Taki sposób na życie mają sądeckie morsy z klubu Żyworódka Jeziorowa. Skrzyknął ich Jacek Nędza, który morsowanie zaczął osiem lat temu we Wrocławiu, gdzie wówczas studiował. Wracając w rodzinne strony, zachęcił kuzyna z Krakowa Jakuba Rośka, żeby dołączył do niego w pływackiej pasji. Później grono śmiałków powiększył sądeczanin Marcin Schabiński. Kąpieli w przeręblu zażywali w Gródku nad Dunajcem, niemal w cieniu Małpiej Wyspy. Jest ona ostoją ptactwa wodnego, więc ustalili, by szyldem ich klubu był właśnie taki ptak. Wybrali żyworódkę jeziorową.
Grono sądeckich morsów szybko powiększyło się do kilkunastu osób. W minioną niedzielę, kiedy miały odbyć się klubowe zawody w skokach do przerębla, jeden z chłopaków przyszedł z koleżanką. Kamili, bo tak ma na imię, spodobała się zabawa w lodowatej wodzie i wyznała, że w przyszłym sezonie dołączy do grona morsów. Była jednak zawiedziona, że skoków do przerębla nie obejrzała.
Woda przy brzegu nie była zamarznięta. Lodowa tafla zaczynała się dalej. Morsy zdecydowały, że będzie tylko kąpiel. Uatrakcyjnili ją, biorąc do wody nadmuchane delfiny, żabki i też dmuchany skuter wodny. - Aura spłatała nam psikusa - przyznaje Marcin Schabiński. - Przyszła odwilż, ale nie poddajemy się ciepłu. Bez mrozu też możemy się kąpać. To było nasze 18. pływanie tej zimy. Rekord padł przy 15 stopniach mrozu.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+