https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Strażak rażony prądem podczas gaszenia ognia

Stanisław Śmierciak
Gaszenie pożarów zawsze niesie zagrożenia dla strażaków
Gaszenie pożarów zawsze niesie zagrożenia dla strażaków Stanisław Śmierciak
Karetki reanimacyjne pogotowia ratunkowego mkną na ulicę Stromą w Starym Sączu w sobotę wieczór, kiedy strażacy rozpoczynają gaszenie pożaru, i kilka godzin później, kiedy je kończą.

- Pierwszy raz pomoc medyczna była potrzebna właścicielowi gospodarstwa, które trawił ognień
- relacjonuje brygadier Paweł Motyka, zastępca komendanta miejskiego PSP w Nowym Sączu.

- Kiedy strażacy dotarli na miejsce, a alarm poderwał nas do akcji o godz. 17.37, okazało się,
że właściciel doznał ataku serca. Strażacy podali mu tlen i przeprowadzili reanimację. Następnie nieszczęśnikiem zajęłą się załoga karetki pogotowia i zabiera go do szpitala w Nowym Sączu.

Do rozległego pożaru w Starym Sączu spieszą jednostki PSP z Nowego Sącza. Do wspierania ich
w walce z żywiołem ochotnicze straże pożarne ściągane są nie tylko z wielu miejscowości Starosądecczyzny, ale również z gmin ościennych.

Sytuacja z każdą chwilą staje się bowiem groźniejsza. Płomienie, które trawią wielką stodołę, mogą w każdej chwili przerzucić się na pobliski dom mieszkalny. Zagrożona jest również wiata garażowa, w której stoi ciągnik i liczne maszyny rolnicze.

Ludzie, którzy bardzo licznie gromadzą się w pobliżu płonącego gospodarstwa, głośno zastanawiają się, czy ten pożar stodoły to nie kolejny nawrót aktywności tajemniczego podpalacza, od dwóch lat szalejącego w kilku miejscowościach doliny Popradu, zwłaszcza w Barcicach, Cyganowicach i Starym Sączu.

Strażacy i policjanci pracujący na miejscu pożaru nie mają jednak dowodów, które by to potwierdzały lub temu przeczyły.

Prowadzenie skutecznej akcji gaśniczej w ciemnościach nocy wymaga odcięcia linii zasilających gorejące gospodarstwo w energię elektryczną. Odłączeniem prądu zajmują się wezwani przez strażaków pracownicy pogotowia energetycznego. Bardzo trudna akcja trwa kilka godzin. Krótko przed północą ludzie zwyciężają żywioł. Druhowie szykują się do odjazdu z pogorzeliska.

Chcą zostawić je w takim stanie, by nikomu nie zagrażało. Dowodzący akcją dostrzega luźno zwisające przewody sieci elektrycznej odcięte przez pogotowie energetyczne. Ktoś w ciemności może o nie zaczepić i podciąć sobie gardło.

Ogniomistrz Bogdan Pasiut, strażak z olbrzymim doświadczeniem zdobytym w akcjach przez kilkanaście lat służby, rusza, żeby przemieścić kable. Dotyka zwisającego przewodu i pada rażony prądem. Okazuje się, że przewody nadal są się pod napięciem.

Koledzy ogniomistrza ruszają mu na pomoc. Są w tym przeszkoleni, więc działają sprawnie
i skutecznie. Stan Bogdana Pasiuta jest jednak poważny. Strażacy wykonują niezbędne zabiegi ratujące życie. Do poszkodowanego strażaka mknie z Nowego Sącza karetka reanimacyjna.

- Ogniomistrz Bogdan Pasiut nadal jest w szpitalu - informuje Paweł Motyka, zastępca komendanta miejskiego PSP w Nowym Sączu. - Jest przytomny i przechodzi kolejne badania. Lekarze zapewniają, że odzyska pełną sprawność.

Specjaliści straży pożarnej, policji oraz inspektorzy służb energetycznych badają, co się stało, że
w odciętych przewodach płynął prąd.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska