Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sporty bez filtra: W Nowym Sączu muszą się zastanowić, czego chcą od Sandecji [KOMENTARZ]

Przemysław Franczak
Przemysław Franczak
Rzecznik dyscyplinarny PZPN na razie pogroził palcem Sandecji z oddali, ale sprawa rzekomego wywierania nacisku przez członków Rady Nadzorczej na piłkarzy, by potykali się o własne nogi w drodze do ekstraklasy, tak szybko nie przyschnie. Łatwiej będzie jednak wyjaśnić tę sprawę, uniknąć ewentualnej kary i nie narobić sobie wstydu na całą Polskę, niż znaleźć odpowiedź na pytanie, na które od lat nikt nie potrafi jasno odpowiedzieć: czego Nowy Sącz chce od Sandecji?

Powiedzmy sobie otwarcie, w pewnym sensie zaskakująco zgodnie z oddelegowanymi do RN urzędnikami - awans do ekstraklasy byłby w obecnych realiach czynem może heroicznym, ale zupełnie pozbawionym sensu. Bez stadionu klub z ul. Kilińskiego nie ma po co się do niej znów wybierać, a przecież wciąż nawet nie jest gotowy jego właściwy projekt. W tym tempie prac nowy obiekt nie powstanie nawet na 730. rocznicę przyznania Nowemu Sączowi praw miejskich (która, dla niezorientowanych, wypada w 2022 roku). Można wręcz odnieść wrażenie, że dziś mało komu na tej inwestycji zależy. Mamy więc kuriozalną sytuację, w której zespół wykazuje istotny potencjał, a jego właściciel i główny sponsor wciąż wydaje się być tym faktem niemile zaskoczony.

I tu leży nowosądecki pies pogrzebany. W pierwszej kolejności należałoby więc rozstrzygnąć kwestię, czy klub ma być istotnym elementem tożsamości miasta, czy stanowi dla niego jedynie kosztowny problem. Czy inwestować weń jako w istotny mechanizm promocji i rozrywki, czy potraktować jak piąte koło u wozu i pozbyć się z wykazu koniecznych wydatków. Rozwijać, czy skazać na trwanie w ligach regionalnych (bajkowych scenariuszy z prywatnym inwestorem ładującym miliony brać pod uwagę nie warto).

Najgorsze jest, jak widać teraz, niezdecydowanie. Chyba że w Nowym Sączu chcą budować w polskim futbolu twór podobny do żużlowego Lokomotivu Daugavpils. Łotysze wygrywali w Polsce pierwszoligowe rozgrywki, ale do ekstraligi dostać się nie mogli ze względów proceduralnych. Tylko po jaką cholerę coś takiego robić?

Kamil Stoch z żoną wybrali Malediwy (publikowali stamtąd piękne zdjęcia), podobnie jak jak druga z legend polskich skoków, dziś już w randze dyrektora PZN, Adam Małysz. Dawid Kubacki poleciał do Chorwacji, a Jakub Wolny do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Maciej Kot z partnerką odpoczywali w Polsce, skoczek z Zakopanego nie omieszkał poświęcić trochę czasu swojej rajdowej pasji. Piotr Żyła z kolei odciął się od świata - a ściślej od mediów społecznościowych. Skoczkowie wiele wolnego nie mieli, ale wykorzystali go udanie. Niektórzy w bajkowych okolicznościach. [ZOBACZ ZDJĘCIA]

Rajskie wakacje polskich skoczków narciarskich. Na mapie Mal...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Sporty bez filtra: W Nowym Sączu muszą się zastanowić, czego chcą od Sandecji [KOMENTARZ] - Dziennik Polski

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska