W powietrzu czuć jeszcze swąd spalenizny, wokół zalegają zwęglone krokwie, nadpalone maszyny rolnicze, na podwórzu leży zalana wodą słoma. To krajobraz po pożarze stodoły w gospodarstwie Mieczysława Gołasa. - Ręce mi opadają, straciłem blisko 80 tysięcy złotych - wzdycha gospodarz. - Nie ocalało nic, no prawie nic. Na ścianie miałem zawieszony święty obraz Matki Boskiej, żeby strzegł budynku. W to trudno uwierzyć, ale płomienie akurat tylko to miejsce ominęły - kręci z niedowierzaniem głową.
Na szczęście stodoła pana Mieczysława to wolno stojący budynek, postawiony na ojcowiźnie mężczyzny. Nie ma przy nim innych obiektów mieszkalnych. Rolnik ma dom w oddalonych o pięć kilometrów Przybysławicach. - O godzinie 23 zadzwonił do mnie znajomy z Zabawy. Powiedział, żebym się zbierał, bo jest u mnie pożar - wyjaśnia pan Mieczysław. Gdy po chwili dotarł na miejsce, zastał już pogorzelisko.
Mieszkańcy Zabawy nie mają wątpliwości, że we wsi grasuje nieobliczalny podpalacz. Świadczyć ma o tym dziwna seria podobnych pożarów w ostatnich tygodniach. - Nawet oka nie da się zmrużyć. Jak tylko pies zaszczeka, albo zawyje gdzieś w oddali syrena, to ogarnia nas strach - wyznaje Tadeusz Czarny, mieszkaniec Zabawy, sąsiad dotkniętego pożarem budynku. - Nikt już nie trzyma maszyn w pomieszczeniach gospodarczych, bo nie wiadomo na kogo może paść następnym razem.
Tragicznie mógł zakończyć się inny z pożarów, który tydzień temu przed godziną 20 wybuchł w stodole rodziców Marii Pająk. To starsi ludzie, mieszkają sami. Stodoła znajduje się zaraz obok ich domu. Gdy płomienie strzelały w niebo, zagrażając domownikom, oni nawet nie wiedzieli, co się dzieje. W 10 min stracili wszystko, co znajdowało się w stodole. Na szczęście w porę przybiegli im na ratunek sąsiedzi, którzy dostrzegli płomienie.
- Przyjechałam teraz do rodziców, żeby im trochę pomóc w tych trudnych chwilach - mówi Maria Pająk. - Są przerażeni.
Rodzinie z pomocą przyszedł także Urząd Gminy Radłów. Grupa pracowników interwencyjnych wraz z sąsiadami cały czas pomagają posprzątać pogorzelisko.
Serię pożarów potwierdzają miejscowi strażacy z OSP, choć jednoznacznie nie wyrokują, że mamy do czynienia z piromanem.
- Trudno powiedzieć, czy to podpalenia, przyczyny pożarów nie są na razie ustalone - mówi Wiesław Brud, prezes miejscowej straży pożarnej. - My robimy swoje, czyli jeździmy i gasimy. Resztę ustala policja.
OSP z Zabawy ostatnio gasiła również płonącą toaletę w lesie koło Wał Rudy, walcząc o to, by ogień się nie rozprzestrzenił. Na liście interwencji jest także garaż i drewniany dom w niedalekich Sikorzycach.
Policja na temat tych wydarzeń nabrała wody w usta. - Prowadzimy czynności w tej sprawie. Za wcześnie jest jednak by na ich temat mówić - twierdzi Olga Żabińska, rzeczniczka tarnowskiej policji.
Fakty mówią jednak same za siebie. Pożary wybuchają jeden za drugim. Zawsze po zmroku. Ogień pojawia się głównie w zabudowaniach gospodarczych, nieraz przy domach. - Słyszałam, że policja interesowała się już takim młodym ze wsi, podobno w tej sprawie - mówi Maria Pająk. - Oby to się już skończyło.
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtube'ie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!