Od chwili, gdy pani Stanisława pierwszy raz założyła strażacki mundur, mijało dokładnie 40 lat, gdy na jej piersi zawisł Złoty Znak Związku Ochotniczych Straży Pożarnych RP. Najwyższe odznaczenie Ochotniczej Straży Pożarnej. - Do straży przyciągnął mnie mundur - opowiada z uśmiechem Stanisława Balakowicz. - Zawsze mnie do niego ciągnęło. Na początku był taki z zuchów, potem harcerski i w końcu ten najważniejszy, z OSP - dodaje.
Pierwsze szkolenie
W czasie, gdy pani Stanisława postanowiła zostać strażakiem, w Moszczenicy nie było drużyny młodzieżowej. Ona jeszcze nie była pełnoletnia, więc ten wymarzony mundur nie był jeszcze dla niej. - Remiza to był męski świat - wspomina. - Mam czterech braci, wszyscy nosili mundur OSP. A ja chciałam koniecznie do niego wejść. W maju 1973 roku, w Lesku odbywało się szkolenie dla instruktorów drużyn młodzieżowych OSP. Udało mi się na niego dostać - dopowiada.
Z Moszczenicy do Leska pojechało ich dwie, ale tylko Stanisława złączyła swoje życie z remizą.
- Gdy byłam na tym pierwszym szkoleniu, miałam dopiero 17 lat - relacjonuje. - Rok później, zaraz jak tylko dostałam dowód osobisty, zgłosiłam się do prezesa i zostałam pełnoprawnym strażakiem - podkreśla.
Chciały być samodzielne
Stanisława Balakowicz z kilkoma koleżankami, chciała koniecznie założyć w Moszczenicy drużynę kobiecą. Było ich kilka, nic w sumie nie stało na przeszkodzie. - Niestety nie udało się - opowiada z rozbawieniem. - No, niby za mundurem panny sznurem, ale koleżanki chyba bardziej chciały te mundury z zawartością do domów zabierać - dodaje mrużąc oko.
Były lata siedemdziesiąte, w remizie działał klub rolnika, słynący w okolicy z hucznych zabaw tanecznych. - Przez pewien czas pracowałam w nim - zaznacza Stanisława. - Pamiętam świetnie te zabawy. Bywało nawet tak, że musiałam być ochroniarzem. Nie jestem specjalnie wysoka, ale w kaszę sobie nie dałam dmuchać, byłam przecież strażakiem - podkreśla.
Po pewnym czasie Stanisława zaczęła pracę na fabryce w Gliniku. Została tam aż do emerytury.
Prezes w spódnicy
Przez lata w moszczenickiej remizie wiele się działo. Zmieniali się prezesi, zmieniali druhowie, zmieniał sprzęt. Jedno było stałe, obecność w niej Stanisławy.
- Mieszkam prawie naprzeciw naszej remizy - mówi z uśmiechem. - Przez lata to właśnie u mnie były klucze do niej. Na dźwięk syreny łapałam je i biegłam na drugą stronę drogi, otwierałam i czekałam na chłopców. Wzrokiem odprowadzałam ich wyjazd i z drżeniem serca czekałam na powrót - dodaje.
W 1991 roku do Moszczenicy zjechali szefowie wojewódzkich władz OSP. Trzeba było znaleźć kogoś, kto weźmie na swoje barki prezesowanie. - Trochę się tego bałam, ale nie było wyjścia - mówi pani Stanisława. - Zostałam prezesem. Przez dwadzieścia lat piastowałam tę funkcję. Na ten czas przypadły choćby dwie wielkie powodzie, ta z 1997 i z 2010 roku. Myślę, że zdałam swój egzamin - podkreśla.
Powódź tysiąclecia z 1997 roku wbiła się w jej pamięć bardzo silnie. Ciągle ma w uszach głośny szum niewielkiej zazwyczaj Moszczanki. W tamtych dniach była to potężna i groźna rzeka. - Gdy dotarł do nas pierwszy alarm, pobiegłam do remizy - opowiada. - Okazało się, że ciężko było wrócić potem do domu. Siedziałam w remizie cały ten czas, gdy moim koledzy walczyli z żywiołem. Ja trwałam na posterunku, pilnowałam, by czekała na nich gorąca herbata, czy kawa. Robiłam kanapki. Oni tylko wpadali na chwilę wytchnienia i znów jechali do akcji - dopowiada.
W 2011 roku prezesowanie w OSP w Moszczenicy od Stanisławy przejął młody strażak, Przemek Wszołek, ona został skarbnikiem. Od niedawna jest na „strażackiej emeryturze”.
- Teraz już nie pełnie żadnych funkcji - mówi. - Zresztą tak jak Przemek i jego zastępca Romek Brach. Ale proszę mi wierzyć, OSP to nie kaprys na jeden sezon. To coś znacznie większego. Mój mundur wisi wyprasowany w szafie. A ja na każdy dźwięk syreny podrywam się i szukam wzrokiem kluczy. Wiem, że już ktoś inny otworzy drzwi. Ja do końca życia będę strażakiem i nikt mi tego nie odbierze - kończy stanowczo.
WIDEO: Karta czy gotówka? Co zabrać na wakacje
Źródło: Dzień Dobry TVN/x-news
