18-letniemu Markowi i 27-letniemu Waldemarowi z Chrzanowa grozi 25 lat więzienia za współdział w zabójstwie. Ich kolega, 25-letni Sławomir, może spędzić za kratkami pięć lat za okrutne pobicie.
Z ustaleń chrzanowskiej prokuratury wynika, że feralnej nocy, z 10 na 11 kwietnia 2011 roku trzej oskarżeni pili wspólnie alkohol. Gdy na ich drodze stanął bezdomny Jan P., postanowili wyładować na nim swoje emocje. - Dotkliwie skopali i pobili mężczyznę, a następnie związali mu nogi i zrzucili z mostku do rzeki Chechło, w wyniku czego zmarł - relacjonuje prok. Marta Łuczyńska z chrzanowskiej prokuratury. Podczas przesłuchań sprawcy tłumaczyli, że nie zamierzali zabić swej ofiary, a jedynie, dla żartu, umyć bezdomnego, by nie odstraszał przechodniów swym zapachem.
- Próbują iść w zaparte, wmawiając nieumyślne spowodowanie śmierci - informuje prokurator Łuczyńska. Uważa jednak, że sprawcom należy się najwyższy wymiar kary.
- Ponieważ jeden z oprawców, w dniu tego zdarzenia był jeszcze niepełnoletni, nie można skazać go na dożywocie. Będziemy jednak optować za najwyższym wymiarem kary, czyli pozbawieniem wolności na 25 lat - przekonuje prok. Łuczyńska. Podobną karę przewiduje dla współwinnego mordu Waldemara. Wyrok powinien zapaść przed zakończeniem roku. Sąd wyznaczył jeszcze dwa terminy przesłuchań świadków.
Choć do tragedii doszło przed rokiem, mieszkańcy ulicy Fabrycznej w Chrzanowie nadal nie mogą się otrząsnąć po tamtym zdarzeniu.
- Była godzina szósta rano, gdy szedłem do sklepu po świeże pieczywo. Zmasakrowane ciało mężczyzny leżało na brzegu, tuż przy mostku nad rzeką Chechło - relacjonuje pan Grzegorz, który 11 kwietnia 2011 roku widział, jak policja zabezpiecza ciało mężczyzny. Te wspomnienia do dziś przyprawiają go o gęsią skórkę. Co dzień skracał sobie drogę do domu przez las prowadzący właśnie przez kładkę. Okolica nie należy do bezpiecznych.
- Od tego czasu nadrabiam drogi szosą, bo boję się, że ktoś wyskoczy z zarośli - przyznaje pan Grzegorz.
Zna z widzenia oprawców bezdomnego.
- To patologia. Nigdzie nie pracowali, pili na ławkach przed blokami i straszyli mieszkańców - twierdzi. Pani Maria z ulicy Kolonia Fabryczna dodaje, że oprawcy nieraz straszyli dzieciaki głośnymi wyzwiskami Gdy dowiedziała się, że trzej z nich zabili człowieka, nie była wcale zdziwiona. - Sterroryzowali całe osiedle. Dobrze, że poszli siedzieć. Mam nadzieję, że sąd wymierzy im najsurowszą karę - apeluje chrzanowianka.
Jej sąsiadka Maria Mrożek znała bezdomnego Jana. Kilkakrotnie wracając z zakupów dawała mu bułkę lub kawałek chleba. - Mężczyzna był zaniedbany i sypiał po piwnicach, ale to nie powód, by pozbawiać go życia - podkreśla kobieta.
Zbuntowany jezuita. Przed Natankiem był ksiądz Kiersztyn
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!