Setki uratowanych żyć i kilka dramatów. Tak pokrótce można podsumować ostatnie pół wieku ratownictwa górskiego w Tatrach z użyciem śmigłowca. We wtorek miała miejsce 50. rocznica - od kiedy w górach odbyła się pierwsza udana akcja ratownicza z udziałem śmigłowca.
- Z tego, co wiem, to ta dziewicza akcja była pierwszym udanym lotem polskiego śmigłowca na wysokość powyżej tysiąca metrów - mówi Jan Krzysztof, naczelnik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. - Śmigłowiec SM1, którym dysponowało wówczas lotnictwo sanitarne, miał ograniczenia techniczne i lot na wysokość powyżej tysiąca metrów był dla niego dużym osiągnięciem. 50 lat temu pilot Tadeusz Augustyniak podjął jednak to ryzyko.
16 kwietnia 1963 roku Augustyniak wystartował z krakowskich Balic, by po półtorej godziny lotu usiąść na Równi Krupowej w Zakopanem i zabrać stąd jednego ratownika na pokład. Następnie obaj polecieli do Doliny Pięciu Stawów. O ile samo lądowanie przebiegło wówczas bez przeszkód, to już ponowny start helikoptera (z rannym na pokładzie) był niezwykle trudny do wykonania. Maszyna SM1 nie była bowiem wyposażona w narty i pod ciężarem własnym helikoptera jego koła zapadły się w śnieg. Trzeba było więc odkopać maszynę, co omal nie doprowadziło do jej przewrócenia. Ostatecznie jednak Augustyniak (zmarły w 2011 r. pilot, który później wykonał jeszcze setki lotów w Tatry i stał się prawdziwą legendą TOPR) szczęśliwe dostarczył rannego do zakopiańskiego szpitala.
- W ten dzień rozpoczął się piękny okres, który trwa do dziś - dodaje naczelnik Krzysztof. - Po 1963 roku śmigłowiec pojawiał się w górach częściej. Od 1975 roku gościł tu przez całą zimę i lato, a od lat 90. stacjonuje w Zakopanem praktycznie cały czas. Obecność latających maszyn zrewolucjonizowała sposób działania TOPR. Kiedyś gdy w górach był wypadek, wyruszaliśmy na wielogodzinne akcje. Teraz jesteśmy u rannego po kilku minutach.
To były dramaty
Przez ostatnie pół wieku w Tatrach doszło niestety do kilku wypadków lotniczych. Oto one:
- - W 1978 roku (dokładną datę utajniono) w Dolinie Pięciu Stawów doszło do pierwszej katastrofy. Helikopter Mi-2 obniżał się do lądowania. Nagle zniknął w chmurze śniegu. Wylatujące z niej kawałki śmigła wskazywały na rozgrywający się dramat. Helikopterem turlało po stoku. Poza dwoma złamanymi żebrami u jednego z ratowników, nikt inny nie ucierpiał.
- - 25 czerwca 1979 roku tragiczny wypadek miał w słowackich Tatrach śmigłowiec Mi-8.
- Podczas akcji ratowniczej Horskiej Służby pod Szczyrbskim Szczytem maszyna spadła z dużej wysokości i eksplodowała. Zginęło 2 członków załogi i 5 ratowników. Katastrofę przeżył drugi pilot i jeden ratownik.
- - 11 sierpnia 1994 roku miał natomiast miejsce najtragiczniejszy wypadek, jaki pamiętają polscy górale. Podczas powrotu z akcji w Tatrach do Doliny Olczyskiej spadł śmigłowiec Sokół należący do TOPR-u. Zginęło wówczas dwóch pilotów maszyny i dwóch ratowników górskich.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+