Do komisariatu policji w Skale informacja o zdarzeniu dotarła po południu 22 kwietnia ub.r. Dwie godziny wcześniej doszło do scysji domowników. Pijany Krzysztof M. jadł bigos przygotowany przez matkę, ale w pewnej chwili stwierdził, że "sam lepiej gotuje". Anna M. rzuciła, że może nie jeść, jak mu nie smakuje. Wtedy syn dostał szału, zaczął krzyczeć, rozbił szybę. Wystraszona kobieta wyszła z kuchni i obudziła śpiącego na poddaszu męża.
Syn wbiegł na górę za matką, przewrócił ją na wersalkę i zadał cztery ciosy nożem. Kobieta doznała obrażeń okolicy brzucha i prawego uda. - Przebiłem jej wątrobę, to się wykrwawi - stwierdził syn.
Ojciec zabrał mu nóż. Po chwili do kuchni zeszła z poddasza zakrwawiona Anna M. Widać było, że się boi syna, prosiła, by o sprawie zawiadomić sąsiadów. Oni poinformowali pogotowie o tragedii.
Gdy Wojciech M. wrócił do domu od sąsiadów, zauważył, że syn spuścił psy z łańcucha. Okazało się, że ktoś podpalił też stodołę. Ogień był na tyle duży, że mężczyzna nie był w stanie sam go ugasić, wezwał straż pożarną. Ranną Annę M. karetka zabrała do Szpitala im. G. Narutowicza w Krakowie, życie uratowała jej operacja.
Krzysztof M. został aresztowany. Nie przyznał się do winy. Opowiadał, że tamtego dnia wypił alkohol i nie pamięta co się dalej działo. Potwierdził, że od lat jest w konflikcie z matką. - Zawsze byłem przez nią zaniedbywany. Mam żal, że pominęła mnie przy podziale majątku. Obwinia mnie też, że to przeze mnie w więzieniu przebywa jeden z członków naszej rodziny - wyjaśniał na przesłuchaniu.
31-latek, z zawodu rzeźnik, nie był wcześniej karany. Głównymi dowodami w jego sprawie były zeznania pokrzywdzonej matki, relacje świadków i ślady krwi znalezione na nożu, butach i ubraniu oskarżonego. Biegli przyjęli, że Krzysztof był poczytalny w momencie ataku nożem na matkę. W odrębnym postępowaniu prokurator wyjaśnia, kto podpalił stodołę na posesji rodziny M.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+