Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świątniki: Nie zamykajcie miłości na chińskie kłódki

Maria Mazurek
Paweł  Sikora. Ojciec, dziadek, teść byli kłódkarzami. Taki zwyczaj w Świątnikach. Sam przez moment był kierowcą, ale potem zrozumiał: przed przeznaczeniem nie uciekniesz
Paweł Sikora. Ojciec, dziadek, teść byli kłódkarzami. Taki zwyczaj w Świątnikach. Sam przez moment był kierowcą, ale potem zrozumiał: przed przeznaczeniem nie uciekniesz fot. Anna Kaczmarz
Paweł Sikora: Kupują chińskie kłódki, wieszają na mostach, a potem się rozwodzą...

Kłódki tu, w Świątnikach Górnych, wyrabia się od XVIII wieku. Dawniej każdy mężczyzna w mieście, no może z wyjątkiem księdza, burmistrza i jeszcze kilku, zajmował się dłubaniem w metalu.

Teraz z tych czasów pozostały głównie wspomnienia i sympatyczne muzeum prezentujące kawał świątnickiej historii. I jeszcze kute w metalu ławki, kosze na śmieci na rynku i kościelne freski przedstawiające anioły wytwarzające kłódki.
Ale tych, którzy wciąż zajmują się produkcją metalowych zamków i kłódek, zostało kilkoro na krzyż. Wśród nich Paweł Sikora, jak sam mówi - lat 50 netto plus vat, czyli razem to by było 62.

Szczypta historii
Ta tradycja zaczęła się jeszcze w XVIII wieku, kiedy mężczyźni z podkrakowskich Świątnik Górnych, miejscowości położonej na malowniczych górkach (jak sama nazwa zresztą wskazuje) pełnili posługę na Wawelu.

W królewskiej katedrze świątniczanie bili w dzwon Zygmunta, ale też robili kłódki i zamki do wawelskich skarbców. A czego nauczyli się w Krakowie, to później wykorzystywali w swoich domach na górkach.

Te metalowe wyroby sprzedawali potem handlarzom z całej Europy. Świątniczanie regularnie jeździli też sami z tymi wyrobami chociażby na Węgry.

W XIX wieku powstała tu szkoła ślusarska. Wykształciła całe pokolenia kłódkarzy, ślusarzy, kowali, tokarzy. Teraz szkoły już nie ma, a rynek, jak lubi ponarzekać Sikora, zalała tandetna chińszczyzna. - Ludzie opamiętają się chyba dopiero jak nam żółte dzieci po ulicach będą gonić - rzuca, niby to żartem, choć fakt pozostaje faktem: dawniej, przed erą chińskich zamków i kłódek, zatrudniał trzy razy więcej ludzi, a i wiodło mu się ze trzy razy lepiej.

Wybór nie był duży
Paweł Sikora i jego przesympatyczna żona Zuzanna, kobieta z ciętym językiem, ostrym żartem i duszą na ramieniu, mieszkają w domu przy głównej drodze w Świątnikach.

Ten dom Sikorowie własnymi siłami wybudowali, choć ojciec Zuzanny był najbogatszy w całej okolicy - w swoim zakładzie ślusarskim zatrudniał 30 osób.

- Ale tatuś z mamusią mieli taką zasadę, że nie dadzą dzieciom pieniędzy, a poczekają, aż oni sami dojdą do nich swoimi rękami. I do dobre było, edukacyjne. Kiedy wybudowaliśmy z Pawłem ten dom, mamusia przyszła tu i rozpłakała się ze wzruszenia. I wtedy dopiero rodzice kupili mi i reszcie rodzeństwa po samochodzie - opowiada Zuzanna.

Zuzanna, szczerze mówiąc, dużego wyboru, jeśli chodzi o męża, nie miała. To znaczy wybór był duży, ale między ślusarzem, ślusarzem, a ślusarzem. Tak to w tych stronach było.

Trzeba mieć oko
Sam Sikora od dziecka przyglądał się pracy ojca i dziadka - kłódkarzy. Umiał to i tamto, jak każdy tu. Jeszcze jako nastolatek jeździł z ojcem na Śląsk sprzedawać te kłódki. Pomagał.

A jednak kiedy trzeba było iść na poważnie do pracy, wybrał zawód kierowcy ciężarówki. Jeździł z zaopatrzeniem sklepów po całej południowej Polsce. Pracował dla Gminnej Spółdzielni Mogilany (to sąsiednia gmina).

Ale potem szybko zrozumiał, że przed świątnickim przeznaczeniem nie ucieknie. Od lat 70. na dobre zajął się kłódkami. Najpierw pracował z ojcem, z teściem. Potem założył własny zakład.

W czasach komuny szło bardzo dobrze. Wszystko dało się sprzedać. Jeździł z tymi swoimi zamkami, kłódkami, metalowymi podpórkami do drzwi dwa razy do roku na targi w Poznaniu. Tam znajdował zbyt na cały rok.

Zatrudniał po dziesięć osób, w porywach więcej. Teraz jego firma Ergo, z przydomowym warsztatem i halą, liczy czterech pracowników. - Choćbym i chciał, nie ma kogo zatrudnić. Młodzi nie znają się na ślusarstwie, nie wiedzą, gdzie młotkiem przybić, a jak zanitować. Do obsługi maszyn są w porządku, ale ślusarstwo to coś więcej. Trzeba mieć oko, dryg w palcach, doświadczenie i wiedzę - wylicza.

W latach 90. zalało nas chińskie dziadostwo. Polacy kupują je, bo tanie i ładne. Szkoda, że się psują - rzuca Sikora.
Poza tym ludzie coraz rzadziej na kłódki cokolwiek zamykają. Najwyżej swoją miłość. Taka nowa moda wśród zakochanych, żeby na mostach wieszać kłódki ze swoimi inicjałami.

Sikora również z myślą o nich produkuje kłódki świątnickie, kolorowe, żółte i czerwone. Ale ludzie i tak wybierają te chińskie.

- A potem te kłódki się psują, otwierają, a ludzie rozwodzą, dramaty miłosne przeżywają. Nie ma się co dziwić! - uważa Sikora.

A on sam takich kłódek - a z każdą z nich jest bardzo wiele roboty - sprzedaje coraz mniej. Każdą za 2,40 zł, albo 2,60, albo 3,20. W zależności od modelu.

- Widzi pani, nawet się piwa za to nie napiję - wzdycha Sikora.

Wesoły dom na górkach
Jednak żeby nie było, że Paweł Sikora to taki typ marudzący, podkreślić należy, że mówi to wszystko tonem człowieka, który bardziej śmieje się ze swojego życia niż na serio się na nie wścieka.

Poza tym, dom Pawła i Zuzanny, z którego roztacza się piękny widok na Tatry, ma w sobie jakąś dobrą energię. Krzątają się po nim dorosłe już dzieci (dwóch synów i córka - wszyscy robią w branży ślusarskiej, choć jeden syn, Artur, zajmuje się handlem internetowym, nie produkcją), sąsiedzi, ciągle ktoś się przekomarza.

Na strychu syn Sikorów ma siłownię (bo choć ma już 27 lat, bardziej dba o mięśnie niż o to, by znaleźć żonę - opowiadają rodzice), a ojciec - swój specjalny pokój.

W tym specjalnym pokoju Sikora trzyma 60 (!) kanarków. Godzinami siedzi u nich, oznacza, karmi, zbiera jaja. Potem jeździ z tymi ptakami na specjalne zjazdy, wymienia się, rozmawia z innymi takimi wariatami.

- Każdy ma swojego bzika. W życiu chodzi o to, by nie było nudno i smutno.

Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić!
Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska