Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sułkowice. Wieś opłakuje Karolka

Bogumił Storch
Bogumił Storch
Poniedziałkowe popołudnie. Śledczy zbierają ślady. Z przodu auto dostawcze, które potrąciło Karolka
Poniedziałkowe popołudnie. Śledczy zbierają ślady. Z przodu auto dostawcze, które potrąciło Karolka KPP Wadowice
Śmieciarka potrąciła 8-letniego Karolka tuż przed jego domem. Chłopiec zginął na miejscu. Zdaniem policji był to najprawdopodobniej nieszczęśliwy wypadek. Sprawę bada prokurator.

Był poniedziałek. Dochodziła godz. 12. Mieszkańcy domków jednorodzinnych, znajdujących się przy ul. Błogosławionej Siostry Faustyny, zajmowali się swoimi sprawami. Kosili trawniki, sprzątali w obejściu.

Większość z nich akurat chwilę wcześniej wyniosła przed bramy worki ze śmieciami. Tego dnia, regularnie od lat, odbierał je samochód dostawczy należący do Andrychow-skiego Zakładu Komunalnego. W przydomowych ogródkach czas spędzali najmłodsi.

Karol bawił się z kolegą

Na jednym z podwórek bawiło się akurat dwóch chłopców, jednym z nich był właśnie Karolek. Tego, co się potem stało, nikt we wsi do dziś nie potrafi sobie wytłumaczyć.

Z ustaleń policji wynika, że samochód dostawczy podjeżdżał po śmieci do posesji należącej do rodziców dziecka i właśnie wtedy, kilka metrów od bramy, przednią częścią pojazdu, uderzył 8-latka. Co tam Karolek robił? Świadków nie ma.

Na miejsce natychmiast wezwano karetkę, jednak życia dziecka nie udało się uratować. Karolek zmarł od razu, na oczach najbliższej rodziny i sąsiadów, którzy szybko przybiegli na miejsce.

Jest tu bardzo ciasno

Kierowca śmieciarki podczas pracy na tej uliczce nie ma łatwego zadania. Jezdnia jest bardzo wąska, ma nie więcej niż dwa metry szerokości. Z obu stron jest szczelnie otoczona przez płoty posesji. Nie ma chodnika, a miejscami nawet pobocza.

- Asfalt kończy się na płotach. Dwa samochody nie mają szansy się minąć. Ludzie też muszą uważać, bo łatwo o potrącenie w takiej ciasnocie. Wolę zostawić auto gdzieś dalej i dojść pieszo - tłumaczy Mirosław Wilk, pracowni firmy kurierskiej, którego we wtorek spotkaliśmy w tym miejscu.

Mieszkańcy wsi są przekonani, że gdy miejska śmieciarka dojeżdżała do posesji rodziców małego Karolka, to nie jechała szybko.

- Tu się po prostu nie da pędzić. Można tylko manewrować na najniższym biegu. I tak pewnie było i tym razem - przekonują. Część z nich podejrzewa, że brama pewnie została otwarta z powodu tych śmieci, żeby można je było donieść.

Kacperek, wnuczek mieszkającego dwa domy dalej Mieczysława Zawady, tego feralnego dnia bawił się w ogrodzie z Karolkiem, swoim rówieśnikiem.

- Jego rowerek jeszcze tam leży, przy tej bramie, gdzie to się stało. Nikt nie ma teraz odwagi iść tam, do rodziców i go odebrać. Wnuk nie chce opowiadać o tym, co się stało. Zresztą już wypytywał go o to policjant i wystarczy. Od poniedziałku płacze, nocy nie przespał, podobnie jak moja synowa, reszta rodziny i sąsiedzi - tłumaczy pan Mieczysław.

Jego zdaniem ciężko kogokolwiek winić za tą tragedię.

- To są dzieci. Nie sposób ich upilnować. Do kierowcy też nie można mieć pretensji. Może dzieci bawiły się w ogrodzie i jak widziały, że podjeżdża śmieciarka, to podbiegły bliżej z ciekawości, co jest naturalne dla nich. A Karolek mógł po prostu nie zauważyć, że auto jest zbyt blisko niego - snuje przypuszczenia emeryt.

Wszyscy są w szoku

Od tragedii w Sułkowicach panuje żałoba. Nikt nie puszcza już głośnej muzyki przez otwarte okno, rozmawia się przyciszonymi głosami.

Rodzice Karolka próbują się jakoś pozbierać. Pod ich dom już w poniedziałek zjechało mnóstwo samochodów, pociesza ich cała rodzina. Nie chcą rozmawiać z obcymi.

- Nie potrzebujemy pomocy, tylko spokoju - mówi siwiejący, zapłakany mężczyzna, który wychylił się na chwilę zza okna na piętrze domu.

Ojciec chłopca, gdy doszło do wypadku, przebywał w Austrii, gdzie na stałe pracuje. Od razu wrócił. Karolem i jego młodszą siostrzyczką na co dzień opiekowała się mama oraz mieszkająca z nimi w jednym domu ciocia.

Do środy nie ustalono jeszcze terminu pogrzebu, ale wszyscy we wsi zapowiadają już, że w nim wezmą udział.

- A już na pewno we mszy. To było dobre, grzeczne dziecko, a rodzina jest porządna. Po wakacjach razem z moim wnuczkiem miał zacząć naukę w drugiej klasie. Słyszałem, jak mówił do Kacperka, że nie może doczekać się spotkania z resztą szkolnych kolegów - mówi przez łzy pan Mieczysław.

Kierowcę pojazdu, 31- latka, miejscowi dobrze znali, bo często obsługiwał tę trasę. Jest załamany.

- Zaproponowaliśmy mu urlop. Skorzystał też z porady psychologa - mówi Adam Kłodowski, prezes Andrychowskiego Zakładu Komunalnego.

Na razie nikomu w tej sprawie nie przedstawiono zarzutów. Jak mówi Agnieszka Petek, rzeczniczka wadowickiej policji, był to najprawdopodobniej nieszczęśliwy wypadek.

- Postępowanie wyjaśniające nadal trwa. Ustaliliśmy, że kierowca był trzeźwy. Na miejscu oględzin dokonał prokurator - informuje policjanta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska