Marcin jak sam przyznaje przed startem w programie miał dwa dość odrębne od siebie cele: by nie odpaść jako pierwszy ze startujących zawodników oraz... wywalczyć awans do finału.
- Oba udało się zrealizować więc swój udział mogę uznać za sukces. Jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia i myślę, że gdybym nie popełnił jednego błędu, wykazał się przy tym większą cierpliwością to finał mógłby się potoczyć nieco inaczej – puszcza oko sądeczanin.
Szybko dodaje, że już sam udział w programie był dla niego wielka przygodą.
- Czerpałem z tego mnóstwo przyjemności, a także wyciągnąłem wiele wniosków na przyszłość. Nadal będę startował w castingach do różnych teleturniejów i mam nadzieję, że jeszcze w jakimś wystąpię – nie ukrywa.
Od dziecka wraz rodzicami, dziadkami, lubił oglądać wszelkiego rodzaju teleturnieje.
- Starałem się odpowiadać na jak naiwięcej pytań i żałowałem, że mam za mało lat, by wystąpić w którymś z nich. Gdy osiągnąłem pełnoletność postanowiłem spróbować. Trochę to trwało zanim zdecydowałem się wysłać zgłoszenie, wybór padł na „Jeden z Dziesięciu”. Na pierwszym castingu zabrakło mi niestety dwóch poprawnych odpowiedzi i nie dostałem się do nagrania w studio, ale za drugim razem było już lepiej – wspomina Marcin.
Jak zdradza sądeczanin, by wziąć udział w eliminacjach do programu trzeba najpierw wysłać zgłoszenie. - Po jakimś czasie otrzymuje się maila z informacją gdzie i o której należy stawić się na casting. Same eliminacje wyglądają tak, że osoby prowadzące zadają 20 pytań z wiedzy ogólnej i trzeba odpowiedzieć na 16 z nich. Jeśli to się uda, mamy kwalifikację do nagrania. Jak się nie powiedzie, za jakiś czas można próbować ponownie – opowiada.
Nasz rozmówca nie może nachwalić się prowadzącego zabawę.
- Pan Tadeusz Sznuk to klasa, klasa i jeszcze raz klasa – mówi wprost.
A jak Marcin Rogowski wspomina swój teleturniejowy debiut?
- Z jednej strony był stres, by nie odpaść jako pierwszy, mówiąc kolokwialnie nie wygłupić się. Z drugiej strony, gdy wszystko już się zaczęło, rozkręciło się, to jakoś to poszło. Wszystkie myśli skupiły się na tym, by odpowiedzieć na pytania. Stres i zdenerwowanie odeszły w niepamięć – uśmiecha się.
Jak dodaje, przed pierwszym z serii pytań nie czuł tremy, bardziej lekkie zniecierpliwienie.
- Widziałem, że sześcioro uczestników przede mną odpowiedziało poprawnie i zależało mi, by w moim przypadku było tak samo. Chciałem, by nadeszła moja kolej. Powiem szczerze, że nie przygotowywałem się jakoś specjalnie do tego startu. Oglądałem poprzednie odcinki „Jeden z Dziesięciu”, „Milionerów” czy „Va banque”, a tam pytanie są przecież pokrewne – podsumowuje.
Sądeczanin udzielił dwóch poprawnych odpowiedzi w pierwszym etapie, w drugim ostał się z jedną szansą i jako jeden z trójki najlepszych i awansował do finału odcinka. Tam zakończył rywalizację z 51 punktami w swoim dorobku. Zwyciężył Dominik Wilk, zdobywca 102 punktów.
Cały odcinek można obejrzeć w TYM miejscu.
Czy opłaca się jeździć elektrykiem?

- Tak wygląda nowy grobowiec rodziny Koral - twórców „lodowego imperium”
- Przyłapani w czasie przerwy. Nie wiedzieli, że robią im zdjęcia do Google Street View
- Z Krakowa do Nowego Sącza w godzinę już za pięć lat?
- Żegiestów jak malowany. Wymarła miejscowość na zdjęciach z drona
- Niewiarygodne! Część nowego stadionu Sandecji jest wyburzana