Do brutalnego pobicia doszło na początku sierpnia 2024 roku. Wtedy to w nocy w remizie miejscowej jednostki OSP odbywało się spotkanie strażaków. Mieli się przygotować do odbywającego się następnego dnia odpustu w miejscowej parafii. Chcieli ponoć ustalić, kto będzie niósł sztandar strażaków w procesji...
Nagranie z bójki w remizie
Na tym spotkaniu między 25-latkiem, a innym starszym strażakiem doszło do sprzeczki, która zakończyła się bójką. Z nagrań z monitoringu wynika, że to była bardziej bójka jednostronna. Paweł raz po raz był uderzany w głowę. Na godzinnym nagraniu Paweł jest atakowany kilka razy. Najpierw siedzi przy stole, wtedy krążący wokół stołu mężczyzna mocno uderza go w głowę. Potem są kolejne ciosy. Paweł nie daje rady przeciwnikowi. Kilka razy upada na podłogę. Krwawi. Potem tą krew zmywa przybyła do remizy kobieta. Atakowi na 25-latka przyglądają się inni członkowie straży pożarnej.
Ok. 2 w nocy zakrwawionego Pawła przyprowadza pod dom strażak - potem okazuje się, że ten co go pobił. Krzyczy z ulicy do ojca Pawła, by zabrał syna. Wtedy Paweł, choć krwawi, jeszcze kontaktuje. Mówi matce, że go pobili, że zostawił telefon i kluczyki w remizie. Wraca.
Chwilę później matka Pawła i jego siostra odnalazły 25-latka przy remizie. Leżał oparty o żywopłot przy chodniku, kilka metrów od remizy. Wtedy już - jak opowiada matka - jego głowa była zmasakrowana.
Co znamienne, choć Pawła pobił strażak, a inni strażacy się przyglądali – nikt nie wezwał karetki. Zrobiła to matka. 25-latek trafił do szpitala w Zakopanem, a następnie do szpitala w Nowym Targu. Zmarł 11 sierpnia.
Prokuratura prowadzi śledztwo
Sekcja zwłok wykonana zaraz po śmierci Pawła wykazała, że przyczyną śmierci 25-latka był krwiak podtwardówkowy mózgu. Wówczas biegły nie wskazał w jaki sposób powstał krwiak. W szpitalu w Nowym Targu rodzina usłyszała od lekarzy, że Paweł mógł zostać uderzony ciężkim przedmiotem.
Prokuratura Rejonowa w Zakopanem, która wszczęła śledztwo w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci, zleciła dodatkowe ekspertyzy. W listopadzie 2024 biegli uznali, że obrażenia głowy Pawła powstały na skutek upadku i uderzenia o twarde podłoże. Padło na kamień w miejscu, gdzie Paweł został znaleziony przez matkę i siostrę.
Z tą opinią nie zgadza się rodzina 25-latka. Anna Ziętkiewicz wyjaśnia, że jej syn miał uraz prawej strony głowy, a tymczasem gdyby uderzył się o kamień upadając, miałby obrażenie lewej strony. Rodzina uważa, że krwiak, który był przyczyną śmierci syna, powstał w efekcie uderzeń w głowę, jakie odebrał w remizie.
Na początku stycznia 2025 roku zostały zlecone kolejne ekspertyzy, które mają m.in. sprawdzić czy kamień mógł spowodował obrażenia jakie miał Paweł. Biegli mają za zadanie także zbadać, czy na kamieniu znajdowała się krew Pawła. Kamień został zabezpieczony i zabrany do analizy.
Prokuratura Rejonowa w Zakopanem nie udziela na razie szczegółowych informacji o śledztwie.
Mój syn nie żyje, a winnych brak
- Mój syn nie żyje już ponad pół roku. Został pobity i zmarł. Pochowaliśmy go. Chodzę do niego na cmentarz codziennie. A winnego dalej nie ma. Nikt nie usłyszał zarzutów, nikt nie jest oskarżony. Ludzie ci, ten co bił mojego syna i ci co się temu przyglądali, dalej chodzą na wolności i żyją normalnie – mówi pani Anna. – Dalej twierdzą, że nic się nie stało w remizie. A mój syn nie żyje...
Rodzina Pawła uważa, że we wsi jest zmowa milczenia na ten temat.
- Nawet ci ludzie, którzy zaraz po pobiciu Pawła coś mówili, teraz już milczą. Tak jakby się bali - mówi matka.
