Jeszczem miesiąc temu Ryszard Langer, prezes odpowiadającego za uruchomienie spalarni Krakowskiego Holdingu Komunalnego (KHK), zapowiadał, że próbne spalanie śmieci przy ul. Giedroycia ruszy w listopadzie. Tymczasem KHK nie podpisał nawet umów na dostawę odpadów do spalania. Wciąż też nie wiadomo, jakim drogami do zakładu pojadą śmieciarki. Wiele wskazuje na to, że ich trasa będzie przebiegać tuż pod oknami mieszkańców. Jeżeli obiekt nie zacznie funkcjonować do grudnia, prawdopodobnie trzeba będzie oddać 372 mln zł unijnej dotacji, pozyskanej na jego budowę.
Będą opóźnienia
Budowa spalarni przy ul. Giedroycia trwa. Problem jest też z biurokracją. Do tej pory nie udało się przygotować wszystkich dokumentów potrzebnych do uruchomienia spalarni. Systemów bezpieczeństwa nie sprawdziła także straż pożarna. - Pismo dotyczące wydania opinii w sprawie spalarni nie wpłynęło do nas - potwierdza kpt. Łukasz Szewczyk, zastępca naczelnika wydziału operacyjno-szkoleniowego krakowskiej straży pożarnej. - Wpływają natomiast zaproszenia dotyczące obecności strażaków przy próbach systemów pożarowych - dodaje.
Zgodnie z przepisami, strażacy mają 14 dni na wydanie opinii. Nie ma jednak gwarancji, że będzie ona pozytywna. Jeśli wykryją jakieś niedociągnięcia, będzie trzeba wykonać poprawki. A to może potrwać. Monika Kupnicka, rzeczniczka prasowa KHK, tłumaczy, że za przygotowanie wszystkich dokumentów odpowiada firma budująca spalarnię. - Termin rozpoczęcia rozruchu uzależniony jest od przeprowadzenia inspekcji przez instytucje kontrolujące - informuje Kupnicka.
Tymczasem spalarnia powinna zacząć działać najpóźniej w grudniu. Do tego czasu urzędnicy mają rozliczyć także unijną dotację. W przeciwnym razie będzie trzeba oddać 372 mln zł.- Dochodzą nas różne głosy na temat budowy spalarni. Dlatego chcę o tym porozmawiać z radnymi na najbliższej komisji budżetowej - zapowiada Dominik Jaśkowiec, radny Platformy Obywatelskiej.
Nie ma umowy na śmieci
Tymczasem odbiory techniczne to nie jedyne zmartwienie urzędników. Wciąż nie podpisano umowy z Miejskim Przedsiębiorstwem Oczyszczania (MPO) na dostarczanie śmieci do spalarni. - MPO zadeklarowało współpracę w zakresie dostarczenia odpadów w ilości niezbędnej do przeprowadzenia testów rozruchowych - przekonuje Kupnicka. O jakiej ilości odpadów mowa? - To wielkości, które będą się zmieniać podczas testów, trudno więc podać przybliżoną liczbę - wyjaśnia Piotr Odorczuk, rzecznik prasowy MPO.
Ostateczna umowa nie została jeszcze podpisana. Kiedy może to nastąpić? Jak przekonują przedstawiciele KHK i MPO, wszystkie szczegóły powinny zostać ustalone najpóźniej do czasu zakończenia testów.
Którędy pojadą śmieciarki?
Szacuje się, że codziennie z całego miasta do spalarni mają dojeżdżać nawet 134 śmieciarki wiozące łącznie 700 ton śmieci. Nie do recyklingu, ale śmierdzących odpadów nadających się tylko do spalenia.
Którędy będą one docierać do celu? Tego KHK nie wie, choć z początkiem lutego tego roku zatrudniło pełnomocnika ds. logistyki i promocji. Stanowisko objął Marcin Kandefer, bliski współpracownik prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego. - Logistyka, którą zajmuje się pan Kandefer, dotyczy procesów zachodzących wewnątrz KHK - tłumaczy Monika Kupnicka. Jeszcze parę miesięcy temu przedstawiciele KHK mówili jednak, że nowy pełnomocnik ma odpowiadać za przygotowanie planów dostarczania śmieci do spalarni.
Krakowianie mieszkający niedaleko spalarni boją się, że śmieciarki będą przejeżdżać im tuż pod oknami. - Urzędnicy obiecywali, że zostaną stworzone drogi dojazdowe, tak by ciężarówki jadące do spalarni omijały nasze domy - mówi Zygmunt Flis, jeden z mieszkańców ul. Klasztornej. Do spalarni prowadzi jedna droga - ul. Giedroycia. Wjechać na nią można od strony północnej z ul. Igołomskiej, a od południowej z ul. Podbipięty.
- Ogólne zalecenie dla kierowców wożących odpady do spalarni będzie takie, aby wybierali możliwie najkrótszą drogę i tam gdzie jest to możliwe, korzystali z obwodnicy miasta - mówi rzecznik MPO. Część śmieciarek będzie musiała jednak przejeżdżać przez most Wandy i pobliskie rondo, gdzie często robią się korki. Sytuację może poprawić dokończenie budowy kolejnego odcinka wschodniej obwodnicy miasta (droga S7). To jednak zastąpi dopiero w 2017 roku.
Źródło: Gazeta Krakowska