https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Stary Sącz. Andrzej Lis zbliża się do pobicia rekordu Guinessa. W czym?

Tatiana Biela
fot. starosądeckie info
Starosądeczanin Andrzej Lis zbliża się do pobicia rekordu Guinessa w ilości oddanej krwi. Dotychczas oddał ponad 95 litrów tego życiodajnego płynu, zaś do pobicia rekordu brakuje mu niespełna 5 litrów. Prawdopodobnie wyczyn ten zajmie mieszkańcowi grodu św. Kingi około dwóch lat. Na razie może się poszczycić rekordem Polski i Europy.

FLESZ - Koronawirus. Jak się przed nim uchronić

Choć trudno opisać w liczbach wartość ludzkiego zdrowia i życia, w przypadku Andrzeja Lisa liczby mówią same za siebie.

Według obliczeń Macieja Tyczyńskiego, kardiologa inwazyjnego z Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie, starosądeczanin przez kilkadziesiąt lat swojej aktywności jako krwiodawca mógł uratować życie około 800 osobom. A wszystko dlatego, że 17 sierpnia 1974, za namową szwagra zdecydował się po raz pierwszy oddać krew ofiarom wypadku.

Postawę wynosi się z domu

Andrzej Lis dobrze pamięta ten dzień.

- Mieszkałem wtedy w Tarnowie, skąd pochodzę - opowiada.

W miejscowych Zakładach Azotowych doszło do poważnego wypadku i potrzeba było dodatkowych jednostek krwi.

- Nie wiedziałem dokładnie na czym to polega, ale nie zastanawiałem się długo - mówi i podkreśla, że zadziałał u niego wówczas zwykły instynkt i chęć niesienia pomocy. To był naturalny odruch, bo wychował się w domu, w którym liczył się przede wszystkim drugi człowiek.

Choć Andrzej Lis pochodzi z Tarnowa, swoje życie osobiste i zawodowe związał ze Sądecczyzną. Tutaj się ożenił, tutaj też urodziły się jego dzieci.

Wyzwania codzienności nie przeszkodziły mu jednak w kontynuowaniu misji, jaką było dzielenie się z potrzebującymi życiodajnym płynem. A było na niego duże zapotrzebowanie, bo Andrzej Lis ma poszukiwaną grupę krwi czyli B Rh +. Od 1974 roku, regularnie co dwa miesiące oddawał krew.

- To była zawsze tzw. pełna krew, a nie jedynie plazma bądź osocze - podkreśla.

Starał się prowadzić zdrowy tryb życia, nigdy nie był na żadnej specjalnej diecie, a bycie krwiodawcą nie odbiło się negatywnie na jego zdrowiu. Jak tłumaczy oddawanie krwi we właściwych odstępach czasu jest całkowicie bezpieczne dla dawcy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Okiem Kielara odc. 14

Dalszy ciąg artykułu pod wideo ↓

Moc tkwi we wspólnocie

Chociaż decyzja o byciu krwiodawcą to zawsze wybór konkretnego człowieka, nigdy nie działa on w próżni. Jak podkreśla Andrzej Lis, wielkim wsparciem był dla niego Robert Jastrzębski, kolega krwiodawca z Klubu Honorowego Dawcy Krwi ze Starego Sącza oraz ksiądz Janusz Ryba i panie z nowosądeckiego punktu krwiodawstwa.

- Moim marzeniem jest przekroczenie bariery 100 litrów oddanej pełnej krwi. Realizacja tego celu zajmie mi około trzech lat - mówił nam rok temu.

Wtedy też Andrzej Lis osiągnie wiek, w którym krwiodawca musi powoli wygaszać swoją aktywność.

- Przyjdzie mi się powoli odzwyczaić od mojego powołania - wzdycha.

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

U
Uu

Dziękujemy panu ,wielki szacunek dla Pana .Pomógł pan ludziom i to jest wielkie ,takich ludzi trzeba honoroc i podziwiać ,ja po prostu panu dziękuję ,bo nie robie tego ,ale doceniam .DOBRZE ,ZE PISZECIE O TYM

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska