Po ślubie Jadwiga i Stanisław Kracikowie zamieszkali na Koz-łówku w dwupokojowym mieszkaniu ze ślepą kuchnią. Oboje marzyli o drewnianym domu - niewielkim, nierzucającym się w oczy. Ale ojciec przekonał Stanisława, że murowany to murowany. Poza tym w latach 70. minionego wieku krakowska Huta im. Lenina (dziś - ArcelorMittal) kopciła nawet w Niepołomicach, a murowany dom miał lepiej chronić przed zanieczyszczeniami. Kracik zbudował więc z cegieł, a w środku wszystko wykończył w drewnie.
Teraz tym domem ma w końcu okazję trochę się nacieszyć. Według jego żelaznej zasady, soboty i niedziele są dla rodziny. Choć nie zwolnił tempa, jego praca w szpitalu im. Babińskiego w Krakowie jest trochę bardziej przewidywalna. Jako poseł, burmistrz czy wojewoda ciągle był w rozjazdach.
Synów wychowała żona
Jadwiga i Stanisław mają dwóch synów. Starszy - Maciej - mieszka po sąsiedzku, Michał w Krakowie.- Właściwie to żona wychowała synów - mówi Stanisław.
- Może gdybym bardziej się angażował, nie wyrośliby na tak fantastycznych mężczyzn. Czemu? - Żona umie dostrzegać w człowieku dobro i je afirmować. Miała cudownego ojca i dziadka. Obaj stosowali zasadę "pozytywnego stymulowania". Zamiast krytykować, w każdym dostrzegali jakiś talent. W moim rodzinnym domu, choć była miłość i zgoda, przy pięciu synach rodzice musieli stawiać wysoko poprzeczkę. Kiedy przynosiłem świadectwo z czerwonym paskiem, mama pytała, co robi tutaj ta czwórka.
Stanisław przyznaje, że z domu wyniósł to dążenie do perfekcji i oczekiwanie, by ludzie byli efektywni. Nie odziedziczył za to po ojcu zamiłowania do kazań.
- Tata uwielbiał wygłaszać nam nauki moralne. Wiele razy myślałem sobie, że wolałbym dostać klapsa - wspomina.
Synowie Stanisława Kracika nie dawali raczej powodów do karcenia. A kiedy wpadli na pomysł, by chodzić po linie rozwieszonej między meblami (kredens runął, tłukąc całą ceramiczną zastawę), zdążyli zasnąć, nim tata wrócił z pracy.
Przejście podziemne
Kracikowie do Niepołomic przeprowadzili się w 1977 roku. Najpierw do domu rodziców Jadwigi. Obok budowali własny. Robiąc piwnicę, Stanisław wpadł na pomysł, by oba budynki połączyć przejściem podziemnym. Starszy syn Maciej z rodziną mieszka w domu po dziadkach. Ma troje dzieci: Michała (trzecioklasista), Antka (w średniakach) i 2,5-roczną Magdę.
Jadwiga trzy razy w tygodniu zajmuje się wnukami. - Wtedy tym przejściem tuptają do nas. Bawią się w chowanego, biegają. Czasami dokazują, ale ciężko się na nie zdenerwować. Bo jak człowiek ma się złościć, kiedy Magda jednego dnia robi widelcem dziury w stole, a następnego ten stół głaszcze i przeprasza, że zrobiła mu krzywdę?
Złota rączka i mistrz kuchni
Były wojewoda od zawsze miał dryg do prac stolarskich. Zaraz po ślubie sam zrobił szafy, a w piwnicach domu teściów miał nawet prawdziwy warsztat. Wykonanie drewnianych wnętrz zlecił co prawda fachowcom, ale do dziś co jakiś czas chwyta za sprzęt.
Minionego lata wycyklinował podłogi w domu, zrobił drewniane schody do piwnicy. Co drugi rok urządza sobie gimnastykę przy cięciu drewna do kominka. Kupują wtedy aż 30 kubików. Kracik na trzy tygodnie przepada z piłą i siekierą.
W dzieciństwie zdecydowanie wolał obierać ziemniaki, niż pracować na roli. - Nie mieliśmy siostry, dlatego aby wymigać się od zajęć w gospodarstwie, wolałem przyszywać guziki czy zmywać - wspomina.
Gotowanie to dla niego żaden problem. Na przestrzeni lat miał różne popisowe dania. Dawniej gołąbki z baraniną, teraz sznycle.
- Lubię improwizację. Nie korzystam z książek ani wagi. W przeciwieństwie do mojej żony, która byłaby świetną aptekarką - dodaje z uśmiechem.
Nie ma cichych dni
Dyrektor szpitala im. Babińskiego najchętniej odpoczywa w tureckim fotelu - prezencie od matki chrzestnej żony. Czyta wtedy, rozmyśla, patrzy na płonący w kominku ogień. Nad fotelem stoi regał z książkami. Jest ich mnóstwo. Piwnica wygląda jak wielka biblioteka, tytuły czytane na bieżąco leżą w sypialni i pokoju dziennym. Obecnie Stanisław pochłania biografię Marka Edelmana. Obok na stole leżą również rozmówki polsko-niemieckie. Szpital współpracuje ostatnio z Niemcami. - Bez tłumacza rozmowy maja inną jakość - mówi Kracik.
W jego domu jest aż sześć zegarów - wybijają godziny w określonej kolejności, jeden po drugim. Tylko Stanisław je nakręca. Gotów wstać w nocy z łóżka, kiedy któryś się zatrzyma.
- Mają taki symboliczny wymiar. Memento. Człowiek patrzy na to wahadło i nachodzi go refleksja, czy aby na pewno dobrze przeżywa każdą chwilę.
- I co panu z tych rozważań wychodzi?
- Nie jestem próżniakiem, choć pewnie niektóre rzeczy dałoby się poprawić.
W domu Kracików nie ma cichych dni. - Chyba razem z żoną dość uważnie przeczytaliśmy słowa św. Pawła: "Niechaj słońce nie zachodzi nad zagniewaniem waszym".
Do kogo należy ostatnie słowo? - Żony nie ma, więc mogę powiedzieć, że do mnie (śmiech). A tak poważnie - sztuka polega na tym, aby rządzeni nie czuli, że są rządzeni. Tę sztukę perfekcyjnie opanowała moja żona. Nigdy niczego nie wymusza, po prostu mówi: wiesz, o czym marzę...
Jadwiga nie wymusza też na mężu, by pląsał na parkiecie. Bo Stanisław jak mało kto nienawidzi tańczyć i śpiewać. Choć paradoksalnie w czasach liceum należał do chóru. Kiedyś nauczyciel powiedział chórzystom, że czterech z nich śpiewa, a reszta ma tępe miny. - Do dziś nie wiem, w której grupie byłem, ale na wszelki wypadek przestałem śpiewać.
Do polityki nie wracam
Stanisław Kracik unika oglądania telewizji. Najwyżej kabaret, choć z tym różnie bywa. Twierdzi zawsze, że świat idzie ku lepszemu. Wyjątkiem są właśnie kabarety.
Czasami zdarza mu się oglądać rozmowy polityków. Zazwyczaj podnoszą mu ciśnienie. - Nieraz chce się wziąć telefon i napisać do jednego czy drugiego kolegi: "chłopie, na miły Bóg, to nie tak trzeba!".
Powrót do wielkiej polityki? - Gdyby ta była jeszcze wielka, to może. Ale nie mam już ochoty na te wojny i wojenki. Znam swój PESEL.
W poniedziałek relacja z wizyty u aktorki Marty Honzatko.
Kim jest?
Ma 63 lata, urodził się w Spytkowicach (pow. nowotarski). W latach 2009-2011 był wojewodą małopolskim.
Pochodzi z wielodzietnej rodziny (ma czterech braci, m.in. Jana Kracika - historyka i prezbitera archidiecezji krakowskiej). Od 1990 do 2009 nieprzerwanie pełnił funkcję burmistrza Niepołomic (udało mu się sprowadzić do miasta wiele firm, m.in. Coca Colę). Był także posłem na Sejm II kadencji z listy Unii Demokratycznej i III kadencji z listy Unii Wolności. Startował w wyborach na prezydenta Krakowa w 2010 roku. Jako kandydat PO w drugiej turze przegrał z Jac-kiem Majchrowskim. W 2011 roku z ramienia PO bez powodzenia startował w wyborach do Senatu. 5 kwietnia 2012 został prezesem zarządu spółki Małopolskie Parki Przemysłowe (jej zadanie to m.in. tworzenie nowych miejsc pracy i zarządzanie nieruchomościami). Od czerwca 2012 pełni funkcję prezesa Polskiego Czerwonego Krzyża. Od sierpnia 2012 jest dyrektorem Szpitala Specjalistycznego imienia J. Babińskiego w Krakowie.
Napisz do autorki:
[email protected]
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+