https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bójka w remizie w Białym Dunajcu. Prokuratura na razie nie widzi podstaw do postawienia zarzutów narażenia na utratę życia lub zdrowia

Łukasz Bobek
Paweł Ziętkiewicz zmarł po spotkaniu w remizie OSP w Białym Dunajcu
Paweł Ziętkiewicz zmarł po spotkaniu w remizie OSP w Białym Dunajcu Łukasz Bobek, Screen z monitoringu z bójki na remizie w Białym Dunajcu
Prokuratura Rejonowa w Zakopanem na razie nie widzi podstaw do postawienia zarzutów „narażenia na utratę życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu” osobom, które były w remizie, w czasie gdy doszło tam do pobicia Pawła Ziętkiewicza – strażaka OSP z Białego Dunajca. Paweł zmarł 10 dni po bójce. Śledztwo jest jednak w toku, zlecane są kolejne ekspertyzy biegłych.

Chodzi o śledztwo dot. zdarzenia, jakie miało miejsce na początku sierpnia 2024 roku w remizie Ochotniczej Straży Pożarnej w Białym Dunajcu na Podhalu. Wtedy to w nocy w remizie odbywało się spotkanie strażaków. Mieli się przygotować do odbywającego się następnego dnia odpustu w miejscowej parafii. Chcieli ponoć ustalić, kto będzie niósł sztandar strażaków w procesji. Po spotkaniu w remizie Paweł trafił do szpitala w Nowym Targu, gdzie zmarł.

Prokuratura: nie ma podstaw do przypisania odpowiedzialności

Śledztwo ws. śmierci Pawła prowadzi Prokuratura Rejonowa w Zakopanem. Od kilku miesięcy informowała media, że przekazywanie szczegółowych informacji o śledztwie nie jest możliwe - z uwagi na dobro prowadzonego postępowania.

Teraz jednak Aneta Hładki - prokurator rejonowa w Zakopanem poinformowała „Gazetę Krakowską”, że „aktualnie zgromadzony w śledztwie materiał dowodowy, na obecnym etapie postępowania nie daje podstaw do przypisania osobom znajdującym się wewnątrz budynku remizy strażackiej w Białym Dunajcu odpowiedzialności karnej za występek z art. 160 § 1 lub § 3 k.k”.

Artykuł ten mówi: „Kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”, a paragraf 3: „ Jeżeli sprawca czynu określonego w § 1 lub 2 działa nieumyślnie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku”.

Aneta Hładki podkreśla, że to jest stan na dziś. Prokuratura czeka jednak na kolejne opinie biegłych - m.in. z Pracowni Badań Audiowizualnych, a także badań toksykologii. Gdy śledczy uzyskają dwie opinie, trafią one ponownie do Zakładu Medycyny Sądowej. Tamtejsi biegli po raz kolejny określą jaki był mechanizm działania - przebieg zdarzenia, które zakończyło się upadkiem pokrzywdzonego.

To oznacza, że o ile na dziś prokuratura nie ma podstaw do postawienia zarzutów, nie wykluczone, że takie podstawy pojawią się w przyszłości.

Bójka na remizie, krew zmywa kobieta

Do feralnej bójki doszło w nocy z 1 na 2 sierpnia. Wieczorem do remizy został wezwany 25-letni Paweł Ziętkiewicz – młody strażak. Kilku strażaków poprosiło go, by przywiózł im burgery. Paweł pojechał. Na remizie między 25-latkiem, a innym starszym strażakiem doszło do sprzeczki, która zakończyła się bójką.

Z nagrań z monitoringu wynika, że to była bardziej bójka jednostronna. Paweł raz po raz był uderzany w głowę. Na godzinnym nagraniu Paweł jest atakowany kilka razy. Najpierw siedzi przy stole, wtedy krążący wokół stołu mężczyzna mocno uderza go w głowę. Potem są kolejne ciosy. Paweł nie daje rady. Kilka razy upada na podłogę. Krwawi. Potem tą krew zmywa przybyła do remizy kobieta. Atakowi na 25-latka przyglądają się inni członkowie straży pożarnej.

Matka znajduje Pawła w krzakach. Ma zmasakrowaną głowę

Ok. 2 w nocy zakrwawionego Pawła przyprowadza pod dom strażak - potem okazuje się, że ten co go pobił. Krzyczy z ulicy do ojca Pawła, by zabrał syna. Wtedy Paweł, choć krwawi, jeszcze kontaktuje. Mówi matce, że go pobili, że zostawił telefon i kluczyki w remizie. Wraca.

Chwilę później matka Pawła i jego siostra odnalazły 25-latka przy remizie. Leżał oparty o żywopłot przy chodniku, kilka metrów od remizy. Wtedy już - jak opowiada matka - jego głowa była zmasakrowana.

Co znamienne, choć Pawła pobił strażak, a inni strażacy się przyglądali – nikt nie wezwał karetki. Zrobiła to matka. 25-latek trafił do szpitala w Zakopanem, a następnie do szpitala w Nowym Targu na neurologię. Zmarł 11 sierpnia.

Sekcja zwłok i badania biegłych

Śledztwo ws. najpierw pobicia, a potem śmierci strażaka wszczęła zakopiańska prokuratura. W wyniku zleconej sekcji zwłok, biegli uznali, że bezpośrednią przyczyną śmierci 25-latka był krwiak podtwardówkowy mózgu. Nie byli jednak w stanie wskazać w jakich okolicznościach od powstał.

Śledztwo w Prokuraturze Rejonowej w Zakopanem prowadzone jest w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci. Prokuratura zleciła dodatkowe ekspertyzy. W listopadzie 2024 biegli uznali, że obrażenia głowy Pawła powstały na skutek upadku i uderzenia o twarde podłoże. Wskazano na kamień, w miejscu gdzie Paweł został znaleziony przez matkę i siostrę.

Z tą opinią nie zgadza się rodzina 25-latka. Anna Ziętkiewicz – mama Pawła, mówiła, że jej syn miał uraz prawej strony głowy, a tymczasem gdyby uderzył się o kamień upadając, miałby obrażenie lewej strony. Rodzina uważa, że krwiak, który był przyczyną śmierci syna, powstał w efekcie uderzeń w głowę w trakcie bójki w remizie.

Na początku stycznia 2025 roku zostały zlecone kolejne ekspertyzy, które miały m.in. sprawdzić czy kamień mógł spowodował obrażenia jakie miał Paweł. Biegli mają za zadanie także zbadać, czy na kamieniu znajdowała się krew Pawła. Kamień został zabezpieczony i zabrany do analizy.

Teraz prokurator Aneta Hładki zaznacza, że badania już się zakończyły. Jak dodaje, biegli nie ujawnili jakichkolwiek dowodów, czy śladów kryminalnych, które wskazywałyby na to, że uderzenie o kamień spowodowało obrażenia ciała Pawła.


Mój syn nie żyje, a winnych brak

W marcu mama Pawła w rozmowie z „Gazetą Krakowską” była załamana cała sprawą – śledztwem, a także atmosferę, jaka we wsi narosła od czasu tragicznego spotkania w remizie.

- Mój syn nie żyje. Został pobity i zmarł. Pochowaliśmy go. Chodzę do niego na cmentarz codziennie. A winnego dalej nie ma. Nikt nie usłyszał zarzutów, nikt nie jest oskarżony. Ludzie ci, ten co bił mojego syna i ci co się temu przyglądali, dalej chodzą na wolności i żyją normalnie – mówiła pani Anna. – Dalej twierdzą, że nic się nie stało w remizie. A mój syn nie żyje...

Rodzina Pawła uważa, że we wsi jest zmowa milczenia na ten temat. - Nawet ci ludzie, którzy zaraz po pobiciu Pawła coś mówili, teraz już milczą. Tak jakby się bali - mówiła matka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Simion wygrywa I turę wyborów w Rumunii

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska