Iskrą, która zapaliła płomień konfliktu, było wydarzenie, którego uczestnikiem był Teodor Cibor, przedsiębiorca z Andrychowa.
- Zwróciłem uwagę jednej z Romek, które stały we trzy na chodniku, że blokują przejście - mówi. Kilka dni potem Cibor szedł przez plac Mickiewicza. - Zaatakował mnie mąż tej kobiety. Potem dołączyło do niego jeszcze dziewięciu mężczyzn narodowości romskiej - opowiada. Dodaje,
że napastnicy chcieli go bić. Nic mu nie zrobili, uciekli, bo wyciągnął pałkę teleskopową. On sam szybko zgłosił się na policję.
- Zamiast zająć się napadem, oskarżono mnie o posiadanie nielegalnej pałki - mówi Cibor.
Teresa Pawłowska, Romka, której Cibor zwrócił uwagę, zamierza wnieść sprawę do sądu. - Mamy prawo do obrony. To my uciekaliśmy przed nim, a nie on przed nami - opowiada.
Incydentem zajmuje sięteż policja. - Mamy obowiązek reagowania na wykroczenie, jakim jest posiadanie pałki teleskopowej bez rejestracji -informuje Elżbieta Goleniowska-Warchał, rzeczniczka prasowa komendy policji w Wadowicach.
Teodor Cibor uważa jednak, że to on jest poszkodowany w tej sprawie. Postanowił wziąć sprawy
we własne ręce i napisał apel do władz. Z błahego z pozoru incydentu zrobiła się awantura na całe miasto. - Pod apelem podpisali się ludzie który uważają, że nie dostrzega się problemu chuliganów
w naszym mieście - mówi Cibor.
Pismo trafiło do burmistrza Jana Pietrasa. Jego treść jeszcze bardziej podgrzała i tak już napiętą atmosferę. "My, mieszkańcy Andrychowa, wyrażamy swoje oburzenie i niezadowolenie w związku
z coraz większą liczbą zachowań niezgodnych z powszechnie przyjętymi normami społecznymi niektórych osób narodowości romskiej" - czytamy w apelu.
Od kilku dni w sieci, na stronie andrychow.org, aż roi się od komentarzy i wezwań do linczu Romów
w Andrychowie. - Po czymś takim proszę się nie dziwić, że czujemy się zagrożeni. To bardzo niepokojące - ocenia Gerard Linder, prezes Małopolskiego Stowarzyszenia Romów "Jamaro". Jak dodaje Linder, wielu Romów w Andrychowie obawia się teraz o swoje bezpieczeństwo.
Zdaniem dr. Jarosława Flisa, socjologa z Uniwersytetu Jagiellońskiego, to, co się dzieje
w Andrychowie, śmiało można porównać z traktowaniem Polaków na Wyspach Brytyjskich czy
w Niemczech.
- Takie akcje niepotrzebnie podsycają stereotypy narodowościowe. To tak, jakby Niemcy zwrócili się do pani kanclerz, by zrobiła coś z Polakami, bo ci kradną samochody. Efektem takich apeli jest pogłębienie problemu, a nie jego rozwiązanie. Tu trzeba działać delikatnie - proponuje Flis.
W Andrychowie u burmistrza zebrał się w środę sztab kryzysowy. Policja i straż miejska mają zwiększyć patrole. Romowie uzyskali ochronę.