podatków od działalności gospodarczej. Kierowali je właściciele pensjonatów i lokali gastronomicznych, żyjący z turystyki. Gdy padał deszcz, było zimno i nad jezioro zaglądała garstka zdesperowanych gości notowali same straty. Teraz mają zyski. Dla gminy, której zadłużenie sięga 11 mln zł to ważne. Nawet, jeśli suma z podatków od 30 gospodarstw agroturystycznych, 15 lokali gastronomicznych i 10 sklepów ledwie przekracza 50 tys. zł.

- Suma jest może symboliczna, ale przynajmniej ludzie mają pracę, a większość z nich tym wakacyjnym sezonem zarabia na resztę roku - mówi wójt Tobiasz. I dodaje, że rozwój turystyki nad Jeziorem Rożnowskim widzi w jasnych barwach. Zwłaszcza że pojawiła się tam także oferta dla luksusowego klienta. Znany sądecki biznesmen Andrzej Wiśniowski, największy producent bram garażowych w Polsce tego lata uruchomił w Siennej luksusowy, pięciogwiazdkowy hotel "Heron". W Gródku działa zaś komfortowy i nowoczesny "Lemon Resort SPA". Strefa saun i baseny z widokiem na jezioro sprawiają, że jest tam komplet gości niezależnie od pogody.

- Ona z pewnością jest matką sukcesu, jakim był tegoroczny sezon - przyznaje Józef Tobiasz. - Chcę jednak wierzyć, że i my się do niego przyczyniliśmy. W lipcu zorganizowaliśmy bieg nad jeziorem, na który zjechały setki biegaczy. Były turnieje piłki plażowej, regaty żeglarskie i kino letnie, podczas którego można było oglądać nocą filmy pod gołym niebem. O Gródku i jeziorze dużo się pisało i mówiło. I to procentowało, bo mieliśmy gości, którzy wypoczywali u nas po raz pierwszy i zadeklarowali, że na pewno nie ostatni.

Komentarze 6

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

O
Ola
Przez tyle lat gmina nie potrafi zrobić nawet chodnika do Bartkowej. Kto tam rządzi.
M
Minika
nie polecam...wlaściciele nastawieni tylko na zyski..za wszystko trzeba placic..jakosć ich usług prawie żadna..wszystko stare odswiezone chwile przed sezonem i to robione noga..powinna gmina nie przedluzyc z nimi umowy wynajmu
M
Minika
nie polecam...wlaściciele nastawieni tylko na zyski..za wszystko trzeba placic..jakosć ich usług prawie żadna..wszystko stare odswiezone chwile przed sezonem i to robione noga..powinna gmina nie przedluzyc z nimi umowy wynajmu
P
Piasek22
Straszne miejsce. Nie polecam. Młodzież rozdziera gębe całą noc, nie można sie w nocy wyspać. Nikt nad tym nie panuje. Obsługa nie uprzejma, karzą zjechać na pobocze i szukać miejsca. Brak organizacji, sprzęty prowizoryczne. Nie jedzcie tam, szkoda kasy i czasu. I jeszcze liczcie się z ryzykiem ze was oszukają. Ja za 2 os plus namiot i auto na dobe zapłaciłem 60 zł. Płacz!!!
P
Piasek
Nie polecam tego pola namiotowego. Byłem tam od 23 sierpnia do 24 sierpnia i bardzo powiem ze co do organizacji ośrodka to jest bardzo źle. Zaraz na wstępie zostałem oszukany co do zapłaty. zamiast 30 zł za dobe (ja, dziewczyna, auto, namiot) zapłaciłem 60 zł. Ale to jest nic, bo w nocy dzieja sie dosłownie cyrki. Nikt nie panuje w nocy nad dziczą która drze ryja i zakłuca spanie innym. ( całą noc zmarnowałem, zamiast wypocząć to efekt był odwrotny). Woda jest brudna, za wszystko trzeba płacić. Jeśli zostawisz kartępobytu w namiocie, płacisz. zmoczysz kapok, płacisz. jeśli chodzi o sprzęty jakie tam posiadają to prowizorka. Jakiś pachpaj złożony w szopie równa błoto nad wodą, coniekture rowerki wołają o pomstę do nieba. i wiele innych żeczy które rażą oko.
Wiec nie polecam tego miejsca. Dla przestrogi.
W
Wędkarz
Na całe szczęście od przyszłego roku z tego pięknego miejsca korzyści czerpać będzie już Gmina G/n D, a nie Pan Jankowski..... Po tym jak gmina poczyni odpowiednie, zaplanowane już inwestycje, turystów będzie jeszcze więcej! Pan Jankowski miałby jeszcze więcej ludzi, gdyby odpowiednio się zachowywał, choćby w stosunku do Wędkarzy!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska