https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Sprawdziliśmy, jak żyje się za 5 złotych dziennie

Katarzyna Janiszewska
Mój obiad: ziemniaki, pomidor, jajko sadzone, kefir
Mój obiad: ziemniaki, pomidor, jajko sadzone, kefir Andrzej Wiśniewski
2 miliony Polaków żyją poniżej granicy minimum egzystencji. Na jedzenie wydają grosze. Nasza reporterka sprawdziła, jak to jest.

Według Instytutu Pracy i Polityki Społecznej minimum egzystencji, czyli niezbędne, by przeżyć, wydatki na żywność, to 206 zł miesięcznie (6,60 zł dziennie). Emerytowi musi wystarczyć ok. 5,70 zł, czyli 177 zł miesięcznie.

Oficjalne statystyki mówią jednak, że poniżej tego poziomu żyje 6,7 proc. Polaków. To jakieś 2 miliony ludzi. Wydają na jedzenie ok. 5 zł dziennie - 35 zł tygodniowo. Na taki zasiłek żywnościowy z pomocy społecznej mogą też liczyć osoby bez dochodów. Czy za taką kwotę rzeczywiście można przeżyć? I jak to zrobić? Uczestnicy ruchu Live Below the Line (Życie pod Kreską) próbują przeżyć za sumy poniżej minimum egzystencji, by w ten sposób zwrócić uwagę na problem ubóstwa na świecie.
Ja też postanawiam spróbować, jak to jest.

Niedziela

Pierwsze oszczędne zakupy robię w Biedronce. Do koszyka wkładam jajka (10 sztuk za 4,79 zł), paczkę kaszy gryczanej (2,99 zł, za cztery woreczki), pomidory - mam szczęście, bo to ostatni dzień promocji i zamiast 3 zł za kilo płacę tylko 1,49. Zastanawiam się, czy nie wziąć więcej, na zapas, ale to chyba bez sensu, bo się zepsują. Dorzucam herbatniki czy raczej herbatniczki (0,99 zł), na pewno będę miała ochotę na coś słodkiego, a to najtańsza opcja. Żeby urozmaicić jadłospis, decyduję się kupić kiełbasę żywiecką z indyka (2,99 zł).

Wydałam 13,25 zł, więc do końca tygodnia zostało mi 21.75 zł.

Poniedziałek

Tydzień zaczynam od planowania. Z kartką i długopisem w ręce rozpisuję co, kiedy i ile mogę zjeść. Mąż od razu zaznacza, że o żadnych oszustwach, podjadaniu z jego talerza, nie ma mowy. Jak eksperyment to eksperyment. Ma być realistycznie.
Pierwsza sprzeczka wybucha już przy śniadaniu. W chlebaku zostało pół bułki, mogę ją zjeść, ale limit kiełbasy to jeden plasterek. - Chcę dwa - awanturuję się, ale mąż jest nieugięty.

- Nie, bo ci nie starczy na cały tydzień i przekroczysz budżet.

Do pracy biorę woreczek kaszy gryczanej i jajko. To będzie mój dzisiejszy obiad.
Po "obfitym" śniadaniu w południe już zaczyna mi burczeć w brzuchu. Ale to za wcześnie, zjem teraz, będę głodna wieczorem. Poczekam ze dwie godzinki.

Wieczorem odwiedziny mamy. Przyniosła bułki, więc odpadł mi jeden z wydatków i zaoferowała, że zrobi kolację.

Wtorek

Nauczona wczorajszym doświadczeniem jem porządne śniadanie: omlet z jednego jajka, pomidor i kajzerka, w sumie ok. 85 groszy. Jak dla mnie, porcja w sam raz.

Całe szczęście, że poprzedniego dnia mąż zrobił dla mnie zakupy: makaron (1,99 zł za 600 gramów, czyli całkiem niezła cena), twaróg (2,29 zł), tuńczyk (luksus za 3,79 zł) i koncentrat pomidorowy (1,49 zł). W sumie wydał 9,56 zł, do końca tygodnia zostało więc 12,19 zł).

Przed wyjściem do pracy muszę zrobić sobie obiad. A nie cierpię gotować. Ale o jedzeniu na mieście nie ma nawet mowy. To, co wcześniej wydawałam na jeden posiłek, teraz musi mi starczyć na pół tygodnia.

Gotuję więc 100 gramów makaronu, dodaję odrobinę przecieru pomidorowego i tuńczyka. Biję się z myślami, czy wrzucić całą puszkę czy pół? Całą, czy pół? Całą, pół? W końcu zostawiam trochę tuńczyka na później.

Nie chodzę głodna. Ale też to, co jem, to nie dania kuchni Magdy Gessler. Raczej nie mogę sobie pozwolić na warzywa, owoce - latem są tanie, więc jeszcze pół biedy. Ale czym żywiłabym się w zimie? Nie stać mnie na słodycze, na sok. O mięsie też praktycznie mogę zapomnieć. Nie licząc czterech plasterków kiełbasy, które zjadam na kolację, do tego kajzerka i pomidor. Idę spać, zanim zdążę zgłodnieć.

Środa

Dzisiejszy dzień jest do bani. Choć zaczął się nieźle. Na śniadanie bułka z twarogiem i tuńczykiem, który został z wczoraj. W pracy poczęstunek: batonik i gruszka. Ale później jest już tylko gorzej.

Koleżanka zamówiła gołąbki, które pachną na pół redakcji i które uwielbiam. W ogóle zaczyna mnie drażnić, jak ktoś przy mnie je. To nietakt, kiedy ja nie mogę. Okropne uczucie.

Mój makaron z twarogiem, cały się posklejał i jest niezjadliwy.

Tymczasem koleżanki krytykują moje zakupy: - Nie jesz mięsa? Bo sobie tego wszystkiego nie przemyślałaś. Trzeba chodzić po sklepach, śledzić promocje. Skrzydełka kupisz za 2 złote. Albo porcję rosołową za złotówkę. Dodasz makaron, marchewkę, cebulę i masz zupę na kilka dni.

Skończyły mi się bułki, więc idę do sklepu. Najtańszych już nie ma, kupuję dwie po 0,39 zł. Do tego mleko (2,09 zł) i płatki, z tych najtańszych (2,29 zł). W sumie 5,16 zł.

Czwartek

Postanawiam zaszaleć. Jadę do Ikei, bo mam wielką ochotę zjeść coś "na mieście". Do końca tygodnia zostało mi 7,03 zł. Biorę więc zupę szefa kuchni za 1 zł (dziś brokułowa), kawę i herbatę mogę pić bez ograniczeń. Super!
Zauważam, ile jedzenia ludzie marnują. Na talerzykach niedojedzone frytki, kuleczki wieprzowe i czekoladowe mufinki. Rozmyślam, ile osób mogłoby się tym najeść.

Nie jestem rzecz jasna na tyle zdesperowana, by dojadać z cudzych talerzy. Ale - jak twierdzi znany polityk - w Polsce nikt przecież nie głoduje, bo nikt nie je mirabelek i szczawiu z nasypu.

Koleżanka w redakcji na wieść o tym, że byłam w Ikei, nie kryje zgorszenia. - Biedni ludzie nie pojadą tak daleko i nie zapłacą 2,50 za bilet, żeby zjeść zupę za złotówkę - argumentuje.

Wieczorem robię zakupy w osiedlowym sklepie. Niestety, skrzydełka z kurczaka już się skończyły. Skrawki z wędlin po 12,50 zł za kilo też już wyszły. Biorę ziemniaki (0,87 zł), kefir (0,79 zł) i trzy kajzerki (po 0,19 zł).
Zostało mi 3,80 zł.

Piątek

Zerwałam się rano, żeby ugotować ziemniaki. Obiad zapowiada się nieźle. Ziemniaki omaściłam masłem, dołożyłam trzy plasterki kiełbasy z indyka. Do tego jajko sadzone, pomidor i kefir. Super!

Po południu idę do jadłodajni MOPS. Nie jest to najwytworniejsze miejsce, w jakim byłam, mówiąc łagodnie. Nie wiem, co zmusiłoby mnie, aby ustawić się tu w kolejce po obiad. Widać nie doświadczyłam jeszcze głodu.

Tak czy siak, żeby tu zjeść, trzeba mieć bloczek i odhaczyć się na liście. Za to menu wygląda iście królewsko. W poniedziałek np. była zupa pomidorowa z makaronem, zrazy w sosie, ziemniaki i surówka z kapusty pekińskiej. We wtorek grochówka i makaron z sosem bolońskim. I pomyśleć, że przez cały tydzień jadłam kaszę i makaron!

- Tragedia tu jest, tragedia - narzeka jeden z bywalców. - Porcje jak dla dziecka. Dorosły mężczyzna, to nawet nie poczuje, że był na obiedzie. Ale zawsze można iść do kilku jadłodajni, ja tak robię. W Krakowie jest ich tyle, że człowiek tego nie przeje.

Sobota

Zaczął się weekend i sąsiedzi mają najwidoczniej więcej czasu, bo wzięli się za gotowanie. Pachnie na klatce, zapachy wlatują przez okno. Chyba jakieś leczo. Hmmm... Zjadłabym leczo. I kebab. No ale nic z tego, bo zostało mi 3,80 zł. Na śniadanie zjadam kajzerkę maczaną w jajku i podpiekaną na patelni (nie była już zbyt świeża), z przecierem pomidorowym, do tego kubek herbaty. Mam jeszcze trochę zapasów: makaron, kaszę, jajko, pomidora i parę plasterków kiełbasy. Tylko że mam dość gotowania i postanawiam zaszaleć. Kupuję sobie fasolkę po bretońsku za 3,49 zł.

Niedziela

Ostatni dzień. Zaoszczędziłam 0,31 zł! Ale gdybym doliczyła zapasy, które miałam w domu: olej, kawę, herbatę, masło - dawno przekroczyłabym budżet. Na śniadanie płatki z mlekiem. Obiad też zabezpieczony: są dwa ziemniaki i jajko - będzie jak znalazł na placki ziemniaczane. Na kolację ostatnia kajzerka i resztka kiełbasy z indyka. Zostało trochę kaszy i makaronu, ale nie mam ich z czym zjeść.

To już koniec. Jestem zmęczona ciągłym planowaniem i sfrustrowana. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, co jem, a teraz myślę o tym cały czas. Mam ochotę na coś smacznego, co sprawi mi przyjemność z jedzenia. Bez wyrzutów sumienia, czy nie zjadłam za dużo, czy starczy mi pieniędzy do końca tygodnia.

Ale mimo wszystko, mam cały czas komfort psychiczny. Wiem, że jeśli nie dopnę budżetu, najwyżej parę złotych dołożę. I że w moim przypadku to kwestia wyboru, a ten eksperyment niedługo się skończy.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Komentarze 107

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

E
Ewa
Autorka artykulu nie jest emerytka, naucz się czytac
q
qwdwqfd
Tekst bardzo mocno trąci tendecyjnym "wielkomiejskim" życiem. pzdr. z byłej korpo. Powinien być zdecydowanie bardziej obiektywny, ale ciężko wymagac tego od gazet
G
Gosc
No cóż. Byłam zmuszona tak żyć po prostu z moją rodzina. Nauczyłam się korzystać z promocji. Trzeba śledzić uważnie promocje, oferty i wyprzedaże. Wtedy zawsze można zaoszczędzić. Wiadomo że potrzeba też kosmetyków, przyborów do mycia, kołder, talerzy, proszków do prania. Zaczęłam po prostu chodzić po promocjach, wyprzedażach, okazjach etc. Aż się zdziwiłam ile kasy dawniej wywalalam nie liczac się z pieniędzmi. To samo można kupić 3 razy taniej tylko trzeba się nachodzić. Korzystam też z dni darmowej wysyłki, wyprzedaży w internecie, kupuje czasem z rocznym zapasem jak jest okazja, usunęłam internet i telefon domowy, mam komórkowy pakiet za 20 zł/mc i mi wystarcza. Kombinuje by żyć. Ciuchy używane.
123456
zarobki polaczka to przeważnie 1/3 tego co na zachodzie ,a ceny jak na zachodzie - wiec jak tu zyc ? bieda smrut i ubóstwo .
o
odemnie
Mleko ma misiąc ważności pod warunkiem że go nie otworzysz, po otwarciu należy spożyć w ciągu 24 czy 48 godzin.. Więc nie rozumiem po co ci 5 litrów - chyba, że wypijesz je duszkiem lub lubisz stare..;)
N
Nieprawda
Przecież emeryci już raczej mamy nie mają :/ Oszustka.
N
Nieprawda
Przecież emeryci już raczej mamy nie mają :/ Oszustka.
a
ana
Moja "matka" powiedziała że za jej kasę żyje,więc przestałam jeść za jej pieniądze, rentę mam 200 ileś.Na miesiąc musi mi starczyć na (zakupy robiłam 2 razy w miesiącu,posiłki 5 razy na dzień bo tak trzeba jeść,i doładowanie konta smartfona 50 zł jak mi pomagała,)Teraz musi mi starczyć to 200 na jedzenie i doładowanie smartfona,pieniądze,przychodzą pod koniec miesiąca,więc nie jem obiadku, nie ma 5 posiłków,oszczędzam na jedzeniu,jednym słowem mało jem.A z powodów zdrowotnych trudno będzie mi znaleźć pracę,a i tu gdzie mieszkam ciężko o nią...Nie mam pieniędzy więc wiem jak się czują takie osoby...że jest ciężko z kasą..
i
inteligent
Jest prosta zasada - nie rób dziecka jeśli cie na nie nie stać...
K
Kasia
Piękny artykol
p
podatnik
'''Dobrze ,ze dlugi PRL-u minely ,a teraz jest wszystko w nadwyzce''?) 0-dlugów,raj podatkowy, wszyscy moga wyjechac na urlop,wczasy,dzieci na kolonie pod blokowisko.Czlowieku ja nie popieram komuny,ale czesto zastanawiam sie ,ze do k...y nedzy .Jak to szlo z budzetu to przeciez,tam musialo sie skads brac.Dlugi byly ,wyklinalismy komunistów,ale dzis jak patrze i obserwuje to dochodze do wniosku,ze predzej Europa zniknie niz my splacimy nasze zadluzenie.A co za tym idzie ..Wtedy byly fabryki,szkoly,przedszkola,huty ,stocznie(budowano zakazane koscioly).Musze przyznac,ze dbano o pracowników ciezkiego przemyslu,nauczycieli (ale CI byli z powolania)Nie bylo tylu wolontariuszy bo wszyscy byli sobie pomocni).Swiatlo niezaradnym odcinali po pól roku nieplacenia rachnunków(dzis po dwóch).To prawda ,ze wielu ludzi zylo w nieswiadomosci.Ale pamietam tez lata 90-te gdzie majatek wyprzedawano za becen i to prosci robotnicy.
K
Korund
Niech wam w glowach wrescie zaswita ze elita wladzy w Polsce robi eksterminacje ekonomiczna jak zadzi nami parch zydonazistowski z pedofilskiej Brukseli zaden cywilizowany kraj w Europie na takie eksperymenty z wlasnym narodem sobie nie pozwoli bo wie ze za takie praktyki grozi bunt i rewolucja a zlodziejska masa rzadzaca moze zarobic kule w leb od wlasnych obywateli glod wlasnie robi z czlowieka bestie jestem tego swiadomy i namawiam aby kazdy obywatel Polski wystapil przeciwko temu systemowi zbrodniczu represyjno-totalitarnego gdzie zalegalizowany zostal wyzysk Sptawiedliwoscia spoleczna jest nieposluszenstwo wobec takiego prawa 3RP platnej k**** USA i parobasa NATO zbrodniczej organizacji terrorystycznej co przy pomocy bomb robi narodom tkz demokracje bez suwerennosci Polacy ockniecie sie dopiero jak wam lyzka w pustym garnku zatanczy
K
KtośTam
Ludzie, ale powiedzcie mi co wy do tej baby macie chciała zrobić eksperyment ?? zrobiła opublikowała i co ważniejsze nie naśmiewa się z takich ludzi owszem pisała, że już chce to skończyć i zjeść coś co lubi i sie nie przejmować to tylko świadczy o tym ze ONA ZDAJE sobie spraw ze to nie jest łatwe i wielu z nas tak musi żyć. Co za tym idzie publikując to w pewien sposób stara się może pomóc ?? być może ktoś z naszych nie będę sie wyrażał, ale polityków i innych tego rodzaju ludzi u władzy coś wymyślą żeby dołożyć chociaż ta 1 zł na osobę więcej... WIĘC zamiast narzekać na jakąś kobiete sami weźcie się w garść.... znam wielu ludzi co narzekają, ale zmienić tego nie chcą bo im się nie chce dla mnie nie ma żeczy niemożliwych !! mam 27 lat glupi bylem nie mam wykształcenia, ale zapierdalam w robocie zeby utrzymać nadchodzącą rodzine mam narzeczoną za miesiąc się żenie i dziecko w drodze... tez mam usiasc i płakać? NIE !! do roboty jakiejkolwiek!!! Matka moja do 2 różnych prac chodziła zebyśmy mieli co zjesc i w co sie ubrać jak człowiek chce to potrafi a jak nie to wypierdalać za granice będzie wiecej miejsc dla nas POLAKÓW, którzy chcą tu żyć i pracować w takich niestety warunkach jakie są, ale my się nie poddamy i przyjdzie czas, ze bedzi enam sie zylo dobrze !
M
Maamma
Najbardziej w Polsce rozpier...a mnie ta straszna bieda rodzin wielodzietnych. Jakbyscie z mężem byli rozsądnym i ludźmi to nie zrobili abyście sobie czwórki dzieci. Najpierw się zarabia a potem ocenia czy nas na te dzieci stać, czy wystarczy nam pieniędzy jeśli jedna osoba będzie pracować a druga zostanie w domu z tymi dziećmi. Do kogo masz pretensje?możesz mieć tylko do siebie.za swoja nie odpowiedzialność!
a
ag
To jest ciąg dalszy tego co poniżej . prosze więc najpierw przeczytać poprzedni wpis
- mając małe zapasy nie chodzimy / jeździmy bez sensu po każdą pierdołę (marnujemy niej czasu)
-nie oszczędzamy na drobnych dodatkach smakowych bo jest ich mało i w sumie nie kosztują dużo (nie mówię tu o kosmicznych szaleństwach - choć i takie bywają w niezłych promocjach)
-Wcale ie trzeba mieć wielkiej przestrzeni na zapasy , mi wystarcza regał 100/180cm i mała lodówka.
- trzeba patrzeć na ceny produktów , których zużywamy dużo - mleko jajka makaron ziemniaki mięso.
- trzeba też nauczyć się wyłapywać nibypromocje. Z doświadczenia wiem ,że promocje , które nie są promocjami (czyli obniżka z zawyżonej ceny) zazwyczaj są w tesco. Często tez są w netto i lidlu. Choć kaufland należy do tego samego właściciela co lidl to praktyki mają znacznie uczciwsze , a i produkty bardziej nasze. Choć wielu gardzi biedronką to uważa ,że jest najuczciwsza co do klientów. Ma wrażenie ,że w tej sieci jest też ktoś bystry analizujący co schodzi a co trzeba wykopać.. Jako nękany i okradany przez własne państwo , mam głęboko w D.... gdzie i komu biedronka płaci podatki

Wybrane dla Ciebie

Zakopane wymieni oświetlenie uliczne. Przy okazji zostanie sprawdzony stan latarni

Zakopane wymieni oświetlenie uliczne. Przy okazji zostanie sprawdzony stan latarni

XIII Murapol Cup. Do Krakowa przyjadą Liverpool, RB Lipsk i Dynamo Kijów

NASZ PATRONAT
XIII Murapol Cup. Do Krakowa przyjadą Liverpool, RB Lipsk i Dynamo Kijów

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska