https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Skryptowa afera w AGH. Wykładowcy grozi 10 lat więzienia [VIDEO]

Marta Paluch
Studenci nagrali filmik, jak wykładowca zbiera pieniądze...
Studenci nagrali filmik, jak wykładowca zbiera pieniądze... FOT. kadr z filmiku nagranego przez studentów AGH
Roman S., 61-letni emerytowany wykładowca Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie został oskarżony o żądanie od studentów pieniędzy w związku z pełnioną funkcją. Jak ustalili śledczy, w latach 2004-2010 zmuszał ich do kupowania swoich konspektów i skryptów za 30-200 zł. Od tego faktu zależało zdanie przez nich egzaminu.

Mężczyzna prowadził na uczelni zajęcia z prawa geologicznego, górniczego, budowlanego i energetycznego. Opracowywał konspekty z tej dziedziny, napisał też skrypt. - Można je było kupić tylko u niego. Za skserowanie skryptu pobierał 30 złotych - opowiada rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie Bogusława Marcinkowska. Tłumaczy, że student musiał się podpisać na kserokopii, a pan profesor również składał swój podpis i opatrywał datą. - Potem na egzaminie pisemnym ci, którzy mieli podpisane kopie konspektów i skrypty, mogli je wnieść i z nich korzystać - uściśla rzeczniczka prokuratury.

Według materiału zebranego przez śledczych, zdanie egzaminu bez tych "pomocy naukowych" było praktycznie niemożliwe, gdyż Roman S. żądał dokładnego przytoczenia definicji ze swoich aktualnych skryptów i konspektów. Aktualnych, bo co roku je zmieniał...

Wykładowca, który dziś jest już na emeryturze, nie przyznał się do winy. - Stwierdził, że pobierał opłatę za autorskie opracowania, czyli konspekty. Miał w ten sposób wychodzić naprzeciw studentom w trudnej materii ciągle zmieniającego się prawa, które wykładał - mówi prok. Marcinkowska. - Zaprzeczył jednak, że stosował przymus zdawania egzaminów tylko z tych konspektów - dodaje.

Grozi mu do 10 lat więzienia.

Sprawdź także: Wykładowca AGH dorabiał naciągając studentów

Sprawa wyszła na jaw po tekście "Gazety Krakowskiej" z 1 lipca 2010 roku. Do dziennikarzy zgłosili się studenci Romana S. , którzy opowiedzieli o całym procederze. Udostępnili nam też film z Romanem S., który nagrali na uczelni. Było na nim widać jak studenci wręczają mu pieniądze. O sprawie również od gazety dowiedziały się władze uczelni, które zdecydowały się skończyć z nim współpracę.

Wybieramy najlepszego piłkarza i trenera Małopolski! Weź udział w plebiscycie!

Która stacja narciarska w Małopolsce jest najlepsza? Zdecyduj i oddaj głos!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Komentarze 5

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

A
Absolwentka x 2
mam ciekawszą historię... sprawa dotyczy egzaminów poprawkowych na prywatnej uczelni krakowskiej... wszystkim mieszkańcom Krakowa dobrze znanej. Tak się złożyło że studiowałam na prywatnej uczelni i na państwowej dziennie podobne kierunki... powtórzyły się niektóre przedmioty... oczywiście panowie wykładowcy jąć się nie dali aby zdać egzamin tylko na jednej uczelni a wpis dostać na dwóch... w końcu ten sam materiał, ten sam rok :) Trafiłam na pana, który zarówno an państwówce jak i na prywatnej wykładał TEN SAM przedmiot TAK SAMO z TAKIMI SAMYMI opowiastkami i TAKIMI SAMYMI notatkami... nie trudno się domyślić że egzamin BYŁ TAKI SAM a jak go DOKŁADNIE TAK SAMO napisałam z wynikiem: +dostateczny na prywatnej (jako jedna z 5 osób pozytywna ocena na 100 pare osób) a na państwowej bardzo dobry!!! I co o tym myślicie? Cud się stał chyba się punktacja w ciągu DOKŁADNIE JEDNEGO DNIA zmieniła bo zakres mojej wiedzy bynajmniej nie a egzamin był testowy więc nie ma mowy o innej interpretacji. Od dawna wiadomo że z poprawek na prywatnych mają niezły utarg wykładowcy a na państwowych to "kichał na to Michał" niech się dzieje co chce za taką "głodową" pensje... Temu też się powinno prawo przyglądnąć... tak uważam i nie ma co milczeć i płacić- należy dochodzić swoich praw. Ja przez 3 lata (i tak o 3 za długo) nie miałam ani jednej poprawki ale podręczniki NA PAMIĘĆ bo jeden błąd i ndst :) A mówi się o niskim poziomie uczelni prywatnych... tylko za jaką cenę :P
t
takisobie
Ja w Australii na University of Western Sydney mialem podobna sytuacje. Aby sie uczyc musialem kupic ksiazke napisana przez wykladowce. Ksiazke te mozna bylo posiadac w czasie egzaminu. Wykladowca mial stopien tylko doktora,... Ani mnie ani nikomu z kolegow nie przyszlo do glowy, ze to cos nie tak.

Skoro aby ogladac DVD musimy za nie zaplacic i nie mozemy go kopiowac bez zgody autora to dlaczego dziwi was, ze profesor bierze zaplate za swoja prace???

Cos mi sie wydaje, ze wykladowca prawa moze znac sie na nim lepiej niz ci co go oskarzaja.
d
dwa fakultety
taka procedura, jak wyżej opisana, jest nagminna w całej polsce !! sam jestem absolwantem dwóch uczelni technicznych, obie kończyłem na studiach dziennych, mogę przytoczyć dziesiatki nazwisk i przedmiotów gdzie obowiązywał taki zwyczaj i co z tego !! i tak nic się nie zmieni!! Branie łapówek, od studentów obcokrajowców, ciągnięcie za uszy bahorów kolegów i ludzi ustosunkowanych to u nas w tzw. polsze, norna !!
G
Gość
Trzeba było mieć duże zaparcie, żeby nie kupić tych książek, nie wiem czy u mnie na roku ktoś się zdecydował. Mało tego, że się zapłaciło 100 za badziewie to jeszcze gościu na egzaminie wydzierał się na ludzi, czas ograniczał do minimum, a potem robił cyrki z zaliczeniem.
Dziekan oczywiście nic z tym nie umiał zrobić, oprócz napisania do gościa jakiegoś śmiesznego pisemka wzywającego go do sprzedaży książek w księgarni AGH.

Co z tego że go będą sądzić, niech nawet skarzą... na co? I co z tego wynika dla ludzi, którzy kupili to barachło nadające się po egzaminie tylko na śmietnik. Niech gościu teraz odda wszystkim były studentom kasę za podręczniki z odsetkami, to rozumiem, byłaby kara, z której chociaż coś byłoby dla poszkodowanych. Z ustaleniem pokrzywdzonych problemów nie powinno być, w końcu kupowały to całe roczniki.

I czemu szuka się tylko od 2004? Ja przed 2004 rokiem słyszałam, że na czwartym roku jest taki u którego książki trzeba kupić.
a
andromeda
Tak! Wreszcie! Ile jest takich wykładowców... Uczelnie, a raczej ich pracownicy zarabiają na studentach jak się da. Niestety tam gdzie studiowałam każdy każdemu rękę lizał i nie udało mi się uzbierać dowodów. Może dlatego, że nikt mnie nie poparł otwarcie, a na dodatek dzięki tej cudownej uczelni nabawiłam się choroby. Dziękuję tym, którym chciało się coś z tym zrobić! Niech grzyb zgnije w więzieniu, był złodziejem całe życie - zasłużył.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska