https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pryszczyca straszy górali. Co ze skupem jagniąt? Problem może być też z oscypkami

Łukasz Bobek
Stada owiec w Zakopanem
Stada owiec w Zakopanem Marcin Szkodziński
Górale z Podhala boją się pryszczycy. Bo choroba ta może pokrzyżować plany wiosennego skupu jagniąt. A do sprzedania jest ok. 40 tys. sztuk zwierząt. Co więcej, jeśli ta choroba dotrze do Polski, może mocno skomplikować życie bacom. - Nie daj Boże, by to choróbsko tutaj przyszło. Bo to może dobić owczarstwo na Podhalu - obawia się Jan Janczy z Regionalnego Związku Hodowców Owiec i Kóz w Nowym Targu.

Pryszczyca (FMD - foot and mouth disease) jest zakaźną i zaraźliwą chorobą wirusową zwierząt parzystokopytnych domowych oraz dzikich. Na zakażenie najbardziej wrażliwe jest bydło, następnie świnie, owce i kozy. Chorobę wywołuje wirus z rodzaju Aphtovirus należący do rodziny Picornaviridae. Nie jest groźna dla ludzi, ale może wyrządzić bardzo duże straty ekonomiczne. Kraj, w którym wystąpi FMD, narażony jest na straty w przemyśle mięsnym oraz hodowli, a także obowiązkową likwidację stad, w których stwierdzono zakażenie.

Ognisko tej groźnej choroby zostało najpierw wykryte na Węgrzech, a następnie na Słowacji. Od 10 marca na przejściach granicznych kontrolowane są pojazdy, które wjeżdżają na teren Polski – pod kątem transportu zwierząt. Takie transporty nie są wpuszczane na teren naszego kraju.

- 30 marca na terytorium Słowacji – w kraju bratysławskim w okresie Malacky, graniczącym z terytorium Austrii – zostało potwierdzone piąte ognisko pryszczycy. Zlokalizowane jest ono poza obszarami objętymi ograniczeniami wyznaczonymi w związku z poprzednimi ogniskami na terytorium Słowacji i Węgier. Sytuacja jest zatem dynamiczna i wymaga działań prewencyjnych oraz ścisłej współpracy służb. Kluczowe staje się też docieranie z informacjami i apelami do najbardziej zainteresowanych środowisk – informuje urząd wojewódzki w Krakowie.

- Działania prowadzone są głównie przez inspektorów weterynarii z rejonu Nowego Targu i Nowego Sącza, ale – co istotne – do wsparcia zgłosili się inspektorzy także z innych powiatów, za co serdecznie dziękuję – mówi Lech Pankiewicz, małopolski wojewódzki lekarz weterynarii.

Od początku wdrożonych działań prewencyjnych małopolscy policjanci wykonali ponad 360 kontroli na terenie przygranicznym. Średnio na dobę w te działania jest zaangażowanych 42 policjantów i 21 radiowozów. Każdej doby Policja prowadzi po kilkanaście takich kontroli. W trybie ciągłym dyżury pełni też 14 inspektorów transportu drogowego z uprawnieniami do kontroli.

Pilnują przejść granicznych

Działania Straży Pożarnej polegają na dekontaminacji transportów. Strażacy używają zarówno mat dekontaminacyjnych, jak i opryskiwaczy ręcznych i automatycznych.

Straż Graniczna działa w swoim zakresie. W ostatnim okresie ujawniono 30 sztuk przewożonych zwierząt – 2 transporty zostały zatrzymane i nie wjechały za granicę. Małopolski Urząd Celno-Skarbowy w Krakowie dotychczas zrealizował razem z innymi służbami ponad 600 kontroli przy udziale 70 funkcjonariuszy.

Dodatkowo Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna zwiększyła o 300 liczbę kontroli takich obiektów jak restauracje, sklepy czy bary. Nie stwierdzono nieprawidłowości.

- To, na co jeszcze w szczególności musimy zwrócić uwagę, to ruch na mniejszych miejscach przekraczania granicy, nie tylko na głównych przejściach. Zagrożenie mogą stanowić także dzikie zwierzęta, dlatego do prac sztabu zaproszeni zostaną przedstawiciele Lasów Państwowych i myśliwych. Wzmocnioną opieką zostaną objęte większe gospodarstwa prowadzone przez uczelnie czy stanowiące mienie Skarbu Państwa. Uwagę należy zwrócić też na zwierzęta w ogrodzie zoologicznym. Z informacjami o powadze sytuacji i skali zagrożenia pryszczycą będziemy starali się dotrzeć na poziom lokalny, za pośrednictwem m.in. sołtysów czy samorządowców – dodaje wojewoda Krzysztof Jan Klęczar.

W weekend przeprowadzona ma zostać także akcja informacyjna za pośrednictwem kościołów.

Czy góralskie jagnięta pojadą do Włoch?

Widmo pryszczycy zawisło także nad gazdami z Podhala – szczególnie tymi, którzy zajmują się hodowlą owiec. Teraz bowiem, przed świętami Wielkiej Nocy, górale liczyli na sprzedaż jagniąt do Włoch. U Włochów jagnięcina jest jednym z obowiązkowych dań na świątecznych stołach. Dotychczas Włosi kupowali jagnięta z Polski, ale także z Węgier, Słowacji, czy Rumunii.

- Przez pryszczycę rynek słowacki i węgierski jest zamknięty. W Rumunii panuje z kolei inna choroba zwierząt, więc stamtąd również eksport jest niemożliwy. Liczymy więc, że od nas wezmą. O ile nie będzie u nas pryszczycy – mówi jeden z gazdów spod Nowego Targu.

Jan Janczy z RZWOiK mówi, że skup powinien zacząć się w przyszłym tygodniu. – Nasłuchujemy wieści ze Słowacji. Są duże obawy, że w każdej chwili może ta choroba do nas przyjść. To byłoby duże utrudnienie dla naszych gazdów. Tymczasem szacujemy, że do sprzedania w tym sezonie może być w naszym województwie ok. 40 tys. jagniąt. To z pewnością byłby dobry zarobek dla gospodarzy – mówi Janczy.

Włosi skupują jagnięta z Polski od 1985 roku. Zaczęło się od 10 tys. sztuk, a skończyło się na 30 tys. jagniąt.

Zagrożony może być sezon na oscypki

Gdyby pryszczyca dotarła do Polski, wówczas uderzyć to może także w podhalańskich baców. – Obawiamy się, że będzie zakaz wywozy zwierząt poza gospodarstwo – mówi Janczy. A to oznacza, że bacowie nie będą mogli skompletować stad owiec, które następnie przez cały sezon letni wypasają, doją i z mleka wytwarzają oscypki i inne sery.

- Poradziliby sobie jedynie gospodarze z dużymi stadami o ile będą mieli areały w swojej miejscowości, by wypasać owce. Ale to również stworzy kolejny problem. Bo gdy owce szły z bacami na hale, gospodarze swoje pola kosili i pozyskiwali paszę dla zwierząt na okres zimy. Teraz, gdyby się okazało, że stada nie będą mogły emigrować, ale wypasać się na polach gazdów, wtedy ci nie mieliby co kosić i przygotować na zimę – mówi Janczy.

Marian Barnaś, baca z Polany Szymoszkowej w Zakopanem, który każdego roku wypasa ok. 500 owiec, obawia się pryszczycy. – Obawy są, bo nam może dużo jagniąt zostać. Jak się tego nie sprzeda, to się nie zarobi. Ja mam 80 jagniąt. Planowałem sprzedać w tym roku ok. 50-60 sztuk. Czy to się uda? Tego nie wiemy – mówi baca. – A jak się pryszczycy pojawi u nas, to choć jako może być z bacówkami. Nie będzie można przewozić owiec. To będzie straszy cios dla nas i gazdów.

- W tym momencie nie ma możliwości przewożenia transportu zwierząt przez teren Słowacji i Węgier – a to jest tradycyjny szlak transportu do Włoch. Są inne drogi transportu. One będą oczywiście droższe, bo dalsze. Teraz jednak nie ma innego wyjścia, jak szukać alternatywy. Lekarze weterynarii będą udzielać informacji, którędy te transporty będą realizowane – mówi wojewoda małopolski na temat skupu jagniąt z Podhala. - Mamy świadomość, że zwalczanie chorób może mieć konsekwencje w postaci strat finansowych. W tym momencie jednak nie mamy pryszczycy w naszym kraju, więc mówienie teraz o odszkodowaniach jest przedwczesne.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Rolnictwo

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska