Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzina cudem uniknęła zatrucia czadem

Piotr Rąpalski
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne fot. Jarosław Jakubczak
Dziesięć osób ze wsi Bucze (powiat brzeski) w tym siedmioro dzieci w wieku od 6 do 15 lat zatruło się czadem. Śmiercionośny tlenek węgla wydobywał się z pieca węglowego, tzw. kozy, którą wielodzietna rodzina ogrzewała dwupokojowe mieszkanie w domu.

Do zatrucia w miejscowości Bucze doszło rano. - Wiał dość silny wiatr, który spowodował cofnięcie spalin z komina do mieszkania. W całym domu były szczelne, plastikowe okna - mówi Piotr Słowiak, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Straży Pożarnej w Brzesku.

Gdy strażacy przybyli na miejsce, wszystkie osoby były, na szczęście, przytomne. Zarówno dorośli (dwóch mężczyzn i kobieta) jak i dzieci skarżyli się na bóle głowy i wymiotowali. Rodzina została przewieziona do szpitala.

- Dorośli już opuścili placówkę, natomiast dzieci zostały na obserwacji na oddziale pediatrycznym. Ich stan jest dobry. Są poddawane m.in. tlenoterapii. Wszystko wskazuje na to, że dziś opuszczą szpital - mówi Adam Smołucha, wicedyrektor Szpitala Powiatowego w Brzesku.

Po przewietrzeniu mieszkania stężenie śmiercionośnego czadu nadal wynosiło 250 ppm. Było prawie dziesięć razy większe niż dopuszczalna norma. Według Międzynarodowej Organizacji Zdrowia stężenie nie powinno być większe niż 35 ppm. Wysokie stężenie tlenku węgla w powietrzu może doprowadzić do śmierci w ciągu trzech minut.

Postępowanie w sprawie zdarzenia prowadzi policja.

Na szczęście nie było ofiar śmiertelnych, ale to kolejny przypadek zatrucia czadem w regionie. Wypadki powodują głównie niesprawne instalacje grzewcze, doszczelnianie okien oraz nieczyszczone przewody wentylacyjne. Mimo że właściciele nieruchomości mają obowiązek tego dopilnować.

Straż pożarna i nadzór budowlany twierdzą, że nie są w stanie skontrolować wszystkich miejsc. To kolejny przypadek w powiecie. Dokładnie tydzień temu do podobnego zatrucia doszło w samym Brzesku. Wtedy do szpitala trafiło siedem osób. W każdym powiecie regionu strażacy odnotowują kilkanaście przypadków zaczadzeń w roku.

- W ostatnim sezonie grzewczym, tj. od września 2012 do marca 2013 r., interweniowaliśmy 13 razy, 13 osób zostało poszkodowanych - podaje nam kpt. Gerard Wydrych z Komendy Powiatowej Straży Pożarnej w Bochni.

W powiecie dąbrowskim strażacy interweniowali w tym roku trzy razy. Aby przeciwdziałać wypadkom, prawo nakazuje czyścić regularnie przewody kominowe. - To wydatek około 100 zł. Warto je wydać chociaż raz do roku, by uratować zdrowie czy nawet życie - mówi Daniel Szerszeń, kominiarz z Tarnowa.

Strażacy i inspektorzy nadzoru budowlanego kontrolują nieruchomości, ale mogą tylko sprawdzić w tzw. książkach obiektu budowlanego, czy jest w nich protokół z wizyty kominiarza. Nie mogą wchodzić do mieszkań. Ponadto w domach jednorodzinnych ksiąg obiektów się nie prowadzi.

- Duża część zarządców budynków nie przeprowadza kontroli stanu technicznego przewodów, ludzie zasłaniają otwory nawiewne i wywiewne, co zapewne wiąże się ze źle pojętym oszczędzaniem ciepła - komentuje Andrzej Stapurewicz, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Bochni.

***
Według prawa powinno się czyścić przewody wentylacyjne co najmniej raz do roku. Kominy dla pieców dymowych cztery razy, a te dla pieców opalanych np. olejem dwa razy do roku. Ale tylko w domach wielorodzinnych trzeba prowadzić specjalne protokoły potwierdzające, że prace te były wykonywane.

Kontrolą zarządców budynków, czy właściwie konserwują instalacje, zajmują się strażacy i inspektorzy nadzoru budowlanego. W powiecie tarnowskim straż w roku przeprowadza 250 takich kontroli. Ujawnia kilkanaście przypadków łamania prawa. Poucza lub karze mandatami do 500 zł.

Jeden przegląd przewodów kominowych wraz z ich czyszczeniem kosztuje średnio u kominiarzy w naszym regionie ok. 100 zł. Za czujnik wykrywający tlenek węgla i ostrzegający dźwiękiem trzeba zapłacić od ok. 80 do nawet 250 zł.

Eksperci tłumaczą

Andrzej Ślęzak, strażak z Tarnowa
Przeprowadzamy około 250 kontroli przewodów kominowych i instalacji grzewczych w roku w budynkach. Nie mamy jednak prawa wstępu do lokali mieszkalnych. A to najczęściej wadliwe piece w mieszkaniach, doszczelnianie okien, rzadkie wietrzenie, czy też wprost zatykanie kratek wentylacyjnych powoduje, że ulatniający się tlenek węgla zatruwa ludzi. Co roku apelujemy o zdrowy rozsądek, same kontrole i ewentualne mandaty nie pomogą.

Roman Górski z nadzoru budowlanego w Tarnowie
Robimy takie kontrole głównie przy okazji wydawania decyzji w sprawie użytkowania budynków, ewentualnie po zawiadomieniach, że coś z danym obiektem jest nie tak. Sprawdzamy wtedy księgi, czy wpisano tam wykonanie przeglądów przewodów kominowych. Sami ich nie wykonujemy, bo to według prawa obowiązek zarządcy budynku. Nie jesteśmy w stanie robić kontroli przewodów osobno. W roku mamy ok. 500 spraw, a tylko czterech, pięciu inspektorów.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska