Katarzyna Chciuk, Anatol L. Papierkowski, Bronisława i Antoni Supłatowie. Dziś żadne z nich już nie żyje, żyje natomiast kilkoro uratowanych przez nich ludzi. I to oni opowiadali w piątek w Stradomskim Centrum Dialogu o tym, jak wiele Polakom zawdzięczają.
- Pani Kazia Chciuk była dla nas w tych najgorszych latach jak matka. Dbała, byśmy z bratem mieli co jeść i w co się ubrać, uciekała z nami z wioski do wioski. Rodzice zginęli w Holocauście - wspominał Ephraim Peleg, dziś mieszkający w USA starszy pan, wtedy - kilkuletni chłopiec. Tak się do nich przywiązała, że chciała z nimi wyjechać do Izraela, opiekować się. Nie udało się, a dwaj chłopcy na kilkadziesiąt lat stracili z nią kontakt. Dopiero trzy dni temu udało im się spotkać siostrzenicę Kazi. To ona odebrała medal w imieniu ciotki.
Anatolowi L. Papierkowskiemu ocalenie zawdzięcza Lili Thau z Izraela. Uciekinierka z lwowskiego getta miała 16 lat, gdy ten krakowski prawnik spotkał ją na swojej drodze i ukrył po aryjskiej stronie. Dziś ocalona jest wolontariuszką instytutu Yad Vashem. - Wracam do Polski wyprostowana na duszy i ciele - podkreślała Thau.
Trzecim ocalonym była mała Basia Kfir, sierota z zakonnej ochronki w Krakowie. Przygarnęło ją małżeństwo Supłatów i by ją chronić rozpuścili plotkę, że jest nieślubnym dzieckiem pana Antoniego... Jego syn, Marek, bardzo dziękował za wyróżnienie ojca.
- To bardzo osobiste spotkania ratujących i ratowanych. Pomaga nam pamiętać, że 50 lat temu możliwe były ludzkie odruchy, odruchy humanizmu - podkreślał prof. Aleksander B. Skotnicki, prezes Fundacji "Stradomskie Centrum Dialogu".
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze