- Poszukiwano robotników budowlanych, a ja potrzebowałem pilnie pracy, więc się zgłosiłem. Znam się na planach i na zbrojeniu, dlatego miałem pracować przy budowie przepustów - opowiada Henryk Tomasiak.
Po podpisaniu trzymiesięcznych umów o pracę razem z kilkoma robotnikami z okolic Nowego Sącza został skierowany na budowę w Piekarach Śląskich. Wszyscy zrzucili się na paliwo i własnym samochodem dojechali na miejsce. Tam okazało się, że nie mają zapewnionych, ani narzędzi, ani wyżywienia.
- Organizacja pracy była fatalna. We własnym zakresie musieliśmy dojeżdżać na miejsce i kupować sobie jedzenie, chociaż zapewniano nas, że wszystko będzie przygotowane. Jak w takich warunkach mogliśmy cokolwiek robić? - dodaje Zygmunt Boczniak, inny pracownik.
Zatrudnionym sądeczanom szybko skończyły się oszczędności, skoro za wszystko musieli sami płacić. Kiedy w końcu poprosili o wypłatę jakichkolwiek zaliczek do pensji, to usłyszeli, że muszą poczekać.
- Powiedziano nam, że wszystko musi potrwać, że trzeba uzbroić się w cierpliwość. Ciągle nas zapewniano, że dostaniemy pieniądze, tylko musimy czekać - dopowiada Adrian Gajewski, kolejny poszkodowany pracownik.
Po kilku tygodniach okazało się, że na ich miejsce zatrudniono już innych ludzi. Wrócili więc z niczym do domu.
Próbowaliśmy porozmawiać z ich byłym pracodawcą.
Przez kilka dni nikt nie odbierał telefonu. W końcu odezwał się Mariusz Barnach, jeden z właścicieli firmy. Nie wiedział, dlaczego od kilku miesięcy zalega z wypłatami. Obiecał to sprawdzić.
- Ci ludzie nic nie potrafili zrobić. Dlatego rozwiązaliśmy z nimi umowy - odparł.
Według PIP
Za nie wypłacanie wynagrodzenia grozi mandat od tysiąca do nawet 30 tys. zł. W Małopolsce w porównaniu do zeszłego roku nastąpił czterokrotny wzrost niewypłaconych wynagrodzeń - informuje Anna Majerek, rzecznik prasowy OIP w Krakowie. Skargi przyjmowane są na adres email: [email protected]