A to granitowa płyta ukruszona, a to się spóźni jakiś pociąg albo przynajmniej zepsuje szynobus.
Już myślałem, że tym razem skończy się na średnio interesującej informacji, że po raz pierwszy
w historii pociągi zapowiada Pan, a nie Pani, gdy na peron czwarty wtoczył się ekspres z Warszawy,
z którego wysiedli Edward Miszczak, Andrzej Wajda z Krystyną Zachwatowicz oraz Halina Herbert-Żebrowska - siostra wielkiego poety.
Redaktor Miszczak energicznym krokiem oddalił się, natomiast pozostała szacowna trójka niespiesznie dobrnęła do niebieskiej windy, która - jak się okazało - jeździ tylko w dół, co w ogóle nie rozwiązuje sprawy, bo zmęczone nogi będą i tak musiały z dołu wychodzić z powrotem do góry.
Poza tym zarówno małżeństwo państwa Wajdów, jak i pani Herbertówna pragnęli dostać się na najwyższy poziom - na parking. Była oczywiście biała, nowiutka winda, ale od dwóch lat nadal nie włączona.
Jedyną drogą były niebieskie schody.
Pani Zachwatowicz ruszyła dziarskim krokiem, tuż za nią pani Herbertówna, podczas gdy panWajda zbierał siły przed atakiem na klatkę schodową. Na wysokości pierwszego spocznika panie zrównały się, jednak wybitna scenografka nieoczekiwanie przyspieszyła. Do peletonu dołączył tymczasem twórca "Lotnej", by na ostatniej prostej odpaść przed siostrą Herberta, która ukończyła wspinaczkę na drugim miejscu.
szystko wskazuje na to, że windy włączą dopiero wtedy, gdy jakiś wielki Polak dostanie na dworcu zawału. Odpukać w szybkę.