Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strumyk kowala

Artur Drożdżak
Sąsiedzki spór w Byczynie (dziś dzielnica Jaworzna) tak zaognił relacje między dwoma mężczyznami, że sprawa wypłynęła na szerokie wody krakowskiego sądu. A poszło o gminny potok i podmywaną stodołę Ignacego M.

Pierwszy, że coś z potokiem jest nie tak, zauważył sołtys Byczyny, 43-letni Jan K., który był na wyjazdowej sesji gminnej komisji budowlanej i wtedy zobaczył, że Julian J. spiętrzył wodę na potoku, na co nie miał żadnego pozwolenia. Zawiadomiono policję i starostę, do ścigania sprawcy przyłączył się z oskarżenia prywatnego Ignacy M., lat 47, sąsiad winowajcy.

- Julian J. spiętrzył wodę na swojej parceli, by uruchomić koło wodne połączone z karuzelą, ale na razie karuzeli nie wykorzystuje do celów zarobkowych. Przez spiętrzenie woda podmywa fundamenty mojej szopy - zeznał oburzony gospodarz. Okazało się, że faktycznie na odcinku 9 metrów został rozebrany wał trzymający potok w ryzach, woda się wylała, stworzyła zakole, a żywioł wymknął się ludzkiej kontroli.
- I teraz nie tylko podmywa mi szopę, ale i dom, który teraz grozi zawaleniem - coraz głośniej grzmiał Ignacy M.

Wezwano 50-letniego kowala, Juliana J., by powiedział, co ma na swoją obronę. Przyznał, że potok, a raczej jak go określał - strumyk, przepływa przez jego grunty. Dlatego jako właściciel terenu na wiosnę urządził koło wodne nad płynącą dostojnie wodą. Zgodził się, że wykonał wszystkie prace bez zezwolenia, jak powiedział, władzy wodnej.

- Ale spiętrzenia wody dokonał sam Ignacy M. przez urządzenie tamy na tymże potoku poniżej mego koła. I na skutek tego spiętrzenia woda podmula jego własne fundamenty - bronił się kowal. Przekonywał, że przez jego posesję "woda idzie tak jak dawniej szła". Zauważył ponadto, że Ignacy M. wbił koło swojej szopy w korycie potoku drewniane pale, które potem zasypał rumowiskiem. Sołtys Jan K. potwierdził, że Ignacy M. tak zrobił celem ochrony przed zanieczyszczeniem koryta gałęziami, ale przez wbite paliki woda dalej swobodnie płynie. Zgodził się jednak, że dłuższe trwanie takiego stanu rzeczy istotnie może wpływać szkodliwie na fundamenty szopy.

W trybie karno-administracyjnym starosta uznał, że to jednak 50-letni Julian J. "9 lipca 1936 r. bez zezwolenia władzy wodnej podniósł zwierciadło wody potoku gminnego w Byczynie celem wykorzystania, jak to określono, siły popędowej do uruchomienia koła wodnego połączonego z karuzelą i uznawszy go winnym zarzuconego mu przestępstwa orzekł 50 zł grzywny z zamianą na 10 dni aresztu oraz 10 zł grzywny".

Uznanie winy oparto na zeznaniach świadków. Jako okoliczność obciążającą, uzasadniającą dotkliwszy wymiar kary, uwzględniono złośliwe działanie obwinionego, który niewątpliwie zdawał sobie sprawę, że piętrząc bezprawnie wodę na potoku gminnym naraża na podmulanie fundamenty szopy sąsiada Ignacego M.

Kowal odwołał się do krakowskiego sądu od decyzji starosty chrzanowskiego, bo "zwierciadła wody na rzekomym potoku w Byczynie nie podnosił". Wprawdzie uruchomił koło, lecz nie przez spiętrzenie wody, ale innym sposobem. Przekonywał, że koło pracuje, bo woda porusza je od dołu (sposobem podsiębiernym), a nie z góry spadając na drewnianą konstrukcję.

W sąsiedzkim sporze sąd przyznał jednak rację Ignacemu M. i 25 lutego 1937 r. skazał kowala Juliana J. na 10 zł grzywny z zamianą na dwa dni aresztu. Pewnie Temida uznała, że nie wolno zakłócać starej greckiej zasady Heraklita z Efezu - panta rhei...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska