Długi majowy weekend to dla wielu czas wypoczynku, ale dla ratowników GOPR - czas wytężonej pracy. Tegoroczna majówka (1-4 maja) okazała się wyjątkowo wymagająca. Ratownicy Grupy Podhalańskiej GOPR zareagowali aż 21 razy, niosąc pomoc w górach i ich okolicach. Ich działania obejmowały zarówno poważne wypadki, jak i zaginięcia czy interwencje medyczne.
Już 1 maja rozpoczęło się intensywnie:
- O 12:45 GOPR wspierał akcję po przygnieceniu przez ciągnik w Szczawnicy.
- Kilkadziesiąt minut później doszło do dwóch wypadków paralotniarzy w masywie Śnieżnicy i Ćwilina, w tym jeden z rozległym urazem ręki zakończony ewakuacją przez Lotnicze Pogotowie Ratunkowe.
- Ratownicy interweniowali też przy zaginięciu 8-letniego chłopca w rejonie Maciejowej.
2 maja przyniósł kolejne akcje - od wypadków rowerowych, przez urazy turystów, aż po poszukiwania zaginionego małżeństwa na trasie Lubań -Turbacz, które na szczęście odnalazło się całe i zdrowe.
3 maja doszło do kolejnych urazów, w tym 8-letniego dziecka w Pieninach i zasłabnięcia podczas spływu kajakowego. Ratownicy nieśli pomoc także osobom z podejrzeniem urazu kręgosłupa, zasłabnięciami i licznymi ranami po upadkach na rowerze.
Ostatni dzień, 4 maja, zakończył się m.in. interwencją przy osobie nieprzytomnej z urazem głowy na czerwonym szlaku nad Starymi Wierchami.
Ratownicy podkreślają, że zawsze są gotowi nieść pomoc osobom znajdującym się w potrzebie, jednak część z akcji można było uniknąć, gdyby turyści zachowali się rozważniej. Góry to nie plac zabaw, tu trzeba planować, przewidywać i być przygotowanym.
Majówka pokazała, jak potrzebna i odpowiedzialna jest praca ratowników GOPR, i że w górach, nawet w święta - nie ma dnia wolnego.
