Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Robić zabawki to nie zabawa

Maria Mazurek
fot. Maria Mazurek
Struganie kolorowych ptaszków i koników może nieźle dać człowiekowi w kość. Doskonale wie o tym Krzysztof Balcer. I jego zranione palce.

Trudno przeoczyć neonowy, zielono-żółty dom pana Krzysztofa. Stoi prawie na samym końcu Stryszawy, powiat suski, tam gdzie zaczyna się już szlak na Babią Górę. Przesadnie kolorowy, trochę nierealny, otoczony beskidzkimi pagórkami. Jakby wyjęty z jakiejś dziecięcej opowieści. Na ogrodzeniu wisi mnóstwo sosnowych ptaszków, koników, przeróżnych figurek. I drewniana tablica informująca, że tu robi się zabawki.

Balcer nie jest jedynym we wsi, który struga w drewnie bajeczne kształty. Przy co drugim domu są tutaj warsztaty pełne takich jak u niego zabawek. Taka stryszawska tradycja. Nawet lokalna władza przytomnie wpadła na pomysł, by utworzyć w Stryszawie Beskidzkie Centrum Zabawki Drewnianej. Zwiedzając muzealne ekspozycje, można co nieco dowiedzieć się o historii tego rzemiosła. I tych stron.

Bo tutejsi mówią, że to taka "ziemia niczyja". Równie daleko stąd do Krakowa, co do Bielska. Blisko tylko na Babią. Kiedyś było tu województwo bielskie. Przy podziale administracyjnym nie było do końca wiadomo, do którego "wora" ich wrzucą: śląskiego czy krakowskiego. Wrzucili do krakowskiego. Za to archidiecezję ustalili bielsko-żywiecką. Co za różnica, pomyślał wtedy Balcer. Jak strugamy zabawki, tak strugać będziemy.

Co ma pustelnia do rzemiosła

Bo to stryszawskie struganie zabawek (tak twierdzi Balcer) wzięło się właśnie od jego pradziadka, Teofila Mentla. Otóż Teofil wiele lat temu wyjechał do pustelni pod Kalwarię Zebrzydowską. W ciszy modlił się, medytował, przyglądał naturze. Kolorowym ptakom szczególnie. Było w nich coś zachwycającego; Mentel zapragnął więc odtworzyć ich kształty i kolory.

Miał do tego talent. Szybko zaczął strugać te ptaki w drewnie. Spod jego zwinnych rąk wychodziły maleńkie dzieła sztuki. Kiedy wrócił do Stryszawy, wszyscy ze wsi mu pozazdrościli. A że Mentel miał dobre serce i nauczycielski dryg, przyjmował w swoim domu sąsiadów, tłumacząc im, jak za pomocą dłuta i nożyka wyrzeźbić drozda, mazurka, dzięcioła, dudka.

I tak niemal wszyscy we wsi zaczęli "grzebać w drewnie". Głównie w zimie, kiedy było mniej pracy na gospodarce. Stryszawa stała się znanym ośrodkiem zabawkarstwa. Handel rozkwitał. Nawet w najbardziej szarych latach - tych wojennych, a potem komunistycznych - to była wieś bardziej kolorowa niż wszystkie inne.

Dzieci, które nie lubią zabawek

Pradziadek, dziadek i rodzice Balcera strugali. Strugali wszyscy wujkowie i kuzyni. Sąsiedzi. Balcer pamięta czasy najmłodszego dzieciństwa, gdy pomagał mamie w malowaniu i czyszczeniu papierem ściernym drewnianych ptaszków. Miał osiem lat, kiedy wziął nóż i sam zaczął je strugać.

Było ich troje rodzeństwa: on, najstarszy, brat i siostra. Nie przelewało się. Od maleńkości pomagali, jak mogli. Kolorowe zabawki nie kojarzyły im się z beztroską dzieciństwa i radosnymi chwilami. Raczej z dalekimi wyjazdami, by je sprzedać, z godzinami spędzonymi nad przygotowaniem rękodzieła. I jeszcze z ranami.

Kiedyś Balcer przypadkiem wbił sobie nóż do samej kości. Innym razem - w brzuch. Ran na rękach nawet nie liczy, a bólu już prawie nie czuje. To, że się skaleczył, zauważa dopiero gdy leje się już krew. Skóra na palcach stała się sztywna, gruba, zahartowana.

Uciekając przed przeznaczeniem

Nic więc dziwnego, że jak dorósł, tych stryszawskich zabawek miał już szczerze dość. Uciekł przed tym, choć niedaleko - zajął się stolarką. Wciąż pracował w drewnie, ale tworzenie szaf, krzeseł, stołów nie wymagało aż takiej cierpliwości, precyzji, godzin totalnego skupienia.

A potem ktoś go poprosił, żeby wystrugał jakieś drewniane zwierzątka przyczepione do kubków. Krzysztof Balcer, bardzo pragmatyczny, konkretny, skromny, nie lubi używać takich wielkich słów jak "talent" czy "artysta". Fakt jednak, że nikt inny nie potrafił wykonać tego zlecenia, wymagającego wyjątkowych zdolności manualnych. Tylko on.

I tak zaczął się jego powrót do tego rzemiosła. Przychodziły kolejne zlecenia: na koniki, na kaczki na kółkach, na sowy, na figurki maryjne, na krakowskie żydki z instrumentami, na bożonarodzeniowe szopki, na wozy, koguciki, krowy... A Balcer zrozumiał: chyba przed przeznaczeniem nie uda mi się uciec.

Konkurując z Chinami

Od tego czasu, a będzie już prawie 20 lat, całe dnie spędza w swoim warsztacie. Od samego rana, nawet do pierwszej, drugiej w nocy. Wyspecjalizował się szczególnie w konikach, które struga się trudniej niż popularniejsze w tych stronach ptaszki. Część z jego zabawek jest wstępnie wycinana maszynowo, ale ostateczny kształt zawsze nadaje im za pomocą dłuta i noża. Każda zabawka jest inna.

Kolejna sztuka to pomalowanie ich. Balcer zawsze był dobry z plastyki, lubił pędzle, farby. Teraz też z chęcią nadaje barwy swoim zabawkom. Pomagają mu w tym córki: Sylwia, uczennica szkoły zawodowej i gimnazjalistka Kasia. Też mają jakiś dryg, malować lubią, z plastyki zawsze przynosiły dobre stopnie. Ale noża i dłuta w ręce im nie daje. Boi się o nie, bo to jednak dość niebezpieczne zajęcie.

Oprócz tego: wymagające wielkiej cierpliwości, skupienia, precyzji, sprawnych rąk i poczucia estetyki. Balcer czasem chodzi po szkołach w gminie i uczy tego dzieciaki. Samorząd wymyślił, że takie warsztaty będą obowiązkowe, że trzeba najmłodszym pokazać rękodzieło typowe dla ich okolicy.

Tym bardziej że rynek zalewa chińskie, jednorazowe dziadostwo. - Czasem zdarza się, że dziecko nie zdąży dowieźć zabawki do domu, a już jest rozwalona - zwraca uwagę. Cenowo zaś trudno konkurować mu z plastikiem wytwarzanym w Chinach. Drewnianego ptaszka, nad którym siedzi czasem i godzinę, sprzedaje po trzy, cztery złote. Mimo tego nie zamierza pracy zmieniać, buntować się. Przed przeznaczeniem w końcu nie uciekniesz, prawda?

***

Beskidzkie Centrum Zabawki Drewnianej
Muzeum pokazuje historię zabawkarstwa w Stryszawie, a także wiele drewnianych dzieł lokalnych twórców. W ramach ekspozycji czasowej prezentowane są tu natomiast różne prace konkursowe. BCZD można zwiedzać bezpłatnie od poniedziałku do piątku między 8 a 19.30, a w soboty między 9 a 16.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska