Z którejkolwiek spojrzeć strony wielkie "coś" zasłania jak nie Wawel, to kościół na Skałce. Jeszcze gorzej to reprezentacyjne miejsce wygląda z drugiej strony Wisły.
Zęby bolą, w oczy kłuje, ręce opadają, a do głowy przychodzą dziwne myśli o urzędniku, który zgodził się, by to "coś" tam stanęło. Znacznie lepiej byłoby gdyby balon stanął na drugim brzegu Wisły,
np. w pobliżu ruiny Forum.
Niestety, na głupotę nie ma lekarstwa. Trudno z tym żyć, ale jakoś można. Gorzej, gdy za tę ułomność musimy płacić co miesiąc delikwentowi pensję.
Boję się jednak, że na tym się nie skończy i kiedyś ten sam, albo inny urzędnik wyda zgodę na loty widokowe śmigłowcem z wawelskiego dziedzińca lub Rynku Głównego, a jego podwładni będą bić brawo i tłumaczyć, że mamy nową światową atrakcję.