FLESZ - Nowe obostrzenia od 15 grudnia!

Siedem zarzutów ciążyło na 49-letnim dziś Janie G., którego prokuratura oskarżała o porwania dla okupu, rozboje i przetrzymywanie zakładników w Małopolsce. Mężczyzna uciekł do Brazylii, gdy w 2011 r. rozbito gang, którego był członkiem. Po ekstradycji do Polski rozpoczęły się jego sprawy sądowe.
Z zarzutów wynika, że Jan G. w sierpniu 2006 r. brał udział w napadzie na Bogumiła C. właściciela kantoru z Nowego Targu, ale gdy sprawcy go obrabowali, okazało się, że nie miał przy sobie pieniędzy, a jedynie dokumenty i broń.
W październiku 2006 r. oskarżony ze wspólnikami pozbawił wolności innego właściciela kantoru - Wojciecha B. - i zabrał waluty o wartości 190 tys. zł. Jan G. odpowiadał również za porwanie przedsiębiorcy z Krakowa i wymuszenie od niego 400 tys. zł okupu.
Ponadto w 2011 r. brał udział w uprowadzeniu 16-letniej wówczas Wioletty G., za którą rodzice zapłacili porywaczom 333 tys. euro (1,3 mln zł) okupu. Jan G. wziął a tej kwoty 80 tys. euro, czyli w przeliczeniu na polską walutę 313 tys. zł.
Do porwania doszło w biały dzień w środku miasta na przystanku tramwajowym przy Zakopiańskiej na oczach 10-12 osób.
Ojciec dziewczyny następnego dnia otrzymał sms-a od porywaczy i omal się nie załamał. Treść wiadomości na temat Wioletty była krótka: „Ona nie je, nie pije, leży w kanale”. I dopisek z żądaniem zapłacenia okupu.
Mężczyzna odpisał: „Chciałbym już dzisiaj załatwić sprawę. Chciałbym porozmawiać z córką. Ja jestem gotowy”.
W końcu porywacze wyznaczyli lasek pod Krakowem, gdzie gotówka miała być złożona. Dopiero wtedy uwolnią Wiolettę. Jej ojciec się zgodził, policja miała kontrolować przekazanie okupu, ale nie wolno jej było wkraczać do akcji. Po uwolnieniu dziewczyny policjanci poszli tropem pieniędzy z okupu. Ustalili, że przestępcy wymienili część euro w kantorach na Słowacji, w Czechach i w Polsce. Sprawdzili, kim były te osoby, które dokonały „wyprania pieniędzy” i po nitce do kłębka dotarli do porywaczy. Niektórzy przyznali się do winy i zostali skazani. Jarosław P. usłyszał wyrok czterech lat pozbawienia wolności, Dariusz P. ośmiu i pół roku więzienia, Ireneusz N. trzech i pół roku, a Adam S. pięciu i pół roku pozbawienia wolności.
Jan G. przed wpadką uciekł do Chicago w USA, potem pod zmienionym nazwiskiem przedostał się do Brazylii. Wpadł w 2014 r. w jednej z faweli w Rio de Janeiro za handel narkotykami i bronią. W 2018 r. został wydalony do Polski i sąd I instancji orzekł karę 12 lat odsiadki. Prokurator Paweł Podlasko w apelacji wnosił o 15 lat pozbawienia wolności. Zauważył, że za poszczególne czynu po zsumowaniu kar powinien siedzieć 35 lat, ale w polskim prawie to niemożliwe. Oskarżonego nazwał zdemoralizowanym, zawodowym przestępcą.
Mec. Ryszard Blacha chciał łagodniejszej kary dla swojego klienta, ale sąd był odmiennego zdania.
- Kraków sprzed niemal stu lat na kolorowych zdjęciach!
- Kolejny słynny sklep wycofuje się z Polski! Jest ich coraz więcej [GALERIA]
- Nowy sklep internetowy Magdy Gessler. Ceny zwalają z nóg. Flaczki za 50 złotych!
- Tropiki zaledwie dwie godziny drogi od Krakowa! [ZDJĘCIA]
- Mieszkania w Krakowie dla milionerów. Tak można mieszkać!
- Andrzej Duda jednym telefonem załatwił otwarcie stoków