- Zdobył Pan zwycięską bramkę w sparingu z Żyliną. Na tydzień przed rundą wiosenną ekstraklasy forma więc dopisuje?
- Sparingi sparingami, a wszytko będę chciał przełożyć na występy w lidze. Na pewno nie zapomniałem, jak się gra w piłkę. Jest tylko kwestia tego, jak jestem przygotowany fizycznie. Jestem zawodnikiem, który bazuje na dynamice, szybkości. Dlatego muszę być odpowiednio przygotowany. W Wiśle mam odpowiedni sztab, grono ludzi, którzy mi zaufali, dobrze ze mną pracują, tak indywidualnie, jak i zespołowo. Ja zaufałem tej taktyce, temu, że mogę tu przyjść i pomóc Wiśle oraz sobie. Wierzę w to, że się to uda. Jestem optymistą. Mam też coś do udowodnienia pewnym ludziom w Gdańsku.
- Zapewne przyjemnie się Panu zrobiło, gdy kilkakrotnie kibice Wisły skandowali Pana nazwisko podczas meczu z Żyliną?
- Myślę, że jeszcze będę miał okazję kibiców Wisły przekonać do siebie, przede wszystkim swoją nieustępliwością, walecznością, dynamiką. Cieszę, że wygraliśmy. Trzeba mieć w sobie wolę zwycięstw i walczyć o wygraną nawet na treningu.
- Brakowało Panu takiej gry?
- Pół roku nie grałem w meczach. Ciężki mi było w pierwszym sparingowym spotkaniu. Teraz w meczu z Żyliną też miałem momenty kryzysowe, w których musiałem złapać oddech, by włączyć się w kolejne akcje. Ale widać, że jestem w polu karnym, piłka mnie szuka. Miałem jeszcze inne dobre okazje. Do pierwszego meczu w lidze z Górnikiem Zabrze został jeszcze tydzień, ale optymistycznie patrzę na to wszystko. W Wiśle jestem dziesiąty dzień. Z trenerami dużo pracowaliśmy, ale trening w stu procentach nie odda tego, co jest w meczu. Można dochodzić do formy meczami, ale nie mogę sobie na to pozwolić, bo nie ma na to czasu. Trzeba wejść na boisko i grać. Będę na to gotowy już za tydzień w poniedziałek.
- Wisła miała na początku tego roku ogromne problemy. Przyszedł Pan do niej, bo lubi takie wyzwania czy główny wpływ na decyzję miały zachęty ze strony Jakuba Błaszczykowskiego?
- Na pewno na tę decyzję miało wpływ to, że w tej drużynie jest Kuba i Marcin Wasilewski. Zawsze miałem sentyment do Wisły, do tak dużego klubu. Nie wahałem się. Gdyby to był jakiś mniejszy klub, to nie zdecydowałbym się na taki ruch.
- Sytuacja w Wiśle nie odstraszała?
- Ta sytuacja jest dziwna. Wiele o tym czytałem i sam do końca w to nie wierzyłem. Ale gdzieś z tyłu głowy mam zawsze to, że najważniejsza jest dla mnie walka sportowa i po to tu przyszedłem.
- Miał Pan propozycje z innych klubów?
- Były jeszcze opcje gry za granicą w Kazachstanie i Rosji. W przypadku Rosji to prawie Syberia. Nie brałem tego pod uwagę. Nie żyję samotnie, nie jestem kawalerem. Mam już dzieci w wieku szkolnym.
- A jakie szanse widzi Pan przed obecnym zespołem Wisły?
- To drużyna z dużym potencjałem. W zespole jest dużo doświadczonych zawodników, ale jest też młodzież, która wchodzi do zespołu, która jest buńczuczna i dobra. Mnie się to podoba. Lubię zawodników z przysłowiowymi "jajami", a w Wiśle tacy są.
DZIEJE SIĘ W SPORCIE - KONIECZNIE SPRAWDŹ:
FLESZ: Świat tonie w śmieciach - jak temu zaradzić?