Tym samym Szwajcar, który triumfował w 2015 roku, zrewanżował się Szkotowi za porażkę sprzed dwunastu miesięcy w tej samej fazie turnieju na kortach Rolanda Garrosa. - Dla Murraya ten mecz był jak partia szachów, dla Wawrinki jak bokserski pojedynek – ocenił Mats Wilander, były szwedzki tenisista, a dziś komentator Eurosportu.
Szkot dwukrotnie obejmował prowadzenie w tym spotkaniu, w czwartym secie, rozgrywając tie-breaka, był bardzo blisko zwycięstwa, a mimo to poległ. I to w spektakularny sposób, bo porażka 1:6 w piątym secie na tym poziomie rywalizacji była więcej niż zaskakująca. Wielu obserwatorów podkreślało, że Murray nie wytrzymał maratonu fizycznie, ale Wilander zwrócił uwagę na inną przyczynę.
- Opadnięcie z sił było pochodną załamania w psychice. Gdy po czterech godzinach gry Szkot postawił rywala pod ścianą, był przekonany, że wygra w tie-breaku. Gdy to nie nastąpiło, było mu ogromnie trudno jeszcze raz się zmobilizować – powiedział.
Podniesiony na duchu Wawrinka wykorzystał psychologiczną przewagę i objął prowadzenie 5:0. Stracił w tej półgodzinnej partii zaledwie jednego gema!
W Paryżu nie ma już więc turniejowej" jedynki". W drugim półfinale mierzyli się Hiszpan Rafael Nadal i Austriak Dominic Thiem. Ten drugi zapewnił sobie awans nieoczekiwanie wygrywając 7:6(5), 6:3, 6:0 Novakiem Djokoviciem. Wydawało się, szczególnie po ostatnim secie z Serbem, że i Nadalowi zdoła postawić trudne warunki. Nic z tego, w zaledwie trzysetowym meczu tym razem to on stał się ofiarą, przegrywając 3:6, 4:6, 0:6.
Nadal jest arcymistrzem gry na mączce, w Paryżu zwycięża, z krótkimi przerwami, od 2005 roku. W finale ma godnego rywala, ale w piątek spędził na korcie o wiele mniej czasu, magazynując duże pokłady energii, a to może się okazać kluczowe. Ich mecz w niedzielę, w sobotę zagrają swój finał Simona Halep i Jelena Ostapenko.