Według prokuratury mężczyzna odpowiada za podpalenia i próby podpaleń kilku aut, garaży i domów m.in. w Swoszowicach, na Klinach i we Wróblowicach (listopad 2010 - lipiec 2011 r.) - straty sięgają ponad pół mln zł. Dodatkowo może odpowiedzieć za zdarzenia z lat 2008-10, o których nie było głośno w mediach.
- Chodzi m.in. o zniszczenie przez oblanie żrącą substancją 44 samochodów, uszkodzenia drzwi garażowych i sklepu - mówi rzecznik krakowskiej prokuratury Bogusława Marcinkowska. Co prawda, do zarzutów podpaleń i zniszczeń się nie przyznał, ale z materiału zgromadzonego w śledztwie wynika, że według niego ci obcy ludzie byli wspólnikami funkcjonariuszy krakowskiego aresztu, których z sobie tylko znanych powodów uznał za wrogów.
- Zostawiał na miejscu przestępstwa kartki , na których pomawiał funkcjonariuszy aresztu o rzeczy, które mogły ich w opinii publicznej poniżyć lub narazić na utratę zaufania niezbędnego do wykonywania zawodu - mówi prok. Marcinkowska. Jak zapewniają śledczy, te pretensje są nieuzasadnione. Wśród jego ofiar jednak nie było pracowników aresztu, a rzekomych "współpracowników" nie znał, choć mieszkał w pobliżu, w domu przy ul. Chałubińskiego.
Natomiast, jak się dowiedzieliśmy, w areszcie w Podgórzu (luty-sierpień 2005 r. ) odsiadywał wyrok za usiłowanie włamania i kradzieży. - Był spokojnym więźniem, nie sprawiał problemów, a nawet nieodpłatnie pracował. W związku z tym został warunkowo zwolniony. Dlatego opowieści o tym, że miał pretensje do pracowników aresztu, są dziwne - mówi kpt Tomasz Wacławek, rzecznik Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej.
Rafał K. już przyznał się do podłożenia czterech bomb, które eksplodowały w Krakowie, raniąc pięć osób. Dwie z nich miały poważne poparzenia, mają oszpecone twarze i górną część tułowia. Biegli psychiatrzy zdecydowali o obserwacji Rafała K. w areszcie. Stwierdzili, że w momencie podkładania bomb nie był poczytalny. Nadal ma status tzw. niebezpiecznego więźnia - "N". Łóżko i stół w jego celi są przyśrubowane do podłogi, a celę 24 godziny na dobę obserwuje kamera w suficie.
Jak skończy się ta sprawa? Biegli mogą uznać, że podpalając auta, Rafał K. był poczytalny. Wtedy pójdzie pod sąd i grozić mu będzie 10 lat więzienia. W przeciwnym wypadku uniknie rozprawy sądowej. - O wszystkim decydują biegli. Jeśli uznają, że Rafał K. nie kwalifikuje się do procesu i zgłoszą wniosek o umieszczenie go w zakładzie zamkniętym, my taki wniosek przesyłamy do sądu - mówi prok. Marcinkowska. Aby poznać opinię biegłych w tej sprawie, będziemy musieli poczekać kilka miesięcy. Sama obserwacja trwa średnio cztery tygodnie.
Wybierz Wpływową Kobietę Małopolski 2012 Zobacz listę kandydatek i oddaj głos!
Która stacja narciarska w Małopolsce jest najlepsza? Zdecyduj i weź udział w plebiscycie
Ferie zimowe 2012. Zobacz, jak możesz je spędzić w Krakowie!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!