Inżynier z krakowskiej Geofizyki Piotr S. może zostać zabity w Pakistanie, jeśli władze nie spełnią żądań porywaczy. Dziś upływa termin ultimatum, jakie w talibowie postawili pakistańskiemu rządowi.
- Nawet nie chcę o tym myśleć - mówi Danuta Paszek, siostra Piotra S. - Choć miewam takie głupie, czarne myśli. Zbyt długo już to wszystko trwa - dodaje.
Na dzień przed upływem ultimatum zdecydowała się ujawnić Dorota Bartula, życiowa partnerka porwanego, z którą Piotr S. ma 13-letniego syna i która do tej pory była chroniona przed mediami przez ABW. Kobieta obawia się, co się dzisiaj może zdarzyć.
- Niech minister Radosław Sikorski przyjedzie do tego 13-letniego chłopca i mu powie, że zrobił wszystko, żeby uwolnić jego tatę - mówiła wczoraj na antenie radia TOK FM.
Polskie władze naciskają na Pakistan, by zrobił "wszystko co tylko możliwe", by uratować polskiego obywatela. Jednak zdaniem Doroty Bartuli to za mało.
Zaraz po porwaniu Polaka, do którego doszło 28 września 2008 r., pojawiały się pomysły i medialne spekulacje, że porwanego mogłaby odbić specjalna jednostka polska GROM.
Szybko jednak zaprzestano snucia takich domysłów, a polskie władze zdały się na skuteczność pakistańskich służb.
Sprawa ucichła na długie tygodnie, a porywacze milczeli. Odezwali się dopiero po prawie dwóch tygodniach, gdy przesłali do pakistańskiej gazety "The Dawn" nagranie, na którym słychać, jak porwany w języku polskim i po angielsku prosi o spełnienie żądań porywaczy.
"Polska Gazeta Krakowska" dotarła do Fakhara Kakakhela, reportera i szefa oddziału telewizji AAJ
w Peszawarze, który brał wtedy udział w nagraniu tego materiału.
- Nie wiedzieliśmy dokąd nas wiozą, a gdy dotarliśmy na miejsce, zobaczyliśmy porwanego Polaka strzeżonego przez uzbrojonych i zamaskowanych ludzi - opowiadał wtedy Fakhar Kakakhel. Nakręcony materiał dwa dni później trafił do polskich mediów. Na nagraniu słychać, że porwany Polak drżącym głosem prosi o spełnienie żądań porywaczy.
Kakakhel przyznał, że rozmawiał chwilę z Piotrem S., który powiedział mu, że obawia się o swoje życie.
Potem znów cała sprawa powróciła w grudniu ub. roku za sprawą specjalnego wysłannika Polski, Zenona Kuchciaka, znanego negocjatora, który wcześniej wyciągnął z rąk porywaczy w Groznym pięciu Polaków. Miał on negocjować z pakistańskimi porywaczami uwolnienie Polaka.
Zirytowani brakiem jakiejkolwiek reakcji pakistańskiego rządu porywacze 30 stycznia wystosowali ultimatum: do 4 lutego rząd spełni nasze żądania albo Polak zginie. Właśnie dzisiaj mija termin.
Talibowie w zamian za wolność Piotra S. domagają się wycofania wojsk pakistańskich z terenów graniczących z Afganistanem i uwolnienia ponad setki swoich towarzyszy. To niemożliwe do spełnienia warunki.
- Zbyt wiele wysiłku kosztowało rząd Pakistanu wyłapanie tych ludzi - uważa pytany o to Fakhar Kakakher, który jest bardzo dobrze zorientowany w realiach pakistańsko-afgańskiego pogranicza.
Porwany Polak przez cały czas najprawdopodobniej jest przetrzymywany na północ od miasta Kohat, w opanowanych przez pasztuńskie plemiona okolicach Darra Adamkhel.
Nie jest on też jedynym porwanym przez pakistańskie plemiona cudzoziemców. Wcześniej porwali oni dwóch chińskich inżynerów, dwóch afgańskich dyplomatów. Przedwczoraj, choć w innym rejonie Pakistanu, porwano obywatela USA o polsko brzmiącym nazwisku.
Polskie MSZ na dzień przed upływem ulitmatum nie komentowało swoich działań. O sprawie nie chciał też mówić prokurator Marek Wełna z Prokuratury Krajowej, która nadzoruje śledztwo
w sprawie porwanego Polaka.
- W obronie najwyższego dobra jakim jest życie polskiego obywatela nie udzielamy żadnych informacji - Wełna uchyla się od odpowiedzi.
Nie milkną spekulacje, że związek z próbami odbicia polskiego obywatela mają kilkudniowe walki pomiędzy wojskami rządowymi a plemiennymi. Wszystko odbywa się w okolicach Kohat i Darra Adamkhel. Jest to jednak mało prawdopodobne, bo stroną atakującą są tym razem bojówki talibów.