Jeśli wyczerpiemy wszystkie argumenty prawne, wjedziemy maszynami na autostradę i rozbierzemy co nasze - grozi Stanisław Chmura z firmy Arka Wim z Dębicy, który przed dekadą był starostą dębickim.
Kontrakt na dokończenie około 35-kilometrowego fragmentu trasy wygrały firmy Heilit-Woerner i Budimex. Podwykonawcą tego ostatniego została katowicka spółka San Bud. To właśnie ona korzystała z usług późniejszych poszkodowanych. Tylko jedna z firm - Arka Wim zaległe należności wylicza na około 200 tys. zł.
- Do tego dochodzą odsetki - zaznacza Stanisław Chmura.
Z kolei firma Zbigniewa Cieślikowskiego spod Tarnowa zaległości szacuje na ponad 100 tys. zł. - Część moich pracowników musiała wyjechać z Polski za chlebem - mówił przedsiębiorca, gdy otwierano odcinek A4 Tarnów - Dębica.
Przedsiębiorcy zgłosili się do prokuratury. Śledczy właśnie postawili zarzuty Ryszardowi K., pełnomocnikowi firmy San Bud. - Podejrzany jest o wyłudzenie na szkodę czterech podmiotów - mówi Jacek Żak, prokurator rejonowy w Dębicy. Chodzi o kwotę przekraczającą pół mln zł.
- Dla nas ważniejsze niż zarzuty byłoby odzyskanie pieniędzy - nie kryje Stanisław Chmura.
Protesty i apele o pomoc pokrzywdzeni słali do Ministerstwa Transportu oraz Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Nic nie dało kompletowanie faktur i map dokumentujących roboty.
- Rozliczenia między kolejnymi podwykonawcami leżą poza naszą gestią - zaznacza Iwona Mikrut z krakowskiego oddziału GDDKiA.
Ryszard K. tymczasem broni się, że nie chciał nikogo oszukiwać. Zeznał, że to Budimex nie rozliczył się z jego firmą. Gigant budowlany sprawy nie komentuje. Zasłania się "dobrem trwającego postępowania".
