My, z okazji zbliżającego się Dnia Kobiet, prezentujemy sylwetkę mieszkanki Limanowej, Klementyny Bączkowskiej. Klementyna ponad sto lat temu, jako jedna z pierwszych w historii kobiet, ukończyła krakowską farmację. Ale jej ambicje i pasje na aptekarstwie się nie skończyły: była rozkochana w motoryzacji, narciarstwie, a nade wszystko - w fotografii. W swoich czasach musiała wzbudzać sensację.
Klementyna była naszą, lokalną, emancypantką. Nazywam takie jak ona „dobrymi feministkami”. Dzięki nim możemy dziś prowadzić auta (choć kobiety, częściej niż mężczyźni, korzystają przy tym z GPS-ów), chodzić w spodniach, studiować, realizować się zawodowo, głosować w wyborach, ba - nawet w tych wyborach startować. Bo takie panie przecierały nam szlaki, zmieniając (choć bardzo powoli) społeczeństwo.
Ale biologii zmienić się nie da. Mam na myśli nie tylko jej fizjologiczne aspekty (ciąża, hormony itd.), ale także różnice w funkcjonowaniu naszych mózgów. Badania na przykład potwierdzają, że statystycznie mężczyźni mają lepszą orientację w terenie i zdolności techniczne, natomiast kobiety (również uśredniając) posiadają bogatszy zasób słów, większą intuicję i empatię.
Kobiety, które tych różnic nie przyjmują do wiadomości, nazywam „szkodliwymi feministkami”. Takie panie obruszają się, gdy ktoś przepuszcza je w drzwiach lub proponuje pomoc w dźwiganiu ciężarów. Albo marudzą, że w naszym kraju kobiety są przez mężczyzn wyjątkowo dyskryminowane.
Nie widzę tej dyskryminacji. Widzę tylko, że jesteśmy różni. I niech to się nie zmienia.