Do tragicznego wypadku doszło w niedzielę popołudniem. Spadochroniarz spadł z wysokości kilkuset metrów - tuż za ogrodzeniem stacji benzynowej Circle K między Nowym Targiem, a Gronkowem - przy drodze krajowej nr 49.
Na miejsce wypadku przyjechała straż pożarna, policja i pogotowie ratunkowe. Przyleciał także śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Mężczyznę próbowano reanimować. Nic jednak to nie dało. Lekarze stwierdzili zgon.
Dzień po tragedii oświadczenie w tej sprawie wydała nowotarska firma organizująca skoki spadochronowe z lotniska w stolicy Podhala.
- Skoczek posiadający świadectwo kwalifikacji wykonywał swój około 270 skok spadochronowy. Ten skok wykonywał w kombinezonie typu wingsiut na własnym sprzęcie spadochronowym - informuje firma. - Według relacji świadków na około 1000 metrów wypiął czaszę główną i otworzył spadochron zapasowy, który się w całości napełnił. Ale skoczek z niewiadomych przyczyn nim nie sterował.
Przyczyny wypadku bada Państwowa Komisja Badań Wypadków Lotniczych i nowotarska prokuratura.
